21. listopada A.D. 2024 Sanctus, Sanctus, Sanctus Dominus Deus Sabaoth. Pleni sunt caeli et terra gloria Tua.
Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów. Cała ziemia pełna jest Jego chwały. (Iz 6,3)     


   Chcę otrzymywać ciekawe
   wiadomości na e-mail:

    

Wywiad z ks. Robertem kardynałem Sarah o sile ciszy


Poniżej wywiad z ks. Robertem kardynałem Sarah na temat "Siły ciszy" i dyktatury hałasu, który ukazał się w październiku 2016 r. w numerze francuskiej gazety La Nef. Wywiad został przeprowadzony przy okazji publikacji nowej książki kardynała pt. „La Force du silence” (Moc milczenia: przeciw dyktaturze hałasu).

La Nef: Ta książka, którą oferuje ksiądz kardynał swoim czytelnikom to prawdziwa, duchowa medytacja ciszy. Z czego wynika taka głęboka refleksja, jaka zazwyczaj nie jest oczekiwana od prefekta Kongregacji Kultu Bożego, odpowiedzialnego za dokumenty, które wpływają bardzo konkretnie na życie Kościoła?

Robert kardynał Sarah: „Pierwszym językiem Boga jest cisza”. Komentując tę piękną, bogatą myśl świętego Jana od Krzyża, Thomas Keating, w swojej pracy „Zaproszenie do miłości”, pisze: "Wszystko inne jest nieudolnym tłumaczeniem. Aby zrozumieć ten język, musimy nauczyć się milczeć i spocząć w Bogu."

Nadszedł czas, aby odkryć prawdziwą hierarchię ważności. Nadszedł czas, by postawić Boga z powrotem w centrum naszego zainteresowania, w centrum naszych działań i naszego życia: w jedynym miejscu, które On powinien zajmować. W ten sposób nasza chrześcijańska podróż będzie orbitować wokół tej Skały, nabierać kształtu w świetle wiary i karmić się w modlitwie, która jest momentem cichego i indywidualnego spotkania, podczas którego człowiek staje z Bogiem twarzą w twarz, by Go adorować i wyrażać swoją synowską miłość do Niego.

Nie oszukujmy się. To jest naprawdę pilna sprawa: na nowo odkryć sens Boga. Teraz Ojciec pozwala zbliżyć się do Niego tylko w milczeniu. Tym, czego Kościół potrzebuje dziś najbardziej, nie jest reforma administracyjna, kolejny program duszpasterski, czy też zmiana strukturalna. Program już istnieje: ten, który zawsze mieliśmy, zaczerpnięty z Ewangelii i z żywej Tradycji. Jest nim skoncentrowanie na samym Chrystusie, którego musimy poznać, kochać i naśladować, aby żyć w Nim i przez Niego, aby przekształcić nasz świat, który ulega degradacji, ponieważ ludzie żyją tak, jakby Bóg nie istniał. Jako kapłan, jako pasterz, jako prefekt, jako kardynał, moim priorytetem jest, aby głosić, że tylko Bóg może zaspokoić ludzkie serce.

Myślę, że jesteśmy ofiarami powierzchowności, egoizmu i ducha światowego, które są rozpowszechniane w naszym społeczeństwie sterowanym przez media. Jesteśmy pochłonięci walką o wpływy, konfliktami międzyludzkimi, narcystycznym, próżnym aktywizmem. Rozsadza nas duma i pretensjonalizm więźniów żądzy władzy. Ze względu na tytuły, obowiązki zawodowe lub kościelne, godzimy się na zgniłe kompromisy. Ale to wszystko przemija jak mgła. W mojej nowej książce chciałem zaprosić chrześcijan i ludzi dobrej woli, aby wejść w ciszę. Bez niej żyjemy w złudzeniu. Jedyną rzeczywistością, która zasługuje na uwagę, jest sam Bóg, a Bóg milczy. On czeka na nasze milczenie, aby objawić się nam.

Odzyskanie poczucia ciszy jest zatem priorytetem, pilną koniecznością.

Cisza jest ważniejsza niż jakakolwiek inna praca ludzka, bo ona wyraża Boga. Prawdziwa przemiana pochodzi z ciszy - prowadzi nas do Boga i do innych tak, że możemy stawić się w pokorze na ich usługi.

Dlaczego idea ciszy jest tak istotna? Czy cisza jest konieczna, aby znaleźć Boga? I w jaki sposób "jest największą wolnością człowieka"? Jako "wolność", jest cisza praktyką ascetyczną?

Kard. Sarah: Cisza nie jest ideą, jest drogą, która umożliwia ludziom zbliżenie się do Boga.

Bóg jest ciszą, a ta boska cisza mieszka w człowieku. Żyjąc z milczącym Bogiem, i w Nim, sami stajemy się cisi. Nic z większą łatwością nie sprawi, że odkryjemy Boga, jak przez ciszę wpisaną w serce naszego jestestwa.

Nie boję się stwierdzić, że bycie dzieckiem Boga jest bycie dzieckiem ciszy.

Osiągnięcie wyciszenia jest walką i jest formą ascezy. Tak, trzeba odwagi, by uwolnić się od wszystkiego, co obciąża nasze życie, bo niczego tak bardzo nie kochamy jak wygląd, łatwość i pozory zewnętrzne. Wyrywany ze swojego wnętrza, przez swoją potrzebę wypowiedzenia wszystkiego, gadatliwy człowiek nie daje sobie rady, będąc daleko od Boga, niezdolny do jakiejkolwiek głębokiej, duchowej aktywności. W przeciwieństwie do tego, cichy człowiek jest wolnym człowiekiem. Światowe łańcuchy nie mają nad nim żadnej władzy.

Żadna dyktatura nie może nic zrobić przeciwko cichemu człowiekowi. Nie można ukraść człowiekowi milczenia.

Myślę o moim poprzedniku na Stolicy Konakry w Gwinei, arcybiskupie Raymondzie Marii Tchidimbo. Pozostawał on w więzieniu przez prawie dziewięć lat, prześladowany przez dyktaturę marksistowską. Nie wolno mu było spotykać się lub rozmawiać z kimkolwiek. Cisza narzucona przez strażników stała się miejscem spotkania z Bogiem. W tajemniczy sposób, jego cela stała się prawdziwym "nowicjatem", a nędzny, obskurny pokoik pozwolił mu w jakiś sposób zrozumieć wspaniałą ciszę nieba.

Czy można jeszcze zrozumieć znaczenie milczenia w świecie, gdzie poziom hałasu, we wszystkich jego formach, nigdy nie spada? Czy jest to nowa sytuacja "nowoczesności" z jej mediami, telewizją i Internetem, czy ten hałas zawsze był charakterystyczny dla „świata”?

Kard. Sarah: Bóg jest ciszą, a diabeł hałaśliwy. Od samego początku, szatan stara się maskować swoje kłamstwa pod zwodniczą, rezonującą agitacją. Chrześcijanin ma obowiązek wobec siebie, żeby nie być z tego świata. To do niego należy aby odwrócić się od zgiełku tego świata, od jego plotek, które prowadzą donikąd, bo lepszym jest zwrócenie się ku temu, co jest zasadnicze: Bóg.

Nasz pracowity, technologiczny wiek uczynił nas jeszcze bardziej chorymi. Hałas stał się jak narkotyk, od którego współcześni ludzie są uzależnieni. Ze swoim odświętnym wyglądem, hałas jest jak wir, który odwodzi od spojrzenia sobie w twarz i konfrontacji z wewnętrzną pustką. Jest to diaboliczne kłamstwo. Przebudzenie może być tylko brutalne.

Nie boję się wezwać wszystkich ludzi dobrej woli do przystąpienia do pewnej formy ruchu oporu. Co stanie się z naszym światem, jeśli nie można znaleźć w nim oaz ciszy?

W burzliwej powodzi łatwych, pustych słów, zachowanie milczenia przybiera wygląd słabości. W nowoczesnym świecie, cichy człowiek staje się kimś, kto nie wie, jak się bronić. Jest on "pod-człowiekiem" w odniesieniu do samozwańczego silnego człowieka, który miażdży i zatapia innych w powodzi swoich słów. Ten cichy człowiek to o jednego za dużo. To jest u nowoczesnych ludzi głęboką przyczyną pogardy i nienawiści dla cichych istot, przyczyną ich odrażających zbrodni przeciw nienarodzonym dzieciom, chorym lub osobom u schyłku życia. Te istoty ludzkie są wspaniałymi prorokami ciszy. Wraz z nimi, nie boję się twierdzić, że kapłani nowoczesności, którzy wypowiedzieli swego rodzaju wojnę milczeniu, przegrali bitwę. Ponieważ możemy milczeć w środku największego zamętu, nikczemnych zawirowań, pośród zgiełku i krzyku tych piekielnych urządzeń, które zapraszają nas do aktywności, wyrywając wszelki transcendentny wymiar i życie wewnętrzne z nas.

 

Chociaż wewnętrzny człowiek szuka ciszy, aby znaleźć Boga, czy sam Bóg zawsze jest milczący? I jak mamy rozumieć to, co niektórzy nazywają "milczeniem Boga" w odniesieniu do niewypowiedzianie złych tragedii takich jak Holocaust, gułagi ...? Mówiąc bardziej ogólnie, czy istnienie zła może podważać "wszechmoc" Boga?

Kard. Sarah: To pytanie prowadzi nas do bardzo głębokiej tajemnicy. W Wielkiej Kartuzji [macierzystym klasztorze zakonu kartuzów], rozważaliśmy głęboko tę kwestię z generałem zakonu o. Dyzmą de Lassus.

Bóg nie chce zła. Niemniej jednak pozostaje zdumiewająco milczący w obliczu naszych prób. Mimo wszystko, cierpienie nie stawia wszechmocy Bożej pod znakiem zapytania, z dala od niego. Raczej ukazuje Go nam. Wciąż słyszę głos dziecka, które przez łzy zapytało mnie: "Dlaczego Bóg nie uratował mojego ojca, żeby nie został zamordowany?" W swoim tajemniczym milczeniu, Bóg objawia się we łzach wylanych przez to dziecko, a nie w porządku światowym, który byłby usprawiedliwieniem tych łez. Bóg ma swój tajemniczy sposób bycia blisko nas, w naszych doświadczeniach. On jest silnie obecny w naszych próbach i cierpieniach. Jego siłą staje się cisza, ponieważ objawia ona Jego nieskończoną taktowność, Jego miłującą czułość dla tych, którzy cierpią. Zewnętrzne oznaki nie zawsze są najlepszym dowodem bliskości. Milczenie objawia współczucie Boga, fakt, że bierze On udział w naszych cierpieniach. Bóg nie pragnie zła. A im bardziej potworne zło, tym wyraźniej widać, że Bóg w nas jest pierwszą ofiarą.

Zwycięstwo Chrystusa nad śmiercią i grzechem dopełniło się w wielkiej ciszy krzyża. Bóg objawia całą swoją moc w tej ciszy, której żadne barbarzyństwo nigdy nie będzie w stanie skalać.

Kiedy udałem się do krajów, które przeżywają gwałtowność głębokich kryzysów, cierpień i tragicznych nieszczęść, takich jak Syria, Libia, Haiti, Filipiny po wyniszczającym tajfunie, zauważyłem, że niema modlitwa jest ostatnim skarbem tych, którym nic nie zostało. Milczenie jest ostatnim okopem, gdzie nikt nie może wejść, jedynym pomieszczeniem, w którym panuje pokój, miejsce w którym cierpienie na chwilę składa broń. W cierpieniu ukryjmy się w twierdzy modlitwy.

Wtedy moc strażników nie jest już ważna. Przestępcy mogą zniszczyć wszystko z wściekłością, ale niemożliwe jest dla nich włamać się i wejść w ciszę, w serce, w sumienie człowieka, który modli się i zanurza się w Bogu. Bicie cichego serca, nadzieja, wiara i zaufanie Bogu pozostają niezatapialne. Na zewnątrz, świat może stać się polem ruin, ale wewnątrz naszej duszy, w najgłębszej ciszy, Bóg czuwa. Wojny i pasma nieszczęść nigdy nie będą lepsze od Boga w nas. W obliczu zła i milczenia Boga, zawsze musimy wytrwać w modlitwie i wołać po cichu, mówiąc z wiarą i miłością:

"Szukałem Cię, Jezu!

Słyszałem, że płaczesz z radości

przy narodzinach dziecka.

Widziałem Cię, wyglądając wolności

przez kraty więzienia.

Szedłem blisko Ciebie,

kiedy żebrałeś o kawałek chleba.

Słyszałem, jak wyjesz z żalu

gdy na dzieci spadały bomby.

Odkryłem Cię w pomieszczeniach szpitala,

poddany traktowaniu bez miłości.

Teraz, gdy Cię znalazłem,

Nie chcę Cię znowu stracić.

Proszę, naucz mnie kochać Cię. "

 

Z Jezusem lepiej znosimy nasze cierpienia i próby.

 

Jaką rolę przypisuje ks. kardynał ciszy w naszej łacińskiej liturgii? Gdzie ją ksiądz widzi i jak pogodzić ciszę z uczestnictwem?

Kard. Sarah: Przed majestatem Boga tracimy nasze słowa. Kto odważy się mówić przed Wszechmocnym? Święty Jan Paweł II widział w ciszy sedno każdej postawy modlitewnej, bo to cisza wypełniona obecnością pełną adoracji objawia "pokorną akceptację ograniczoności stworzenia w obliczu nieskończonej transcendencji Boga, który nie przestaje objawiać się jako Bóg-Miłość." Odrzucenie tej ciszy, wypełnionej ufną bojaźnią i uwielbieniem jest odrzuceniem Bożej możliwości zawładnięcia nami przez Jego miłość i Jego obecność. Święte milczenie jest więc miejscem, gdzie możemy spotkać Boga, bo przychodzimy do niego z odpowiednią postawą człowieka, który drży i boi się zbliżyć mając ufną nadzieję. My kapłani musimy uczyć się na nowo synowskiej bojaźni Bożej i sakralnego charakteru naszych relacji z Nim. Musimy uczyć się na nowo drżeć z zadziwieniem przed świętością Boga i niebywałą łaską naszego kapłaństwa.

Milczenie uczy nas głównych reguł życia duchowego: znajomość ich nie sprzyja intymności, wręcz przeciwnie, odpowiedni dystans jest warunkiem zjednoczenia. To właśnie po drodze adoracji ludzkość kroczy ku miłości. Święte milczenie otwiera drogę do mistycznej ciszy, pełnej kochającej bliskości. Pod jarzmem świeckiego rozumu, zapomnieliśmy, że wyłącznie świętość i kult są przepustką do życia duchowego. Dlatego nie waham się stwierdzić, że święte milczenie jest kardynalną zasadą całej liturgii.

W rzeczy samej to pozwala nam wejść do udziału w misterium, które jest sprawowane. Drugi Sobór Watykański podkreśla, że cisza jest uprzywilejowanym środkiem propagowania udziału ludu Bożego w liturgii. Intencją Ojców Soborowych było wskazanie, co jest prawdziwym udziałem w liturgii: wniknięcie w Boże misterium. Pod pretekstem uczynienia dostępu do Boga łatwiejszym, niektórzy chcieli, żeby wszystko w liturgii było od razu zrozumiałe, racjonalne, horyzontalne i ludzkie. Ale działając w taki sposób, istnieje ryzyko, iż zredukujemy święte misterium do dobrego samopoczucia. Pod pretekstem pedagogii, niektórzy księża oddają się niekończącym się komentarzom, które są płaskie i przyziemne. Czy ci duszpasterze boją się, że milczenie w obecności Najwyższego może wprawić w zakłopotanie wiernych? Czy oni myślą, że Duch Święty jest niezdolny do otwarcia serc na Boże Tajemnice przez wylanie na nich światła duchowej łaski?

Święty Jan Paweł II ostrzega nas: człowiek wchodzi do uczestnictwa w Bożej obecności "jedynie przyjmując postawę adoracyjnego milczenia, ponieważ u szczytu poznania i doświadczenia Boga znajduje się Jego absolutna transcendencja.”

Święte milczenie jest dobrem wiernych i duchowni nie mogą pozbawiać ich tego!

Milczenie jest tkaniną, z której nasza liturgia powinna być wykrojona. Nic nie powinno przerywać milczącej atmosfery, która jest jej naturalnym klimatem.

Nie jest pewnego rodzaju paradoksem, stwierdzanie potrzeby ciszy w liturgii, podczas gdy we Wschodnich liturgiach nie ma żadnych momentów ciszy, a są one szczególnie piękne, święte i pełne modlitwy?

Kard. Sarah: Ten komentarz jest mądry i pokazuje, że nie wystarczy zapisać "chwil milczenia", aby liturgia była przeniknięta świętą ciszą.

Cisza jest postawą duszy. Nie jest to pauza pomiędzy dwoma obrzędami, jest sama w sobie w pełni obrzędem.

Oczywiście, ryty wschodnie nie przewidują momentów ciszy podczas Boskiej Liturgii. Niemniej jednak, są one głęboko zapoznane z apofatycznym wymiarem modlitwy przed Bogiem, który jest "niepojęty, niezrozumiały i nieuchwytny". Boska Liturgia jest niejako zanurzona w tajemnicy. Celebrowana jest za ikonostasem, który dla wschodnich chrześcijan jest zasłoną chroniącą tajemnicę. Wśród nas łacinników, cisza jest dźwiękowym ikonostasem. Milczenie jest formą mistagogii, umożliwia nam wejście w tajemnicę bez jej naruszenia. W liturgii język tajemnic milczy. Cisza nie zakrywa, ona objawia się w głębi.

Święty Jan Paweł II uczy nas, że "tajemnica ciągle sama się zasłania, przykrywa się ciszą, w celu uniknięcia tworzenia bożka w miejscu Boga." Chcę dzisiaj oświadczyć, że ryzyko, iż chrześcijanie staną się bałwochwalcami, jest wielkie. Więźniowie zgiełku niekończącego się ludzkiego przemawiania nie jesteśmy daleko od stworzenia kultu według naszych własnych wymiarów, jakiegoś boga na nasze własne podobieństwo. Jak zauważył kardynał Godfried Danneels "głównym błędem zachodniej liturgii, tak jak jest ona celebrowana w praktyce, jest to, że jest zbyt przegadana." Ojciec Faustin Nyombayré, rwandzki ksiądz mówi, że w Afryce "powierzchowność nie oszczędza liturgii lub para-religijnych spotkań, z których ludzie wracają zdyszani i spoceni, zamiast wypoczęci i pełni tego, co było celebrowane, aby lepiej żyć i być lepszym świadkiem." Celebracje czasem stają się głośne i wyczerpujące. Liturgia jest chora. Najbardziej uderzającym symbolem tej choroby jest wszechobecność mikrofonu. Stało się on tak nieodzowny, że ludzie dziwią się, jak ktokolwiek mógł celebrować liturgię, zanim wynaleziono mikrofon!

Hałas z zewnątrz i nasze własne wewnętrzne zakłócenia sprawiają, że jesteśmy obcy dla samych siebie. W środku szumu człowiek nie może przezwyciężyć popadania w banał: jesteśmy powierzchowni, w tym co mówimy, wypowiadamy puste przemowy, w których ciągle mówimy i mówimy... aż znajdziemy coś do powiedzenia, coś w rodzaju lekkomyślnej paplaniny, składającej się z żartów i słów, które zabijają. Jesteśmy powierzchowni także w tym, co robimy: żyjemy banałem, który jest rzekomo logiczny i moralny, i nie widzimy w tym niczego nienormalnego.

Często opuszczamy nasze hałaśliwe, powierzchowne celebracje bez napotkania w nich Boga i wewnętrznego pokoju, który On chce nam zaoferować.

Po lipcowej konferencji w Londynie, ksiądz kardynał powraca do tematu zwrócenia liturgii ku Wschodowi i chciałby zobaczyć zastosowanie tego w naszych kościołach. Dlaczego jest to takie ważne i jak widzi ksiądz kardynał wdrażanie tej zmiany?

Kard. Sarah: Cisza stawia zagadnienie, co jest istotą liturgii. Teraz liturgia jest mistyczna. Tak długo, jak zbliżamy się do liturgii z hałaśliwym sercem, będzie miała powierzchowny, ludzki wygląd. Cisza liturgiczna jest radykalnym i zasadniczym usposobieniem, jest nawróceniem serca. Teraz, aby być nawróconym, dosłownie, trzeba się odwrócić, skierować się do Boga. Nie ma prawdziwej ciszy w liturgii, jeśli nie jesteśmy z całego serca odwróceni do Pana. Musimy nawrócić się, zwrócić się do Pana, aby na niego patrzeć, kontemplować Jego oblicze i upaść do Jego stóp, by Go adorować. Mamy wzór: Maria Magdalena była w stanie rozpoznać Jezusa w wielkanocny poranek, bo obróciła się do Niego: "Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono". „Haec cum dixisset, conversa est retrorsum et videt Jesus stantem. - Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa” (J 20, 13-14).

Jak możemy osiągnąć tę wewnętrzną dyspozycję inaczej niż przez fizyczne zwrócenie się wszyscy razem, kapłan i wierni w stronę przychodzącego Pana, ku Wschodowi symbolizowanemu przez absydę, gdzie intronizowany jest krzyż?

Orientacja zewnętrzna prowadzi nas do orientacji wewnętrznej, którą symbolizuje (Orient = Wschód). Od czasów apostolskich, chrześcijanie byli zżyci z tym sposobem modlitwy. To nie jest kwestia celebrowania tyłem do ludu albo twarzą do wiernych, lecz ku Wschodowi, ad Dominum, w stronę Pana.

Taki sposób odprawiania promuje ciszę. Rzeczywiście, wtedy jest mniejszą pokusą dla celebransa aby zmonopolizować rozmowę. Skierowany twarzą w stronę Boga, jest mniej skłonny do stania się profesorem, który daje wykład podczas całej Mszy, sprowadzając ołtarz do roli podium, koncentrując się już nie na krzyżu, lecz na mikrofonie! Kapłan musi pamiętać, że jest tylko narzędziem w rękach Chrystusa, że musi być cicho, aby zrobić miejsce dla Słowa, i że nasze ludzkie słowa są śmieszne w porównaniu do jedynego Wiecznego Słowa.

Jestem przekonany, że kapłani nie używają tego samego tonu głosu, gdy celebrują Mszę zwróceni na Wschód. Jesteśmy o wiele mniej skłonni uważać się za aktorów, jak mówi Papież Franciszek!

Oczywiście, ten sposób celebracji, chociaż słuszny i pożądany, nie powinien być narzucany jako rewolucja. Wiem, że w wielu miejscach katecheza przygotowawcza pozwala wiernym zaakceptować i docenić zwrócenie się ku Wschodowi. Chciałbym, że ta kwestia nie stała się okazją do ideologicznego starcia pomiędzy frakcjami! Mówimy przecież o naszej relacji z Bogiem.

Jak już niedawno miałem okazję powiedzieć podczas prywatnej rozmowy z Ojcem Świętym, tutaj daję po prostu, z głębi serca, sugestie jako pasterz zaniepokojony o dobro wiernych. I nie zamierzam jednej praktyki przeciwstawiać drugiej. Jeśli nie jest to fizycznie możliwe, aby odprawiać ad orientem, to absolutnie konieczne jest, aby umieścić na ołtarzu wyraźnie widoczny krzyż, jako punkt odniesienia dla wszystkich. Chrystus na krzyżu jest chrześcijańskim Wschodem.


Ksiądz kardynał gorliwie broni soborowej Konstytucji o liturgii jednocześnie ubolewając nad faktem, że została tak źle wdrożona. Jak to wytłumaczyć z perspektywy ostatnich pięćdziesięciu lat? Czy to nie pasterze Kościoła są przede wszystkim za to odpowiedzialni?

Kard. Sarah: Myślę, że brakuje nam ducha wiary, gdy czytamy dokument soborowy. Urzeczony tym, co Benedykt XVI nazwał Soborem mediów, odczytujemy go zbyt po ludzku, szukając zerwania i przeciwieństw tam, gdzie katolickie serce musi dążyć do znalezienia odnowy w ciągłości. Bardziej niż kiedykolwiek musi nas prowadzić soborowe nauczanie zawarte w Sacrosanctum Concilium. Najwyższa pora, by wyciągnąć naukę z Soboru, zamiast wykorzystywać go do usprawiedliwiania naszego zaangażowania w kreatywność lub do bronienia naszych ideologii w liturgicznej świętej wojnie.

Wystarczy jeden przykład: Vaticanum II znakomicie opisał kapłaństwo chrzcielne wiernych jako zdolność do składania samych siebie w ofierze Ojcu z Chrystusem, tak aby stać się w Jezusie "świętą, czystą, nieskalaną Ofiarą". Mamy tu fundament teologiczny dla autentycznego uczestnictwa w liturgii.

Ta duchowa rzeczywistość powinna być doświadczana szczególnie na Ofiarowaniu, momencie gdy cały lud chrześcijański ofiaruje siebie, nie obok Chrystusa, ale w Nim, przez Jego ofiarę, która się dokona podczas konsekracji. Ponowne odczytanie Soboru pozwoliłby nam uniknąć naszych ofertoriów zniekształconych przedstawieniami, które mają więcej wspólnego z folklorem niż z liturgią. Zdrowa hermeneutyka ciągłości może nas doprowadzić do przywrócenia na honorowe miejsce starożytnych modlitw Ofiarowania, ponownie odczytanych w świetle Vaticanum II.

Wspomina ksiądz kardynał "reformę reformy", której, jak Eminencja mówi, ksiądz pragnie. Co powinno się na nią przede wszystkim składać? Mogłaby ona dotyczyć obu form rytu rzymskiego, czy tylko formy zwyczajnej?

Kard. Sarah: Liturgia zawsze musi być reformowana, aby być bardziej wierna swej mistycznej istocie. Co jest nazywane "reformą reformy", a co być może powinniśmy nazywać "wzajemnym ubogacaniem się obrzędów", przyjmując wyrażenie z nauczania Benedykta XVI, jest duchową koniecznością. W związku z tym dotyczy to obu form rytu rzymskiego.

Odrzucam tracenie naszego czasu na przeciwstawianie jednej liturgii drugiej albo rytu św. Piusa V rytowi bł. Pawła VI. Jest to kwestia wniknięcia w wielką ciszę liturgii. Konieczne jest, aby wiedzieć, jak być wzbogaconym wszystkimi formami liturgicznymi, łacińskimi lub wschodnimi. Dlaczego nadzwyczajna forma nie powinna być otwarta na udoskonalenia wytworzone przez reformę liturgiczną wprowadzoną po II Soborze Watykańskim? Dlaczego zwyczajna forma nie może odkryć na nowo starożytnych modlitw Ofiarowania, modlitw u stopni ołtarza lub nieco ciszy podczas niektórych części Kanonu?

Bez ducha kontemplacji liturgia pozostanie okazją do nienawistnych podziałów i konfliktów ideologicznych, do publicznego upokorzenia słabszych przez tych, którzy twierdzą, że posiadają jakąś władzę, podczas gdy liturgia powinna być miejscem naszej jedności i komunii w Panu. Dlaczego powinniśmy konfrontować się i brzydzić się sobą nawzajem? Wręcz przeciwnie, liturgia powinna doprowadzić nas „do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa... Tak więc, żyjąc prawdziwie w miłości sprawmy, by wszystko rosło ku Temu, który jest głową - ku Chrystusowi” (Ef 4:13-15).

W obecnym kontekście liturgicznym świata rytu łacińskiego w jaki sposób możemy przezwyciężyć nieufność, która pozostaje pomiędzy niektórymi wielbicielami dwóch form liturgicznych jednego rytu rzymskiego, którzy odrzucają odprawianie drugiej formy i patrzą na to z pewną pogardą?

Kard. Sarah: Zniszczenie liturgii jest zniszczeniem naszego stosunku do Boga i wyrazu naszej chrześcijańskiej wiary. Kardynał Charles Journet oświadczył: "Liturgia i katecheza to dwie szczęki szczypiec, którymi diabeł chce ukraść wiarę ludowi chrześcijańskiemu i zawładnąć Kościołem tak, aby zmiażdżyć, unicestwić i zniszczyć go całkowicie. Nawet dziś wielki smok czyha na kobietę, Kościół, gotowy pożreć jej dziecię.” Tak, diabeł chce byśmy byli przeciw sobie, w samym sercu sakramentu jedności i braterskiej komunii. To jest czas, aby ustała nieufność, pogarda i podejrzliwość. Nadszedł czas, aby odkryć katolickie serce. Jest czas, aby wspólnie, na nowo odkryć piękno liturgii, tak jak Ojciec Święty Franciszek zaleca nam, bo, jak mówi" piękno liturgii odzwierciedla obecność chwały naszego Boga promieniującego na Jego ludzi, którzy żyją i są pocieszeni " (Homilia podczas Mszy Krzyżma, 28 marca 2013).


Jaki był dla księdza kardynała ten wyjątkowy pobyt w Wielkiej Kartuzji?

Kard. Sarah: Dziękuję Bogu za to, że udzielił mi tej wyjątkowej łaski. I jak mógłbym nie wspomnieć całej wdzięczności w moim sercu i moich bezkresnych podziękowań dla o. Dyzmy de Lassusa za bardzo ciepłe przyjęcie? Chciałbym również pokornie prosić go o przebaczenie za wszystkie kłopoty, które mogły być spowodowane przeze mnie podczas mojego pobytu w jego klasztorze. Wielka Kartuzja jest domem Boga. Ona podnosi nas do Boga i stawia twarzą do Niego. Miejsce oferuje wszystko, co potrzebne, aby spotkać Boga: piękno przyrody, surowość pomieszczeń, ciszę, samotność i liturgię. Nawet jeśli mam w zwyczaju modlić się nocą, to nocna Liturgia Godzin w Wielkiej Kartuzji wywarła na mnie głębokie wrażenie: ciemność była czysta, cisza urodziła Obecność, tę Bożą. Noc schowała przed nami wszystko, izolując nas od siebie, ale jednocząc nasze głosy i hymny pochwalne, skierowała nasze serca, nasze spojrzenia i naszą myśl tak, by nie patrzeć na nic poza Bogiem. Noc jest matczyna, wspaniała i oczyszczająca. Ciemność jest jak fontanna, z której wyłaniamy się obmyci, zaspokojeni i głębiej zjednoczeni z Chrystusem i z innymi. Spędzanie dużej części nocy na modlitwie regeneruje. Powoduje, że stajemy się odrodzeni. Tutaj Bóg prawdziwie staje się naszym Życiem, naszą Siłą, naszym Szczęściem, Wszystkim dla nas. Czuję wielki podziw dla świętego Brunona, który, podobnie jak Eliasz, doprowadził tyle dusz na tę Bożą górę, aby zobaczyli i usłyszeli „szmer łagodnego powiewu” i pozwolili sobie być wezwanymi przez ten głos, który mówił do nas: "Co ty tu robisz, Eliaszu?" (1 Kr 19:11-13).

Tłumaczenie dla Sanctus.pl: Weronika N.

Moc milczenia: przeciw dyktaturze hałasu



  strona główna  |  mapa serwisu  |  ^góra strony   
Copyright © 2006-2007 SANCTUS.pl - Wszelkie prawa zastrzeżone

Kar. Robert Sarah
Bóg albo nic
Bóg albo nic

Peter Kwasniewski
Kryzys i odrodzenie. Tradycyjna liturgia łacińska a odnowa Kościoła
Kryzys i odrodzenie
Tradycyjna liturgia
łacińska a
odnowa Kościoła

Księgarnia Katolicka - Dewocjonalia Wałbrzych - Soczewki kontaktowe - Farby Rafil