Msza św. w nadzwyczajnej formie rytu u ojców karmelitów
***
Wkrótce minie siedem lat mojego kapłaństwa. Przez cały ten okres pragnąłem
nauczyć się celebrowania mszy trydenckiej, zrozumieć formę nadzwyczajną mszy
świętej.
W najbliższy piątek wstąpię po stopniach ołtarza Bożego po raz pierwszy w tym
właśnie celu, po raz pierwszy, by publicznie odprawić mszę solenną. Pomyślałem,
że wielu księżom, którzy również pragną osiągnąć ten cel, i podobnie jak ja nie
dysponują wielką ilością czasu, przyda się rodzaj przewodnika krok po kroku.
1) W dniach, gdy nie odprawiacie mszy z ludem, ale z uzasadnionych powodów
celebrujecie mszę prywatną, czyli samotnie lub z ministrantem, odprawiajcie
formę zwyczajną po łacinie. Czytania i formularze mszalne niech będą w języku
narodowym, natomiast wszystko poza tym, lub możliwie najwięcej – po łacinie.
Zacznijcie od modlitwy eucharystycznej i aklamacji, by przyzwyczaić mózg i język
do praktyki łaciny. Nawet ktoś, kto niewiele uczył się tego języka, powinien dać
sobie radę.
2) Poszerzajcie umiejętności stopniowo. Nawet jeśli na początku będziecie
odmawiać części łacińskie po cichu, to też dobrze. Powoli zacznijcie mówić
głośno fragmenty, wygładzając płynność słowo po słowie, potem zdanie po zdaniu.
W miarę możliwości, w zależności od parafii, wprowadzajcie pewne elementy po
łacinie do celebracji mszy parafialnych. Radziłbym zacząć od mszy w dni
powszednie...
3) Gdy już się uda to osiągnąć, weźcie udział we mszy tradycyjnej siedząc w
prezbiterium, na tyle, na ile to możliwe. Wyobrażam sobie, że każdy wie, gdzie
odprawia się taką mszę w jego mieście czy diecezji. Księża ją odprawiający będą
więcej niż zadowoleni, że mogą was na niej gościć, nawet jeśli poprzestaniecie
tylko na asyście z ławki. GDY ZNAJOMI KSIĘŻA MÓWIĄ MI: „Ale ja nie będę
wiedział, co mam robić!”, odpowiadam: „Nic ksiądz nie musi robić!”. Oczywiście
poza modleniem się. Proszę pamiętać, że nie ma koncelebracji, należy tylko zająć
miejsce i wziąć udział w najpiękniejszym wydarzeniu, jakie oferuje to miejsce.
Choć raz wreszcie skorzystajcie!
4) Zakupcie wielką księgę, jeśli jej jeszcze nie macie. Ależ tak, już czas
zaopatrzyć się w Mszał z 1962 roku. Sugerowałbym również nabycie mszału
dwujęzycznego (rodzaj mszalika dla świeckich), bardzo przydatnego na początku
przy modlitwach u stopni ołtarza, zawierającego tłumaczenia modlitw na prawej
stronie. Jeśli ktoś posiada ipada, można załadować aplikację iMass z Bractwa
Świętego-Piotra. Tam istnieje możliwość ustawienia na jednej stronie łaciny i
języka angielskiego, a także otwarcia okna wideo, co pozwala śledzić gesty
kapłana w trakcie mszy. Dla mnie coś takiego okazało się niezwykle przydatne,
tym bardziej, że można tam również znaleźć mszę z danego dnia, co potem ułatwia
jej odnalezienie w wielkiej księdze (i to naprawdę bardzo pomaga!).
W czasie wolnym (tak, wiem, tego wam właśnie brakuje!), przeglądajcie mszał i
oswajajcie się z nim.
5) Następnie, podczas waszej kolejnej mszy „nadzwyczajnej” zagadnijcie
ceremoniarza lub celebransa i zapytajcie go: „Czy mogę prosić o pomoc?” Każdy
kto godny jest tego imienia odpowie: „Naturalnie!” Mnie prowadził ceremoniarz z
Una Voce przez cały mszał i rubryki mszy. Po osiągnięciu tego etapu, możecie
pomyśleć o zaopatrzeniu się w tablice ołtarzowe. Powinna być możliwość
znalezienia ich i wydrukowania z Internetu.
6) Przejdźcie z formy zwyczajnej na nadzwyczajną w prywatnych celebracjach w
dalszym ciągu doskonaląc swe umiejętności.
7) Zaproponujcie, że weźmiecie udział w celebracji jako diakon lub subdiakon
podczas mszy solennej.
8) Wyjdźcie na środek i zacznijcie celebrować!
W moim przypadku proces ten trwał prawie sześć miesięcy. Czasami nie było
żadnego postępu, innymi razy, gdy miałem więcej czasu, nadrabiałem z nawiązką. W
każdym razie starałem się posuwać się zawsze odrobinę do przodu.
Wasze kapłaństwo na to zasługuje! Mnie to pomogło w lepszym celebrowaniu
formy zwyczajnej. Teraz odprawiam z większym szacunkiem i bardziej doceniam mszę
świętą.
Jako księża zapewne dźwigacie wiele obowiązków i nauka oraz regularny rozwój
nowej umiejętności zdaje się wam być dodatkowym ciężarem, dlatego radzę:
podzielcie wszystko na drobne etapy, stwórzcie kalendarz zadań dostosowany do
własnego rytmu i do dzieła!