św. Jan Paweł II i Benedykt XVI o starej Mszy |
|
„Wszędzie należy uszanować nastawienie tych, którzy czują się
związani z liturgiczną tradycją łacińską, poprzez szerokie i wielkoduszne
zastosowanie wydanych już dawniej przez Stolicę Apostolską zaleceń co do
posługiwania się Mszałem Rzymskim według typicznego wydania z roku 1962.”
Motu proprio „Ecclesia Dei” św. Jana Pawła II z 2 lipca 1988
„Każdy gest uszanowania, każde przyklęknięcie przed
Najświętszym Sakramentem jest ważne, gdyż stanowi akt wiary w Chrystusa, akt
miłości do Niego.”
św. Jan Paweł II, 29 września 1979
„Dla właściwego kształtowania świadomości liturgicznej
ważne jest również, by w końcu zerwać z deprecjonowaniem obowiązującej
do 1970 roku formy liturgii. Każdy, kto się opowiada za dalszą
obecnością tej liturgii czy bierze w niej udział, jest dziś traktowany jak
trędowaty - tutaj kończy się wszelka tolerancja. Czegoś podobnego nie
było w całej historii Kościoła - przekreślono przecież jego całą przeszłość. Jak
w takim razie można dowierzać jego teraźniejszości? Jeśli mam być
szczery, to nie rozumiem również, dlaczego tylu biskupów w znacznej mierze
podporządkowało się temu nakazowi nietolerancji, który bez przekonujących racji
staje na przeszkodzie niezbędnemu pojednaniu wewnętrznemu w Kościele.”**
„To, co poprzednie pokolenia uważały za święte, świętym
pozostaje i wielkim także dla nas (...) Skłania nas to do tego, byśmy zachowali
i chronili bogactwa będące owocem wiary i modlitwy Kościoła i byśmy dali im
odpowiednie dla nich miejsce.”
Benedykt XVI w liście do biskupów
„Dalsze życie Kościoła dramatycznie wymaga uczynienia
liturgicznego rachunku sumienia, liturgicznego pojednania, które przywróci
jedność zerwaniu w historii liturgii i potraktuje zalecenia soborowe nie jako
rozłam, ale jako czas ewolucyjnych zmian. Kryzys Kościoła, w którym
znajdujemy się dzisiaj jest w ogromnej części spowodowany zapaścią
liturgiczną, której charakter dobrze określają słowa etsi Deus non
daretur [tak, jakby Bóg nie istniał], tak jakby zagadnienie istnienia Boga, to
czy mówimy, czy słuchamy - nie miały żadnego znaczenia. Jeśli liturgia nie jest
już komunią Wiary, nie jednoczy Kościoła powszechnego z jego historią, nie jest
tajemnicą żyjącego Chrystusa, gdzie wtedy można odnaleźć duchową substancję
tegoż Kościoła? Nietrwałość wspólnoty, której już nie jednoczy Wiara,
nieuchronnie prowadzi do rozpadu Kościoła na koterie różnych rodzajów, do
rozdzierania Kościoła na będące w opozycji do siebie liczne formacje. Dlatego
właśnie potrzebujemy nowego ruchu liturgicznego, który ożywi prawdziwe
dziedzictwo Drugiego Soboru Watykańskiego.
Wspólnota, która ogłasza nagle jako ściśle zabronione
to, co dotąd było dla niej czymś najświętszym i najwznioślejszym, oraz której
przedstawia się jako coś niestosownego żal, odczuwany przez nią z tego powodu,
sama stawia się pod znakiem zapytania. Jak można jej jeszcze wierzyć? Czy jutro
nie zakaże ona tego, co dzisiaj nakazuje?”*
„Nie ma żadnej sprzeczności miedzy jednym a drugim wydaniem
Mszału Rzymskiego. W dziejach Liturgii występują rozwój i postęp, ale nie ma
żadnego zerwania. To, co dla poprzednich pokoleń było święte, również dla nas
pozostaje święte i wielkie i nie może być nagle całkowicie zakazane lub, tym
bardziej, uznane za szkodliwe. Wszystkim wyjdzie na dobre zachowanie bogactw,
które wzrastały w wierze i modlitwie Kościoła i przyznanie im należytego
miejsca. Skoro jedność wiary i jedność misterium ukazują się jasno w obu formach
celebracji, może to być dla wszystkich wyłącznie powodem radości i
dziękczynienia Dobremu Bogu. W miarę jak wszyscy wierzymy, żyjemy i działamy z
takimi motywami, będziemy również w stanie przekonać biskupów, że obecność
dawnej liturgii nie przeszkadza i nie niszczy jedności ich diecezji, ale jest
raczej darem przeznaczonym do budowania Ciała Chrystusowego, którego sługami
wszyscy jesteśmy. Chciałbym was zatem zachęcić, drodzy przyjaciele, abyście nie
tracili cierpliwości, zachowali ufność i czerpali z liturgii siłę, konieczną do
tego, żebyśmy dawali świadectwo Panu w naszych czasach.”***
„Dzisiaj najważniejsze jest, abyśmy znów poczuli szacunek dla
liturgii, którą nikt nie ma prawa manipulować. Abyśmy znów nauczyli się ją
widzieć jako żywo rosnący twór i jako dar, poprzez który uczestniczymy w
liturgii niebiańskiej. Abyśmy w liturgii nie szukali naszej samorealizacji, lecz
należącego do nas daru. Po pierwsze, musi zniknąć to osobliwe czy samowolne
konstruowanie, musi się przebudzić wewnętrzny zmysł sacrum. Gdy to nastąpi, w
drugim etapie można będzie dostrzec, gdzie, tak to ujmijmy, zbyt wiele zostało
wykreślone - tym sposobem związek z całą historią Kościoła na powrót stanie się
bardziej wyraźny i żywy. Sam mówiłem w tym sensie o reformie reformy. W moim
przekonaniu, najpierw miałby to być przede wszystkim proces wychowawczy, który
położy kres zachwaszczaniu liturgii własnymi pomysłami. (...) Powiedziałbym, że
tak jak ruch liturgiczny, który doprowadził do Soboru Watykańskiego Drugiego,
narastał powoli - a potem szybko stał się nawałnicą - tak również tutaj ważne
jest, by impuls wyszedł od wierzących i celebrujących. By istniały wzorowe
miejsca, gdzie liturgia jest właściwie celebrowana, gdzie można ją wspólnie
przeżywać. Gdy swego rodzaju ruch zrodzi się z potrzeby wewnętrznej, a nie jako
coś narzuconego odgórnie, będzie mógł nadejść ten drugi etap. Myślę, że nowe
pokolenie tu i ówdzie wyrusza już w tym kierunku.”**
O języku łacińskim w liturgii
„Powiedziałbym, że w każdym razie liturgia słowa powinna się
odbywać w ojczystym języku wiernych. Ale byłbym za nową otwartością na łacinę.
Póki co łacina jako język Mszy świętej jawi się nam wręcz jako grzech
pierworodny. Jej nieobecność wyklucza jednak komunikację, która jest tak
niezbędna na obszarach zamieszkiwanych przez ludność mieszaną. Proboszcz
kościoła katedralnego w Awinionie opowiadał mi, że pewnej niedzieli na mszy
pojawili się przedstawiciele trzech różnych grup językowych. Gdy im
zaproponował, by razem odmówili kanon po łacinie, wszyscy zdecydowanie
zaoponowali: nie, to musi być w naszym języku. To samo dotyczy miejscowości
turystycznych. Zatem należy brać pod uwagę również takie aspekty. Gdy nawet w
Rzymie podczas wielkiej liturgii nikt już nie potrafi zaśpiewać Kyrie czy
Sanctus, gdy nikt już nie wie, co znaczy gloria, jest to stratą również w
kulturowym i wspólnotowym wymiarze. Dlatego powiedziałbym, że liturgia słowa
bezwzględnie powinna się odbywać w ojczystym języku wiernych, ale powinna też
zawierać elementy w języku łacińskim, które by nas wszystkich wzajemnie
łączyły.”**
*Kard.
Ratzinger w książce „Autobiografia”
**Kard.
Ratzinger w książce „Bóg i Świat”
***Kard.
Ratzinger w książce „Duch liturgii”
Polecamy również w czytelni:
Joseph
Kard. Ratzinger: Święto wiary
John
Henry Kard. Newman: Ludzie, nie aniołowie, kapłanami Ewangelii
John
Henry Kard. Newman o tradycji liturgicznej
Joseph
Kard. Ratzinger: Zniszczyć powody schizmy
Joseph
Kard. Ratzinger: Rozproszyć obawy przed dawną liturgią
|