My, którzy przyjęliśmy sakrament święceń, nazywamy siebie
„kapłanami”. Autor nie przypomina sobie, aby którykolwiek ksiądz powiedział
kiedyś: „Zostałem wyświęcony na żertwę”, nie powiedział też nigdy: „Studiuję,
aby stać się żertwą”. Ten aspekt wydawał się niemal obcy kapłaństwu. Seminarium
zawsze kazało nam być „dobrymi” kapłanami; nigdy nie powiedziano nam, abyśmy
byli ochotnymi żertwami. A jednak czyż Chrystus, Kapłan, nie był Żertwą? Czyż
nie przyszedł po to, aby umrzeć? Nie ofiarował baranka, wołu ani gołębi; nigdy
nie ofiarował niczego poza samym sobą.
Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze i
dani na wdzięczną wonność Bogu. (Ef 5,2) Pogańscy kapłani, kapłani
starotestamentowi, szamani – wszyscy oni składali ofiarę z czegoś poza samymi
sobą. Ale nie nasz Pan. On był Kapłanem-Żertwą (Sacerdos-Victima).
Ponieważ jest właśnie tak, to podobnie jak tracimy wiele z
życia Chrystusa, nie ukazując cienia Krzyża rzuconego nawet na żłóbek, na
warsztat ciesielski i na Jego publiczną działalność, tak okaleczamy koncepcję
naszego kapłaństwa, jeśli abstrahujemy od stawania się żertwą w ramach
kontynuacji Jego Wcielenia.