Dzisiaj chciałbym poruszyć
dość kontrowersyjny temat. Wiem dobrze, że wywołam nim pewne zamieszanie.
Porozmawiajmy o męskości w Liturgii. Ostrzegam: to nie będzie, ani krótki, ani
łatwy tekst.
Rozpocznę od kilku istotnych uwag. Po pierwsze: wierzę, że
liturgia nie powinna być tematem kontrowersyjnym. Liturgia nie jest
kwestią polityki, frakcyjności, osobistych preferencji czy mód kulturowych.
Niestety jednak wielu ludzi uczyniło z niej swój własny plac zabaw, co sprawia,
że nie sposób ominąć powyższą tematykę.
Po drugie, wszelkie wygłoszone opinie są jedynie... opiniami. Jestem
niewykształconym laikiem. Nie jestem teologiem ani uczonym. Jeśli chcesz
pogłębić swoją wiedzę o liturgii, przeczytaj „Ducha liturgii” papieża Benedykta.
Mimo wszystko jednak, z racji tego że jestem mężczyzną, chcę się podzielić moimi
spostrzeżeniami na ten temat. Pragnę także dowieść, dlaczego uważam, że liturgia
jest teraz mniej męska niż kiedyś.
Wreszcie, ujawniając w pełni swoją tożsamość, oświadczam, że uczestniczę w
Mszach łacińskich. Nie jestem sedewakantystą. Kocham Papieża Franciszka, kocham
naszych kapłanów i kocham Kościół Katolicki.
Moje doświadczenia Chciałbym zacząć od
podzielenia się z wami moimi doświadczeniami, które stały się moim udziałem na
początku mojej drogi nawrócenia. W końcowym etapie mojej podróży do Rzymu
spędziłem sporo czasu z wysoko postawionymi przedstawicielami Kościoła
anglokatolickiego, którzy regularnie uczestniczyli w seminariach liturgicznych
organizowanych w parafii nieopodal mojego domu. Ci anglikanie podchodzą poważnie
do liturgii, a ich sposób jej praktykowania jest piękny i dostojny.
Nabożeństwa anglokatolickie wydają się tak bardzo katolickie, że samo
uczestniczenie w nich doprowadziło mnie do pogłębiania wiedzy, która mi
pozwoliła zrozumieć, dlaczego anglikanie odeszli od Rzymu. Reszta tej historii
wykracza poza ramy tego artykułu. Mówiąc w skrócie: przeszedłem na katolicyzm
doświadczywszy głębi i powagi liturgii – klęcząc przed przyjęciem Komunii św. w
atmosferze świętości.
W końcu, po wielu miesiącach studiowania wiary katolickiej, zdobyłem się na
odwagę, aby przyjść na katolicką Mszę Świętą. Nie miałem pojęcia, jak ta Msza
będzie wyglądała, ale myślałem, że będzie ona piękniejsza i bardziej uroczysta
od anglikańskiej liturgii. W końcu doszedłem do wniosku, że przecież katolicy
przyjmują Ciało, Duszę, Krew i Bóstwo Jezusa Chrystusa, podczas gdy anglikanie
nie.
Pewnej niedzieli wraz z żoną przekroczyłem drzwi przepięknej parafii
urządzonej w hiszpańskim stylu. Wzniesiono ją w pobliżu naszego domu. To, co
stało się wkrótce potem, otworzyło mi oczy. Szczerze mówiąc, rozczarowałem się.
Muzyka była tandetna, o ile w ogóle była to muzyka, a pianista wraz z gitarzystą
grał jakieś płytkie przyśpiewki. Ołtarz był nagi, ogołocony. Tam, gdzie
wcześniej mieścił się niesamowity ołtarz (z którego pozostał jedynie obraz z
tyłu kościoła), powstał dziwaczny witraż w egzotycznych barwach. Szaty kapłanów
wyglądały jak prążkowane prześcieradła. Nawet język używany podczas Mszy Świętej
był daleki od wymiaru sakralnego –przypominał bardziej używany w przedszkolu.
Kiedy przyszedł czas Komunii Świętej, zgłosiła się grupa świeckich szafarzy,
chętna do jej rozdawania. Udzielano jej na stojąco i w dodatku podawano ją do
ręki.
To wszystko stało w opozycji do mojego pojmowania świętości oraz tego, czego
doświadczyłem u konserwatywnych anglikanów. W tym konkretnym przypadku deklasują
oni katolików.
Okazało się to dla mnie trudne do strawienia - mimo iż z moich studiów nad
doktryną katolicką wiedziałem, czym jest potężna siła Eucharystii. Kiedy jednak
zetknąłem się z nią w rzeczywistości, miałem wrażenie, że daleko mi do
doświadczenia transcendencji. Było raczej błaho i banalnie. Kilka miesięcy po
tym doświadczeniu przyjąłem wraz z żoną sakrament bierzmowania. Od tej chwili
zaczęliśmy uczęszczać na Msze łacińskie.
Gdzie są mężczyźni?
Mój przyjaciel, katolik z Irlandii powiedział mi kiedyś, że jego dziadek,
górnik, wstawał przed świtem, żeby - wspólnie z kolegami - zdążyć na Mszę
o godzinie piątej nad ranem. Ci ludzie podchodzili do wiary poważnie i kochali
Mszę Świętą. I nie był to wyjątek. Parafie były wręcz zapchane ludźmi, którzy
uważali, że uczestnictwo we Mszy Świętej należy do obowiązków prawdziwego
mężczyzny a czerpana z niej siła jest warta poświęconego czasu.
Kilkanaście lat później to kobiety przejęły pałeczkę pierwszeństwa. To one
przejęły czytania i ministranturę. Poza kapłanami mało mężczyzn angażowało się w
liturgię. Proszę mnie dobrze zrozumieć, nie chodzi mi o to, żeby w
jakikolwiek sposób deprecjonować kobiety. To właśnie one są w końcu najbardziej
chwalebnymi istotami, jakie kiedykolwiek stworzył Bóg. Nie twierdzę, że w życiu
parafialnym nie byli obecni mężczyźni, bo to nieprawda. Teraz skupiam się
jedynie na liturgii.
Zamiast szczegółowej analizy, przedstawię siedem powodów, dla których uważam,
iż mężczyźni przestali kochać Mszę Świętą.
1. Brak dyscypliny.
Oprócz kilku okazyjnych zmian sezonowych, mamy do czynienia z ustalonym
wzorem, łatwym do zapamiętania. Działania kapłana i jego pomocników są
uporządkowane, a Msze Święte wyglądają z zasady identycznie - bez względu na to,
do którego kościoła uczęszczasz. W skrócie można powiedzieć, że Msze są
prowadzone w zdyscyplinowany sposób – wręcz z wojskową precyzją.
Msze w Novus Ordo odprawiane są bardziej elastycznie. Kapłan ma wybór między
różnymi modlitwami eucharystycznymi a akt pokuty wygłaszany podczas Mszy jest
wybierany według uznania księdza. Ministrantów nigdy nie brakuje – nawet wtedy,
kiedy mało ludzi uczestniczy w Eucharystii.
Nabożeństwo Novus Ordo może być albo bardzo piękne i transcendentalne, albo
nadzwyczaj ubogie. Sęk w tym, że często zwyczajnie nie wiadomo, czego się
spodziewać. Różnica między dwiema formami sprawowania Mszy Świętej jest duchowym
wyborem między podejściem obiektywnym a subiektywnym.
2. Ekskluzywność ról zarezerwowanych dla mężczyzn przestała
istnieć.
Radykalny feminizm sprawił, iż znikły już prawie klasyczne role zarezerwowane
jedynie dla mężczyzn. Płeć przestała być czynnikiem decydującym o roli
życiowej. To zacieranie ról wkradło się niestety także do liturgii.
Bycie ministrantem stanowiło niegdyś wysokie wyróżnienie, wręcz przywilej.
Było uważane za potencjalny pierwszy krok w kierunku kapłaństwa. A jeśli
nawet dany chłopak nie zostawał później księdzem, służba ministrancka stanowiła
dla niego niepowtarzalną okazję przypatrzenia się z bliska temu, czym jest
godność kapłańska.
Dzisiaj nawet dziewczęta mogą być ministrantkami, jeśli chłopcy nie są tym
zainteresowani. Przypomina to przyjmowanie dziewczyn do drużyn futbolowych –
to proces zmierzający do zniwelowania męskości. Kobietom czasem trudno to
zrozumieć, ale podejmowanie ról przewidzianych wyłącznie dla mężczyzn dobrze
służy rozwojowi chłopców.
Jeżeli chodzi o „ministrantki”, szczególna rola księdza – rzecz jasna, rola
męska - została nieco zdeprecjonowana przez wprowadzanie do liturgii ludzi
świeckich. Efekt jest taki, iż kobieta może obecnie rozdawać Komunię Świętą oraz
czytać Pismo Święte w czasie Mszy. A to sprawia, iż liturgia zostaje ograbiona z
pierwiastka męskiego.
Można przytoczyć kontrargumenty mówiące o tym, że kapłaństwo nadal pozostaje
zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn. I jest to prawda. Ale jeśli zaczniemy
cedować obowiązki kapłana na świeckich, wtedy sam fakt, że kobiety nie mogą
pełnić tej godności wydaje się bez znaczenia, ponieważ i tak podejmują one
niektóre obowiązki należące do księdza.
3. Sentymentalna muzyka.
Muzyka w większości parafii jest po prostu fatalna. Pasuje ona bardziej do
szopek Greenpeace’u niż do Domu Bożego. Jest toksycznie słodka a element
sentymentalny bierze w niej górę aż do tego stopnia, iż ludziom o zdrowych
umysłach odechciewa się śpiewać. Teksty traktują głównie o naszych uczuciach i
niejasnych wieloznacznościach, opisujących nasz stosunek do Boga. Trzeba
powiedzieć, iż spora (i wciąż rosnąca) rzesza wiernych dąży do zmiany takiego
stanu rzeczy. Większość jednak wciąż tkwi w marazmie.
Nie piszę o muzyce po to, żeby się czego czepiać. Muzyka w znacznym stopniu
tworzy atmosferę w czasie Mszy. Uważam po prostu, iż nie można grać Wont you be
my neighbor autorstwa Mr. Rogersa podczas Komunii Świętej, ponieważ straszliwie
trywializuje to źródło i szczyt życia katolickiego.
Znamy przecież piękny, dostojny, męski i zakorzeniony głęboko w tradycji
śpiew chorału gregoriańskiego. Jego uroczysty ton inspiruje do wzniesienia ducha
i serca ku Bogu.
4. Ksiądz, który nie patrzy ludziom w oczy
Szczerze mówiąc, większość ludzi nie zwraca na to uwagi. Jeśli nawet ksiądz
nie patrzy ludziom w oczy, co może mieć to wspólnego z męskością – nic,
prawda? Błąd. Ma z nią wiele wspólnego. Ksiądz wskazuje ludziom drogę i
idzie razem z nimi (ad orientem). Prowadzi ich przed tron Boży. On stoi na czele
ludu Bożego – jest to rzeczywistość nadprzyrodzona, a zarazem obiektywna.
Kapłan ofiarowuje siebie za nas i za nasze grzechy – sami tego nie możemy
zrobić. On jest kapitanem, który nas prowadzi do nieba.
Zgromadzenie wiernych jest zorientowane w kierunku określonej osoby: Jezusa
Chrystusa, obecnego w tabernakulum. Trzeba jasno powiedzieć, kto jest centrum
Mszy Świętej (podpowiadam: nie my!). Kiedy kapłan patrzy nam wprost w twarz,
przenosi ceremonię do naszego wnętrza, a to zmienia nasze subiektywne uczucia i
pozwala nam doświadczyć Boga. To on zmienia obiektywną i transcendentną
rzeczywistość w uobecniający się akt.
Kapłan, z odwagą i pokorą stający przed Bogiem, uczy nas, w jaki sposób
powinniśmy słuchać Mszy Świętej. Stopień naszego zaangażowania zależy od tego,
co widzimy i czujemy. Niewłaściwie sprawowana liturgia przestaje kierować nas w
stronę nieba, a staje się celebrowaniem wyłącznie nas samych, dając nam poczucie
wspólnoty i przynależności. Odwrócenie kapłana odprawiającego Mszę Świętą,
przedstawiciela Jezusa Chrystusa, ku ludziom, przypomina zmuszanie dowódcy
batalionu do maszerowania tyłem do bitwy. To nie ma sensu. Jest
przeorientowaniem działania w kierunku obiektu, który nigdy nie miał takiego
przeznaczenia.
5. Utrata szacunku dla tradycji.
Mężczyźni kochają tradycję. Podczas gdy kobiety odnajdują się we wspólnocie
dzięki rozmowom, mężczyźni realizują się za sprawą wspólnych działań. Wolą,
kiedy łączy ich wspólny okrzyk bojowy niż konwersacje przy herbacie. Dlatego
właśnie mężczyźni kochają braterstwo i przyjaźnie nawiązywane w wojsku.
Nadzwyczajna forma rytu rzymskiego jest głęboko zakorzeniona w tradycji. Mam
w domu Mszał, zawierający wytyczne średniowiecznego rękopisu poświęconego Mszom
Świętym. W 900 roku sposób odprawiania Mszy był prawie taki sam, jak dzisiaj.
Kapłan odprawiający Mszę według starego rytu, dostępuje wtajemniczenia w znaki i
rytuały. Także rola wiernych uczestniczących we Mszy Świętej w dużej mierze
pozostała w rycie rzymskim niezmieniona.
Potrzeba poczucia uczestnictwa w Kościele istnieje od wieków. Pragną tego
mężczyźni i, jak sądzę, także kobiety. Jako mężczyźni, musimy wiedzieć, że w
kościele klękamy tak samo, jak klękał kiedyś wielki święty żołnierz - Ignacy
Loyola. Chcemy wejść do rzeczywistości większej i starszej od nas, niczym
członkowie tajnego stowarzyszenia.
Jeśli nauczysz się tekstów mszalnych, szybko zrozumiesz, że modlitwy zostały
w znacznym stopniu zmienione. Nawet gdyby nie jednak zostały one zmodyfikowane,
to w czasie większości parafialnych Mszy spotykają nas jakieś innowacje. Nigdy
nie wiesz, co cię tam właściwie czeka. Nie ma tam poczucia majestatu tradycji
ani też wspólnego działania. Niektórzy składają ręce podczas odmawiania modlitwy
Ojcze Nasz, inni tego nie robią. Niektórzy podają sobie ręce podczas znaku
pokoju, inni nie.
Mężczyźni nie lubią tej nieprzewidywalności. Pragniemy porządku. Pragniemy
majestatu tradycji, aby podporządkować mu nasze działania.
6. Brak łaciny.
Niezależnie od tego, czy ci się to podoba, czy też nie, łacina jest językiem
Kościoła. Łacina nie zasługuje na deprecjonowanie jej i na to, aby pozostała
domeną kilka skrajnych tradycjonalistów. Jest niezbędna nam wszystkim,
katolikom. I wiecie co? Łacina brzmi niesamowicie męsko. Jest silna i
konkretna w swoich kadencjach. „Credo in unum Deum.” „Omnipotens Deus.”
„Adveniat Regnum Tuum”. Zaprzestanie odprawiania Mszy Świętej po łacinie nie
było nigdy intencją Soboru Watykańskiego II. Warto przeczytać dokumenty na ten
temat. Sobór Watykański II postulował odprawianie Mszy w języku łacińskim.
Łacina zapewnia nam także wyżej wspomniane poczucie zakorzenienia w tradycji.
Chroni liturgię przed ciągłymi rewizjami i nowymi tłumaczeniami, przed zmianami
zachodzącymi wraz z ewolucją języka. Łacina może początkowo wydawać się czymś
obcym albo dziwacznym, ale myślę, że przyciąga ona ludzi swoją potęgą. W pewnym
sensie szukamy inności we Mszach, jest to bowiem odkrywanie nowych terenów,
przystępowanie do czegoś wyjątkowego. Łacina zapewnia nam także
poczucie świadomości sakralności.
7. Umniejszanie roli Ofiary. Msza Święta jest
uobecnieniem Kalwarii. Ta prawda bywa jednak niestety ukrywana. Niektóre parafie
nie mają nawet krucyfiksu w pobliżu ołtarza. W efekcie sprawowanie liturgii
zaczyna przypominać coś na kształt celebrowania spożywania „wspólnego
posiłku”.
To osłabia wymowę Mszy Świętej i jej centralnej prawdy, którą stanowi ofiara
Chrystusa, dodająca nam sił do tego, abyśmy sami umieli się ofiarowywać za
innych. Mężczyźni kochają poświęcać się w słusznej sprawie. Szukają rozpaczliwie
możliwości oddania się czemuś większemu niż oni sami. Nie chcemy w kościele
„wspólnych posiłków”– możemy je dostać w każdym pubie.
Usunięcie bądź też deprecjonowanie elementu poświęcenia oddala ludzi od
świętości Mszy.
Dlaczego to ma znaczenie? Możesz teoretycznie – czytając to wszystko -
myśleć, że zwyczajnie się czepiam, albo że krytykuję zwykłą formę odprawiania
Mszy Świętej. To nieprawda.
Kocham Mszę i dlatego chcę, by była sprawowana najlepiej jak tylko można,
żeby była działaniem godnym Ludu Bożego. Poświęciłem czas na ten wpis,
ponieważ uważam, że transcendentność liturgii nie jest jedynie „opcją”. Jest
wszystkim, całością. A zdrowie liturgii, to zdrowie Kościoła.
Msza Święta to inkarnacją wiary w sensie dosłownym. Lex orandi, lex credendi.
To miejsce, gdzie wiara styka się z rzeczywistością naszego życia. I dokładnie z
tego powodu nie ma ważniejszej sprawy od konieczności utrzymania świętości
liturgii.
Powodem, dla którego aż 50 procent katolików nie wierzy w prawdziwą Obecność,
są Msze Święte odprawiane w taki sposób, jak gdyby Obecność ta nie była prawdą.
Dzieje się tak nie tylko za sprawą braku określonych słów, ale i też z powodu
zaniechania gestów pełnych czci i szacunku dla sacrum.
Kiedy liturgia jest zwyczajnie słaba, zaczynają ją zastępować programy
telewizyjne, kluby, książki etc. Liturgia zaczyna wydawać się czymś banalnym –
szczególnie mężczyznom, którzy utracili miłość do tej pięknej
rzeczywistości.
W efekcie będą się oni męczyć i robić wszystko na pół gwizdka – bez
zaangażowania... w najlepszym przypadku. Oczywiście, że mimo wszystko mężczyźni
powinni uczestniczyć we Mszach Świętych. Chodzi tu jednak o coś innego, a
mianowicie o fakt, że źle sprawowana liturgia nie będzie stanowiła dla nich
inspiracji do świętości albo do poświęcenia. Nigdy.
Jeśli wrócimy do świętej i starej liturgii, gwarantuję, że zauważymy
nową dynamikę w Kościele: więcej nawróceń, więcej powołań. I więcej mężczyzn,
którzy ponownie obejmą przywództwo w sprawach wiary.
The Catholic Gentleman
Źródło: Polonia Christiana
Wyróżnienia w tekście i zdjęcia pochodzą od redakcji.
|