Biskup Mering na Ars Celebrandi: Drzewo nie może istnieć bez korzeni |
|
„To, co mnie najbardziej zdumiewa, ale tak
radośnie zdumiewa, to fakt, że tą formą sprawowania
liturgii, która wcale nie jest prosta, najbardziej
interesują się młodzi ludzie” — powiedział ksiądz biskup
Wiesław Mering po Mszy św. solennej w nadzwyczajnej
formie rytu rzymskiego, odprawionej w jego
obecności (coram episcopo), 9 sierpnia 2016 roku w
bazylice licheńskiej.
Od chwili wydania przez papieża Benedykta XVI motu proprio „Summorum
Pontificum” obserwujemy konsekwentny wzrost
zainteresowania tradycyjną liturgią
łacińską w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego
oraz rytach zakonnych i lokalnych zarówno na świecie jak i w
Polsce. Jak Ksiądz Biskup postrzega miejsce i zadania
środowisk łacińskich we współczesnym Kościele?
Biskup Wiesław Mering: Otóż to, co mnie
najbardziej zdumiewa, ale tak radośnie zdumiewa, to
jest fakt, że tym rytem, tą formą sprawowania liturgii,
która wcale nie jest prosta, najbardziej interesuje się
wielu młodych ludzi. To jest piękne. Bo z różnych stron słyszymy
takie przepowiednie o tym, że chrześcijaństwo się
kończy, że wyczerpało swoje siły. Wydaje się, że wiele ośrodków —
zwłaszcza na zachodzie Europy, ale przecież także i w Polsce
— jest przekonanych, że powinniśmy już odejść do
lamusa. Tymczasem to zainteresowanie
młodych ludzi tą trudną, ale jednocześnie piękną,
pięknie sprawowaną liturgią, budzi dużo nadziei. Bo to się
ceni, co wiele kosztuje. Jeżeli jestem gotów wiele ofiarować,
wiele z siebie dać, żeby się czegoś nauczyć, żeby umieć
właściwie to sprawować, to musi to budzić
satysfakcję i radość. Tu w ogóle nie ma chyba najmniejszych
wątpliwości: ta liturgia, ten ryt, ma swoje miejsce w
historii i we współczesności. Możemy tylko
dziękować Panu Bogu, że Ojciec Święty Benedykt XVI tak właśnie rozstrzygnął, że dzisiaj
mogliśmy cieszyć się tym, w czym uczestniczyliśmy.
Jak Ksiądz Biskup myśli, dlaczego wśród młodych ludzi stary ryt
rzymski cieszy się takim zainteresowaniem?
Biskup Wiesław Mering: Dlatego, że młodym
ludziom próbuje się wmawiać, że mogą żyć niczym jak drzewa bez
korzeni. Drzewo bez korzenia nie jest w stanie żyć… żadna roślina.
Młodzi też bez tradycji, bez przekazywania
zwyczajów nie są w stanie odnaleźć swojego miejsca
w życiu. Dla mnie dowodem na to jest fakt, że tak wielu młodych wpada
w wszelkiego rodzaju depresje, traci poczucie sensu życia. To nie
są rzeczy, które wymyślam na rzecz tego wywiadu, tylko ja się z nimi
spotykam jako ksiądz, jako biskup. Dlatego uważam, że ci
młodzi poszukują korzeni — tego, co jest drogie ich
rodzicom, ich bliskim i im samym.
Ksiądz Biskup nawiązał do tego i też chciałabym o to
zapytać: Duże zainteresowanie tradycyjną
liturgią łacińską obserwujemy zwłaszcza wśród ludzi
młodych. Czy liturgia ta może pomagać w
kształtowaniu dobrej chrześcijańskiej
duchowości i pobożności wśród młodzieży?
Biskup Wiesław Mering: Myślę, że jest to prawda, z
dwóch powodów: raz dlatego, że ukazuje, że nie wszystko będziemy
wiedzieli o Bogu do końca. Liturgia łacińska sprawowana
w tej formie bardzo silnie — bez nazywania nawet
rzeczy po imieniu — wskazuje na tajemnicę: jeżeli chcę
zbliżyć się do Boga, to z góry muszę powiedzieć, że „Deum tamquam
ignotum cognoscimus”; poznajemy Boga jako
niepojętego dla człowieka do końca. To nie jest byle kogo
zdanie; to zdanie św. Tomasza z Akwinu, największego
mędrca, jakiego miał Kościół katolicki. A zatem, po pierwsze, ta
liturgia wspaniale ukazuje czy rodzi wśród uczestników
poczucie tajemnicy. To jest jedno. Dwa: ta liturgia
sprawowana w tym właśnie rycie odnosi nas do samego początku
Kościoła poprzez łacinę. Język łaciński to wspólne dobro Europy, dla
wszystkich języków europejskich to jest przecież
źródło. Dziś właśnie bardzo wielu młodych ludzi zaczyna się
łaciny uczyć, zaczyna do niej sięgać, bo widzą, że próbowano im
wyrwać z serca część ich tożsamości. To, co myślę o sobie, to,
czym żyję, to decyduje o mojej tożsamości. Jeżeli
części tego człowieczeństwa potrafią mnie
pozbawić, to znaczy, że się staję bytem kalekim, nie do końca
samym sobą. A zatem te dwa przynajmniej elementy. A poza tym
weźmy pod uwagę, z jaką starannością to wszystko się
przygotowuje. Właśnie powiedziałem księdzu
ceremoniarzowi na sam koniec, że lepiej przyklęknąć dwa
razy więcej niż raz za mało. Bo tu nie jest sprawa z kolegą, to nie jest
sprawa z sąsiadem, tylko to jest nasze bycie przed Bogiem.
Niedawno Ksiądz Biskup wydał dokument poświęcony
dbałości o świętość i godność liturgii,
traktujący m.in. o właściwej muzyce podczas
nabożeństw. Czy zdaniem Księdza Biskupa można obecnie
dostrzec kryzys muzyki liturgicznej czy szerzej
kościelnej, a jeżeli tak, to w jaki sposób z
niego wyjść?
Biskup Wiesław Mering: Dla mnie jest to
zmartwienie od dawna — bo to nie była moja pierwsza
interwencja dotycząca muzyki i śpiewu w liturgii.
Martwię się tym, że przerywa się tradycję, łączność
między starszym pokoleniem a młodszym. Nie jestem
przeciwnikiem obecności młodej, świeżej,
dynamicznej, radosnej muzyki w Kościele, ale nie mogę
zgodzić się z tym, że ta stara zostaje wyeliminowana, że ona
już nie odgrywa takiej roli jak powinna, a moim zdaniem coś takiego się
dzieje. Dlatego między innymi zabiegam o to, żeby w czasie
nabożeństw obecny był jeden i drugi element. To raz. Dwa, tekst, o
którym pani redaktor mówi, doczekał się rozmaitego
przyjęcia, bo przecież na Kościele, na porządku, na ładzie w
Kościele, na liturgii wszyscy się znają. Każdy jest
kompetentny, nawet pan Hartman, który pewnie w kościele
jeszcze nigdy nie był, ale uznał, że ta odezwa jest
niepotrzebna i, zniekształcając bardzo moją myśl,
usiłował skomentować to rozmaicie. Mnie nie
przeszkadza odmienność poglądów. Nikt nie musi zgadzać
się — jak mówił nasz ukochany premier Tusk — „na klęczkach” ze
mną, ale zawsze biskup jest odpowiedzialny za porządek i ład w
świątyniach, które są na terenie jego diecezji. Nie
mogę udawać, że nie słyszę o pewnych niewłaściwych
zachowaniach, na przykład o tym, że nawet Najświętszego
Sakramentu czasem nie wyniosą ze świątyni na czas koncertu,
który wcale nie przypomina pobożnego pienia. I tu mam
zdanie jednoznaczne: uważam, że im więcej biskupi będą
o te sprawy zabiegali, tym bardziej prawidłowo wykonują
to, co do ich posłannictwa należy.
Tak na gorąco (jesteśmy tuż po Mszy świętej w starym
rycie): jakie są wrażenia Księdza Biskupa? Ksiądz Biskup pamięta
z młodości, jak to wyglądało kiedyś. Dzisiaj mamy
porównanie, jak wygląda teraz.
Biskup Wiesław Mering: Prawdę mówiąc,
zobaczyłem to znowu po raz pierwszy po pewnie ponad
sześćdziesięciu latach. Przypomniałem sobie mojego
biskupa, który w Pelplinie, w znajdującej się tam
cudownej bazylice, wtedy jeszcze tylko katedrze, szedł w
cappa magna i budził nasze zdumienie, nasz zachwyt jako
ministrantów. Otóż to jest bardzo bogata liturgia. Tu jest
spokój, tu jest ład, tu jest dużo ciszy, tu jest piękny śpiew, tu jest
modlitwa, która musi rodzić się w ciszy serca. Kiedy już niewiele mam
do powiedzenia Panu Bogu, bo nie znajduję słów na
wyrażenie tego wszystkiego, co we mnie się dzieje, zawsze
jeszcze mogę się uciec do milczenia, do ciszy. Jan Paweł II tak pięknie powiedział o tym zjawisku,
że milczenie przed Bogiem staje się samą modlitwą.
Pamiętamy, jak to było w roku kapłańskim, kiedy był
przypominany św. Jan Maria Vianney, który potrafił
godzinami klęczeć przed tabernakulum, nie mówiąc nic,
tylko ciesząc się obecnością i dając swoją obecność. Otóż
to, co tu jest imponujące: nie ma żadnego pośpiechu.
Pośpiech w liturgii to śmierć, to jest pójście za tym, czego ludzie
chcą; ja ciągle słyszę: „Te biskupie msze są nie do
zniesienia, bo one są za długie”. Ale to bierze się z tego,
że człowiek nie chce dawać, tylko chce brać. On chce ciągle
znajdować jakieś „podniety”, które go rozrywają.
Natomiast nie jest zdolny oddać swojego czasu, swojego
milczenia, swojego wyciszenia Panu Bogu. Jestem
ogromnie wdzięczny za tę dzisiejszą liturgię i za wszystko,
czego byłem świadkiem, biorąc w niej udział, bo przecież ja nie
odprawiałem, ale byłem na obecny na tej Mszy świętej przez cały
czas. I widzę, że wielu wiernym jest to bardzo potrzebne.
Jak Ksiądz Biskup myśli, czy w najbliższym czasie w
Kościele mogą nastąpić zmiany w liturgii? Pytamy o to w
kontekście słów kardynała Roberta Saraha w
Londynie.
Biskup Wiesław Mering: Księdza kardynała
Saraha mieliśmy niedawno okazję gościć na terenie
diecezji, właśnie w sanktuarium licheńskim;
miałem też okazję z nim rozmawiać dość długo. Mogę tylko
powiedzieć, że każda wypowiedź kardynała Saraha ma ogromne
znaczenie, bo on jest właśnie za liturgię
odpowiedzialny. Czy to ciągłe
eksperymentowanie na obrzędach jest dobre? Tu
mam oczywiście swoje zdanie. Wierni przyzwyczaili
się do tej liturgii, którą mamy w naszych kościołach; ja bym tylko
chciał, aby ona była sprawowana z pietyzmem, żeby te pewne
elementy, o których mówiłem przed chwilą, były w niej obecne, bo
tam jest miejsca dostatecznie dużo; a czy to w końcu, te różne
szczegóły, moim zdaniem nie są najistotniejsze. Ale to
jest moje zdanie — tak uważam i tak właśnie to wyrażam.
Dziękujemy Księdzu Biskupowi za rozmowę.
Rozmowę prowadzili: Dominika Krupińska (Ars
Celebrandi), Robert Adamczyk (sanktuarium licheńskie) i
Bartosz Śliwicki (ALEradio).
Za: arscelebrandi.pl
|