Książka kard. Josepha Ratzingera "Duch Liturgii" |
|
Przedmowa
- Część
I - Część II
- Część III
- Część
IV
Część Trzecia - Sztuka i liturgia (fragmenty)
Przeżywamy dzisiaj nie tylko kryzys Sztuki Sakralnej, lecz
także, w wymiarze wcześniej nieznanym, kryzys sztuki w ogóle. Kryzys sztuki jest
z kolei symptomem kryzysu człowieczeństwa, które właśnie w chwili największego
nasilenia podboju świata przez element materialny, popadło w swoistą ślepotę w
odniesieniu do pytań wykraczających poza materialność; jest to ślepota, którą
nazwać można ślepotą ducha. Na szereg pytań: jak powinniśmy żyć, jak możemy
pokonać umieranie, czy nasze istnienie ma cel, a jeśli tak, to jaki - na te
wszystkie pytania nie ma już żadnych wspólnych odpowiedzi. Pozytywizm,
sformułowany w imię naukowej powagi, zawęża horyzont do tego, co da się
udowodnić, co można dowieść w eksperymencie, i czyni świat nieprzezroczystym.
Wprawdzie w świecie tym jest jeszcze miejsce na matematykę, ale Logos, warunek
wstępny tej matematyki i jej stosowalności, już się tutaj nie pojawia. W ten
sposób nasz świat obrazów nie przekracza tego, co ujawnia się zmysłowo, a natłok
obrazów, które nas otaczają, oznacza równocześnie koniec obrazu: prócz tego, co
można sfotografować, nie widać już nic. W takiej sytuacji nie tylko sztuka
ikony, Sztuka Sakralna polegająca na spojrzeniu sięgającym poza materię, staje
się niemożliwa, lecz także sztuka w ogóle, która w impresjonizmie i
ekspresjonizmie dotarła do granic możliwości postrzegania zmysłowego, staje się
- dosłownie - bezprzedmiotowa. Staje się eksperymentowaniem ze stworzonymi przez
człowieka światami, pustą "kreatywnością", która nie dostrzega już Creator
Spiritus - stwórczego Ducha. Próbuje ona zająć Jego miejsce, produkując już
tylko to, co przygodne i puste, uświadamiając człowiekowi absurdalność jego
twórczości. (...) Nie każdy rodzaj muzyki może wejść do liturgii
chrześcijańskiej. Liturgia daje nam w tym względzie niezbędne kryterium
- kryterium tym jest Logos. To, czy za jakimś charyzmatem stoi Duch Święty czy
też demon, rozpoznać można dzięki temu, że - jak mówi św. Paweł - tylko pod
natchnieniem Ducha Świętego możemy mówić "Panem jest Jezus" (1 Kor 12,3). Duch
Święty prowadzi nas do Logosu, prowadzi nas do muzyki, która znajduje się w
znaku sursum corda - podniesienia serca. Zintegrowanie człowieka skierowane w
górę, a nie rozpuszczenie się w bezkształtnym odurzeniu lub czystej zmysłowości,
jest miarą muzyki zgodnej z Logosem, rodzajem logike latreia - rozumnej,
odpowiadającej Logosowi adoracji - o której mówiliśmy w pierwszej części tej
książki. (...) Także taniec nie jest formą wyrażania liturgii
chrześcijańskiej. Około III wieku kręgi gnostycko-doketyckie próbowały
wprowadzić go do liturgii. Ukrzyżowanie traktowano tam jako pozór: ciało,
którego nigdy tak naprawdę nie przyjął, Chrystus opuścił przed męką. I w ten oto
sposób, skoro Krzyż był tylko pozorem, miejsce liturgii Krzyża mógł zająć
taniec. W różnych religiach tańce kultyczne mają rozmaite cele - zaklinanie,
magia naśladowcza, mistyczna ekstaza; wewnętrznemu celowi liturgii "ofiary
słownej" nie odpowiada żadna z tych postaci. Zatem absolutny nonsens stanowią
próby "uatrakcyjniania" liturgii pantomimą, i to wykonywaną w miarę możliwości
przez profesjonalne zespoły, co kończy się często (w tej perspektywie całkiem
słusznie) aplauzem zgromadzonych. Jeśli w liturgii oklaskuje się ludzkie
dokonania, to jest to zawsze ewidentny znak tego, iż całkowicie zagubiono istotę
liturgii i zastąpiono ją rodzajem religijnej rozrywki. Atrakcyjność taka nie
trwa długo; na rynku ofert spędzania wolnego czasu, gdzie rozmaite formy
religijności coraz częściej funkcjonują jako rodzaj podniety, konkurencja jest
nie do pokonania. Sam doświadczyłem sytuacji, w której akt pokuty zastąpiony
został przedstawieniem tanecznym, co oczywiście nagrodzono brawami; czy można
się jeszcze bardziej oddalić od tego, czym rzeczywiście jest pokuta? Liturgia
może przyciągać ludzi tylko wówczas, gdy nie spogląda na samą siebie, lecz na
Boga, gdy pozwala Mu wejść w siebie i działać. Wówczas rzeczywiście wydarza się
coś jedynego w swoim rodzaju, poza konkurencją, a ludzie czują, że jest to coś
więcej niż tylko sposób spędzania wolnego czasu. (...) Matematyka
wszechświata nie istnieje po prostu sama z siebie i nie może zostać wyjaśniona
za pomocą hipotezy boskości ciał niebieskich. Posiada ona głębszą zasadę,
stwórczego Ducha; wynika z Logosu, który zawiera w sobie niejako pierwowzory
porządku świata, który te pierwowzory przez Ducha włącza w materię. Stąd też z
perspektywy Jego stwórczej funkcji określano Logos mianem ars Dei, sztuki Boga
(ars = techne!). Sam Logos jest wielkim Artystą, w którym pierwotnie zawarte są
wszystkie dzieła sztuki - piękno wszechświata. Zgodnie z tym wspólny śpiew z
całym wszechświatem oznacza pójście śladem Logosu i zbliżenie się do Niego.
Każda prawdziwie ludzka sztuka jest zbliżaniem się do tego jednego "Artysty", do
Chrystusa, do stwórczego Ducha. Myśl o muzyce kosmicznej, wspólny śpiew z
aniołami, ponownie sprowadza się do związku sztuki z Logosem, jakkolwiek jest
ona pogłębiona i poszerzona o elementy kosmiczne, które ze swej strony nadają
sztuce liturgicznej zarówno miarę, jak i rozmach. Czysto subiektywna
"kreatywność" nigdy nie mogłaby osiągnąć owego napięcia, które istnieje pomiędzy
kosmosem a jego posłaniem o pięknie. Przyjęcie miarę kosmosu oznacza zatem nie
tyle ograniczenie wolności, ile poszerzenie jej horyzontu.
Przedmowa - Część
I - Część II
- Część III
- Część
IV
|