z Watykanu
Benedykt XVI w Boże Ciało o potrzebie sacrum w kulcie Eucharystii |
|
2012-06-10
Drodzy bracia i siostry!
Dziś wieczór chciałbym zastanowić się z wami nad dwoma wzajemnie powiązanymi
aspektami tajemnicy Eucharystii: kultem Eucharystii i jej sakralnością. Ważne
jest ich przemyślenie, aby je ustrzec przed wizjami niepełnymi tej tajemnicy -
takimi, jak te, które miały miejsce w niedawnej przeszłości.
Chodzi przede wszystkim o refleksję na temat wartości kultu eucharystycznego,
a zwłaszcza adoracji Najświętszego Sakramentu. Jest to doświadczenie, które
także dziś wieczorem będziemy przeżywali po Mszy św., przed procesją, podczas
jej trwania i na jej końcu. Jednostronna interpretacja Soboru Watykańskiego II
uszczupliła ten wymiar, ograniczając w praktyce Eucharystię do wydarzenia jej
sprawowania. Rzeczywiście bardzo ważnym było uznanie centralnej roli celebracji,
w której Pan wzywa swój lud, gromadzi go wokół podwójnego stołu: Słowa i Chleba
życia, karmi go i jednoczy ze sobą w Ofierze eucharystycznej. To docenienie
zgromadzenia liturgicznego, w którym Pan sprawia i dokonuje swą tajemnicę
komunii pozostaje oczywiście ważne, ale należy je umieścić w słusznej
równowadze. W rzeczywistości - jak to często bywa - aby podkreślić jeden aspekt,
dochodzi do poświęcenia innego. W tym przypadku zaakcentowanie sprawowania
Eucharystii nastąpiło ze szkodą dla adoracji jako aktu wiary i modlitwy do Pana
Jezusa, obecnego w sakramencie ołtarza. To zachwianie równowagi wpłynęło również
na życie duchowe wiernych. Rzeczywiście, skupiając całą relację z Jezusem
obecnym w Eucharystii jedynie na wydarzeniu Mszy św., grozi nam ogołocenie
pozostałego czasu i przestrzeni egzystencjalnej z Jego obecności. W ten sposób
mniej się dostrzega poczucie stałej obecności Jezusa wśród nas i z nami,
obecności konkretnej, bliskiej, pośród nas, jako „bijące serce” miasta, kraju,
terytorium z jego różnymi wyrażeniami i działaniami. Sakrament miłości Chrystusa
powinien przenikać całe życie codzienne.
Doprawdy błędem jest przeciwstawianie celebracji i adoracji, jak gdyby ze
sobą konkurowały. Jest dokładnie odwrotnie: kult Najświętszego Sakramentu
stanowi jakby „środowisko duchowe”, w którym wspólnota może sprawować
Eucharystię dobrze i w prawdzie. Tylko wtedy, gdy ją poprzedza, gdy jej
towarzyszy i następuje po niej ta wewnętrzna postawa wiary i adoracji, liturgia
może wyrazić swoje pełne znaczenie i wartość. Spotkanie z Jezusem we Mszy św.
dokonuje się prawdziwie i w pełni, kiedy wspólnota jest w stanie rozpoznać, że
On w sakramencie zamieszkuje swój dom, czeka na nas, zaprasza nas do swojego
stołu, a następnie kiedy zgromadzenie się rozchodzi – pozostaje z nami ze swą
obecnością dyskretną i milczącą, oraz towarzyszy nam poprzez swoje
wstawiennictwo, nadal zbierając nasze duchowe ofiary i ofiarowując je Ojcu.
W związku z tym chciałbym podkreślić doświadczenie, które będziemy również
przeżywać razem dzisiejszego wieczoru. W chwili adoracji wszyscy jesteśmy na tym
samym poziomie, klęcząc przed Sakramentem Miłości. Kapłaństwo wspólne i służebne
są ze sobą zjednoczone w kulcie eucharystycznym. Jest to bardzo piękne i
znaczące doświadczenie, które przeżywaliśmy przy różnych okazjach w bazylice św.
Piotra, a także podczas niezapomnianych czuwań z młodzieżą – chciałbym
przypomnieć na przykład te w Kolonii, Londynie, Zagrzebiu czy Madrycie. Jest to
oczywiste dla wszystkich, że te chwile czuwania eucharystycznego przygotowują
sprawowanie Mszy św., przygotowują serca na spotkanie, tak, że staje się ono
jeszcze bardziej owocne. Długie przebywanie razem w ciszy przed Panem obecnym w
swoim sakramencie, jest jednym z najbardziej autentycznych doświadczeń naszego
bycia Kościołem, które komplementarnie idzie w parze ze sprawowaniem
Eucharystii, słuchając Słowa Bożego, śpiewając, przystępując wspólnie do stołu
Chleba Życia. Nie można oddzielać komunii i kontemplacji – łączą się one ze
sobą. Aby komunikować się naprawdę z inną osobą, muszę ją znać, umieć stać w
milczeniu obok niej, słuchać jej, patrzeć na nią z miłością. Prawdziwa miłość i
prawdziwa przyjaźń zawsze żyją tą wymianą spojrzeń, intensywnym milczeniem,
wymownym, pełnym szacunku i czci, tak, by spotkanie było przeżywane głęboko, w
sposób osobowy, a nie powierzchownie. Niestety, kiedy brakuje tego wymiaru,
także sama Komunia sakramentalna może stać się z naszej strony powierzchownym
gestem. Natomiast w prawdziwej Komunii, przygotowanej przez rozmowę modlitwy i
życia, możemy wypowiedzieć Panu słowa zaufania, takie jak niedawno powtórzone w
psalmie responsoryjnym: „Jam sługa Twój, syn Twej służebnicy. Ty rozerwałeś moje
kajdany. Tobie złożę ofiarę pochwalną i wezwę imienia Pana (Psalm 115,
16-17).
Chciałbym teraz pokrótce przejść do drugiego aspektu: sakralności
Eucharystii. Tutaj także, w niedawnej przeszłości odczuliśmy pewne
niezrozumienie autentycznego orędzia Pisma Świętego. Chrześcijańska nowość w
odniesieniu do kultu znalazła się pod wpływem pewnej zeświecczonej mentalności
lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku. To prawda i pozostaje
to nadal ważne, że istota kultu nie polega już na obrzędach i starożytnych
ofiarach, ale jest w samym Chrystusie, w Jego osobie, Jego życiu, Jego misterium
paschalnym. A jednak z tej zasadniczej nowości nie należy wnioskować, że nie ma
już sacrum, lecz że znalazło ono swoje wypełnienie w Jezusie Chrystusie,
wcielonej boskiej Miłości. Stanowiący drugie dzisiejsze czytanie fragment z
listu do Hebrajczyków, mówi nam właśnie o nowości kapłaństwa Chrystusa
„arcykapłana rzeczy przyszłych” (Hbr 9, 11), ale nie mówi, że kapłaństwo już się
skończyło. Chrystus „jest pośrednikiem Nowego Przymierza” (Hbr 9, 15),
ustanowionego w Jego krwi, która oczyszcza „nasze sumienia z martwych uczynków”
(Hbr 9,14). On nie zniósł sacrum, ale doprowadził je do wypełnienia
rozpoczynając nowy kult, który jest całkowicie duchowy, ale który jednakże,
dopóki jesteśmy na drodze w czasie, posługuje się jeszcze znakami i obrzędami,
których zabraknie jedynie u kresu, w niebiańskiej Jerozolimie, gdzie nie będzie
więcej świątyni (por. Ap 21, 22). Dzięki Chrystusowi sakralność jest
prawdziwsza, bardziej intensywna i tak jak w przypadku przykazań, także bardziej
wymagająca! Nie wystarcza przestrzeganie rytualne, ale konieczne jest
oczyszczenie serca i zaangażowania życia.
Chciałbym także podkreślić, że sacrum ma funkcję edukacyjną, a jego
zniknięcie nieuchronnie zubaża kulturę, a w szczególności formację nowych
pokoleń. Jeśli na przykład w imię wiary zeświecczonej, nie potrzebującej już
świętych znaków, zostałaby zniesiona ta miejska procesja Bożego Ciała, wymiar
duchowy Rzymu byłby „ukryty”, a nasze świadomość osobista i wspólnotowa byłaby w
ten sposób osłabiona. Albo też pomyślmy o matce i ojcu, którzy w imię
zdesakralizowanej wiary pozbawiliby swoje dzieci wszelkiej rytualności
religijnej: w istocie pozostawiliby otwarte pole dla tak wielu namiastek
obecnych w społeczeństwie konsumpcyjnym, dla innych obrzędów i innych znaków,
które łatwiej mogłyby stać się bożkami. Bóg, nasz Ojciec nie tak uczynił w
stosunku do ludzkości: posłał swego Syna na świat nie po to, aby znosić, ale aby
wypełnić także sacrum. U szczytu tej misji, na Ostatniej Wieczerzy Jezus
ustanowił sakrament swego Ciała i swojej Krwi, pamiątkę swej Ofiary paschalnej.
Czyniąc tak postawił siebie w miejsce dawnych ofiar, ale uczynił to w obrębie
obrzędu, którego zachowywanie powierzył apostołom, jako najwyższy znak
prawdziwego Sacrum, którym jest On sam. Z tą wiarą, drodzy bracia i siostry,
sprawujemy dziś i każdego dnia tajemnicę eucharystyczną i adorujemy Go jako
centrum naszego życia i serce świata. Amen.
Benedykt XVI
|