Przyjmowanie Ciała Pana naszego Jezusa Chrystusa |
|
Pluralizm czy wierność Tradycji?
W
ostatnich latach coraz bardziej nasila się w Kościele powszechnym spór pomiędzy
tzw. modernistami i tradycjonalistami odnośnie formy godnego przyjmowania
Komunii Świętej. Zanim przedstawimy argumenty obydwu stron, postawmy najpierw
pytanie o charakterze fundamentalnym: czym jest przyjęcie Komunii
Świętej?
Jak poucza nas Katechizm Kościoła Katolickiego, Komunia Święta jest pokarmem
nieśmiertelności, lekarstwem pozwalającym nam nie umierać, lecz żyć wiecznie w
Jezusie Chrystusie (por. KKK 1405), a przystępowanie do Komunii Świętej to
przyjmowanie samego Chrystusa, który ofiarował się za nas (por. KKK 1382).
Dobitnie prawdę tę wyrażają słowa Jezusa zapisane na kartach Ewangelii wg św.
Jana: „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten
chleb, będzie żył na wieki” (J 6, 51).
Jest rzeczą znamienną, iż w źródłowych dokumentach Soboru Watykańskiego II
nie znalazły się zalecenia co do nowych form przyjmowania Komunii Świętej (czyli
pozostał pierwowzór przyjmowania Ciała Chrystusa – na klęcząco i do ust).
Zmiany, które dokonały się w wielu krajach, szczególnie w Europie Zachodniej,
miały miejsce przede wszystkim przez zastosowanie metody faktów dokonanych,
często z wykorzystaniem tzw. ruchów odnowy liturgicznej, którym niejako
powierzono „misję” wprowadzania zmian w poszczególnych wspólnotach parafialnych.
Dotyczyły one także m.in. sposobu przyjmowania Komunii Świętej, gdzie wbrew
wyraźnym zakazom, zaczęto praktykować przyjmowanie Ciała Chrystusa na rękę.
Potwierdzeniem tego jest fakt, iż praktyka ta została wprowadzona w Holandii już
w 1967 r. [1] Tak więc
nastąpiło to 2 lata wcześniej zanim Instrukcja Memoriale Domini z dnia 29 maja
1969 r. stworzyła prawną możliwość przyjmowania Komunii Świętej na rękę, pod
warunkiem jeżeli Konferencja Episkopatu danego kraju o to poprosi (Episkopat
mógł wystąpić ze stosowną prośbą po głosowaniu, w którym 2/3 głosów opowie się
„za”) [2].
W poczuciu troski i odpowiedzialności za Kościół, należy postawić
fundamentalne pytanie o faktyczne przyczyny wprowadzenia tej praktyki, która
przez wiele wieków była w Kościele zabroniona. Czy była to tylko wymuszona
konieczność dostosowania się do nowej formuły zapoczątkowanej w Holandii, a
następnie w innych krajach Europy Zachodniej, czy też decydującym czynnikiem
było ożywcze działanie Ducha Świętego, który wskazał na konieczność dokonania
zmian w sposobach przyjmowania Boskiego Chleba?
1. Komunia Święta na klęcząco
Obecny Ojciec Święty Benedykt XVI, jeszcze jako ówczesny Prefekt
Kongregacji do spraw Nauki Wiary w książce „Duch Liturgii” z 2000 r.
napisał:
„(…)Istnieją wpływowe środowiska, które próbują wyperswadować nam
postawę klęczącą. Usłyszeć można, iż klęczenie nie pasuje do naszej kultury
(czyli właściwie do jakiej?), iż nie wypada to dojrzałemu człowiekowi, który
staje naprzeciw Boga, lub też że nie wypada to człowiekowi zbawionemu, który
dzięki Chrystusowi stał się wolny i dlatego też nie musi już klęczeć. Zwyczaj
klękania nie pochodzi z jakiejś bliżej nieokreślonej kultury– pochodzi z Biblii
i biblijnego poznania Boga. Znaczenie postawy klęczącej w Piśmie Świętym
uświadamia nam fakt, że słowo proskynein pojawia się w Nowym Testamencie 59
razy, z czego 24 razy w Apokalipsie, księdze niebiańskiej liturgii, która
przedstawiona zostaje Kościołowi jako wzór kultu Bożego[3].(…)”
Kardynał Joseph Ratzinger w ww. książce odwołuje się m.in. do Ewangelii
według św. Jana. „(...)Tam termin proskynein pojawia się jedenaście razy, z
czego dziewięć razy w rozmowie Jezusa z Samarytanką przy studni (J 4, 19-24).
Rozmowa ta jest w całości poświęcona tematowi uwielbienia i jest rzeczą
bezsporną, że zarówno tutaj, jak i w o ogóle w całej Ewangelii Janowej, słowo
proskynein znaczy: „uwielbiać”. Ostatecznie rozmowa kończy się podobnie jak
dialog z uzdrowionym ślepcem: „Jestem nim Ja, który z tobą mówię”. W tych dwóch
fragmentach znaczenie duchowe i cielesne słowa proskynein nie dają się od siebie
całkowicie oddzielić. Gest cielesny jest jako taki nośnikiem duchowego sensu –
adoracji, bez której sam gest byłby bezsensowny. Akt duchowy musi się ze swej
istoty i ze względu na cielesno-duchową jedność człowieka wyrazić koniecznie w
geście ciała. Obydwa te aspekty dlatego są w tym jednym słowie tak mocno ze sobą
stopione, gdyż przynależą do siebie w perspektywie wewnętrznej. Tam, gdzie
klęczenie to czysta zewnętrzność, zwykły akt zewnętrzny, tam staje się ono
bezsensowne; jednakże także tam, gdzie ktoś próbuje ograniczyć adorację do sfery
czysto duchowej, nie ucieleśniając jej, tam akt adoracji gaśnie, bo czysta
duchowość nie odpowiada istocie człowieka. Adoracja jest jednym z tych
zasadniczych aktów, które dotyczą całego człowieka. Stąd w obecności Boga
żywego nie wolno porzucić gestu ugięcia kolan[4].(…)”
Potwierdzeniem powyższego są słowa zapisane przez św. Pawła w liście do
Filippian o Jezusie Chrystusie: „(…) uniżył samego siebie, stawszy się
posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad
wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa
zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych” (Flp 2,
8–10). Stąd, jeśli mamy przyjąć sakramentalnie obecnego Jezusa Chrystusa pod
postacią chleba, to zgodnie ze Słowem Bożym należy oddać mu cześć poprzez
przyklęknięcie. Jeżeli wiemy, kogo przyjmujemy, to powinniśmy uklęknąć przed
Tym, który umarł na Krzyżu dla naszego Zbawienia (zob. Rz 5, 10) i po trzech
dniach Zmartwychwstał, stając się prawdziwym Mesjaszem – Synem Bożym (por. J 20,
31). Poza tym postawa klęcząca ukazuje sedno Miłości dziękczynnej między Bogiem
a człowiekiem, między Stwórcą a stworzeniem, między Panem a prochem…, który
powinien pragnąć w jak najgodniejszy sposób przyjąć Boga do swego serca.
Jeśli natomiast stoimy przed Nim, tzn., że świadomie rezygnujemy z oddania
Mu należnego szacunku. Można powiedzieć, że traktujemy Go wtedy jak napotkanego,
znanego nam człowieka, na powitanie którego wstajemy, aby uściskać dłoń. Istotę
kolan w języku biblijnym wyjaśnia dominikanin o. Tomasz Kwiecień. Kolana
symbolizują siłę człowieka– „zginam kolana tylko przed Kimś silniejszym ode
mnie” [5]. Nie sposób
nie odwołać się tu do poruszającej opowieści, którą przytacza w swojej Historii
Kościelnej Euzebiusz z Cezarei. Przypomina świętego Jakuba, „brata Pańskiego”,
pierwszego biskupa Jerozolimy i przywódcy Kościoła judeochrześcijańskiego (II
wiek), który miał kolana zgrubiałe jak wielbłąd, gdyż stale klęcząc, uwielbiał
Boga i błagał o przebaczenie dla swojego ludu [6]. Warto też
wspomnieć opowiadanie zaczerpnięte z apoftegmatów Ojców Pustyni. Mówi ono o
diable, który został zmuszony przez Boga do pokazania się opatowi Apollonowi:
„Diabeł był czarny, brzydki, o przerażająco wątłych członkach, przede wszystkim
jednak nie miał kolan. Niezdolność klęczenia okazuje się zatem istotą
elementu diabolicznego[7].”
Na koniec tych rozważań przytoczmy raz jeszcze słowa kard. Josepha
Ratzingera: „(…)Wyrażenie, za pomocą którego św. Łukasz opisuje klęczenie
chrześcijanina (theis ta gonata) nie jest znane klasycznej grece. Chodzi tu o
termin specyficznie chrześcijański. Wraz z tą uwagą zataczamy koło i docieramy
do początku naszych rozważań. Być może zatem postawa klęcząca jest rzeczywiście
czymś obcym dla kultury nowoczesnej, skoro jest ona kulturą, która oddaliła się
od wiary i wiary już nie zna, podczas gdy upadnięcie na kolana w wierze jest
prawidłowym i płynącym z wnętrza, koniecznym gestem. Kto uczy się wierzyć, ten
uczy się także klękać, a wiara lub liturgia, które zarzuciłyby modlitewne
klęczenie, byłyby wewnętrznie skażone. Tam, gdzie owa postawa zanikła, tam
ponownie trzeba nauczyć się klękać, abyśmy modląc się, pozostawali we
wspólnocie Apostołów męczenników, we wspólnocie całego kosmosu, w jedności z
samym Chrystusem[8].(…)”
2. Komunia Święta do ust
Najbardziej powszechnym argumentem za przyjmowaniem Komunii Świętej do ręki
jest to, iż tak czyniono w Kościele Pierwotnym, wychodząc ze słów Chrystusa
wypowiedzianych podczas Ostatniej Wieczerzy „bierzcie i jedzcie”, gdy Jezus
rozdawał Komunie Świętą na rękę, a Apostołowie zajmowali postawę półleżącą.
Równie znanym argumentem za jest twierdzenie, że ręka nie jest mniej godna od
języka, a skoro przyjmowano tak w Kościele Początków to nie wolno mówić, że
wtedy przyjmowano niegodnie.
To prawda. Jednak ta forma stopniowo przemieniała się, a powodem
dokonywanych zmian było dążenie do pogłębienia wiary w sakramentalną obecność
Chrystusa w konsekrowanej Hostii. Z czasem Kościół pierwszych wieków doszedł do
wniosku, że najlepszą formą przyjmowania Komunii Świętej będzie udzielanie Jej z
ręki kapłana do ust wiernych. Od samego początku forma ta stosowana była
powszechnie dla chorych i dzieci [9]. Wkrótce
stała się ona jedyną obowiązującą normą, ponieważ już od V-VI wieku wydawano
zakazy udzielania Komunii Świętej do ręki [10]. Jedynie na
niektórych terenach utrzymał się co najwyżej do IX wieku zwyczaj kładzenia Ciała
Chrystusa na dłoń przykrytą specjalną chustą [11]. Synod w Kordobie
w 839 r. odrzucił jednoznacznie udzielanie świeckim Komunii Świętej na rękę,
uzasadniając to niebezpieczeństwem zbezczeszczenia Ciała Pańskiego [12]. W 878 r.
ostatecznie Sobór w Rouen w kanonie 2 wyraźnie zabronił udzielania osobom
świeckim Ciała Chrystusa na rękę, uważając tę formę za ubliżającą i obraźliwą
Panu Bogu, i zarządzając za to karę odsunięcia od służby ołtarza [13]. W końcu praktyka
Komunii Świętej do rąk całkowicie zanikła w całym Kościele, we wszystkich jego
obrządkach oraz we wszystkich obrządkach wschodnich także poza Kościołem
katolickim.
Analizując omawiane zagadnienie warto odwołać się również do św. Cyryla
Jerozolimskiego (IV wiek), który mówi o ówczesnej praktyce przyjmowania Komunii
Świętej: „Zbliżając się zaś nie podchodź z wyciągniętymi dłońmi ani ze
sterczącymi palcami, lecz uczyniwszy z lewej ręki tron dla prawej, jako że ma
ona przyjąć Króla, i otworzywszy dłoń przyjmij Ciało Chrystusa, mówiąc Amen…
Przyjmij, uważając pilnie, byś nic z Niego nie utracił; gdybyś jednak utracił,
to tak jakbyś odniósł szkodę na swoich własnych członkach. Powiedz mi zaś: gdyby
ci ktoś dał pył złota, czyż nie trzymałbyś go z całą pilnością i nie uważałbyś,
byś nic z tego nie utracił i nie doznał szkody? Czy więc nie będziesz jeszcze
troskliwiej pilnował tego, co droższe nad złoto i drogie kamienie, aby ani
okruszynka nie upadła[14]?”
Te
słowa św. Cyryla Jerozolimskiego świadczą o jak największej czci do Ciała
Chrystusa udzielanego pod postacią chleba oraz do jak największej troski, by
żaden okruch nie odłamał się od Najświętszej Postaci. Dlatego też ową praktykę
zmieniono, aby bezpośrednio kłaść Jezusa Chrystusa do ust, po to, aby
wyeliminować jakąkolwiek możliwość stracenia okruszków Najświętszego Sakramentu,
w którym jest obecny sam Pan Jezus.
W Piśmie Świętym napisane są słowa Jezusa: „bierzcie i jedzcie”, które
kierował do Apostołów (uczestników Ostatniej Wieczerzy), a nie do chrześcijan
wszystkich czasów. Co więcej, Apostołowie byli na Passze (Mk 14, 12), na którą
przyszli po to, aby coś zjeść (ucztowali, dlatego postawa półleżąca), a nie po
to, aby być świadkiem pierwszej przemiany chleba w Ciało Jezusa Chrystusa, a
wina w Jego Krew (Mk 26, 26-29). Zatem za wątpliwy należy uznać pogląd, iż
postawa Apostołów w czasie Ostatniej Wieczerzy ma być dla chrześcijan, także
współczesnych, wzorem zachowania się podczas Przenajświętszej Ofiary– Uczty
Zbawczej.
Ponadto warto zwrócić uwagę na fakt, że Apostołowie nie byli świadomi tego,
o czym mówił do nich Chrystus. Piotr nawet upomniał Go, kiedy mówił, że zostanie
zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie (por. Mk 8, 31-32). Czekali
również do ostatniej chwili, w której Jezus wyciągnie miecz w górę i zniszczy
wszystkich okupantów ziem Izraela (żydowska wizja Mesjasza). Świadczy o tym
postawa św. Piotra w Ogrodzie Oliwnym, w którym uciął ucho jednemu ze
strażników, którzy przyszli pojmać Jezusa (por. J 18, 10).
Warto też rozważyć słowa zapisane na kartach Ewangelii według św. Jana,
opisującej jak Jezus rozmnożył pięć bochenków chleba i dwie ryby na tak wielką
ilość, że starczyło, aby nasycić prawie pięć tysięcy ludzi. Następnie po
spożyciu Jezus kazał zebrać ułomki chleba i wsadzić je do koszy (J 6, 9-13).
W przejmujący sposób nawiązuje do tego ulubiony poeta Jana Pawła II -
Cyprian Kamil Norwid:
„Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba...
Tęskno mi, Panie...”.
Jeżeli do samego chleba ludzie mieli tak wielki szacunek, że nakazywano
pozbierać wszelkie okruszki z ziemi, to cóż zrobić z tymi, w których jest obecny
Jezus Chrystus? Jeżeli sam kapłan, który wciela się w Chrystusa podczas Mszy
Świętej i po rozdawaniu Ciała Chrystusa umywa opuszki palców w vasculum
(naczyniu z wodą), to w takim razie, dlaczego nie przeprowadzać puryfikacji u
osób świeckich, które przyjęły Pana Boga na całą dłoń? Czy trudności natury
organizacyjno-technicznej mogą być tu jakimkolwiek argumentem?
3. Eucharystia jako symbol posiłku i powszechnego braterstwa
Na początku dokonajmy zasadniczego porównania pomiędzy teologią katolicką,
a protestancką.
„(…)Kościół rzymskokatolicki głosi transsubstancjację, czyli
przeistoczenie. Wierzy, że podczas Komunii substancja (istota) chleba i wina
mocą wzywanego Ducha Świętego, przez powtarzane w modlitwie eucharystycznej
słowa ustanowienia Eucharystii zostaje przemieniona w ciało i krew Chrystusa,
tak że Ciało i Krew Pańska obecne są prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie
pod postaciami chleba i wina. Natomiast Wspólnoty luterańskie (w Polsce "Kościół"
ewangelicko-augsburski) nauczają o konsubstancjacji, to znaczy, że z
chlebem i winem, które nie zmieniają swej fizycznej substancji, obecne jest
prawdziwe Ciało i Krew Chrystusa. Jest to możliwe dlatego, że zdaniem luteranów,
Ciało Chrystusa jest wszechobecne. Ewangelicy nie uznają kultu hostii
(opłatka)[15].(...)”
Widzimy więc znaczącą różnicę pomiędzy Mszą Świętą, a protestancką
Wieczerzą Pańską. Można zatem z całą mocą stwierdzić, że bardzo daleko nam do
wspólnego pojmowania Eucharystii. Jednak granica dzieląca obydwa wyznania zdaje
się zwolna zacierać, szczególnie w krajach, w których dominuje protestantyzm,
tj. w Europie Zachodniej i Ameryce Północnej. Tam w Kościele Katolickim
Eucharystia rozumiana jest przede wszystkim jako uczta, do której każdy
przystępuje. Wcale nie trzeba iść do konfesjonału by wyspowiadać się ze swoich
grzechów, ale wystarczy, że przy spowiedzi powszechnej wypowie w myślach swoje
winy (tak jak u protestantów, którzy odrzucają spowiedź uszną), a celebrans
(kapłan sprawujący ucztę) dokonuje ich odpuszczenia.
W Polsce tradycja Sakramentu Pokuty jest jednak tak silnie zakorzeniona, że
na dzień dzisiejszy nic nie wskazuje na to, aby można było z niej zrezygnować,
czy też zastąpić ją czymś innym. Wierni codziennie mogą skorzystać z posługi
kapłana czekającego w konfesjonale, który dzięki sakramentalnej mocy
odpuszczenia grzechów sprawia, iż można godnie przyjąć Pana Boga w Komunii
Świętej w stanie łaski uświęcającej.
Nie można jednak popadać w samouspokojenie. Wystarczy raz jeszcze
przypomnieć Holandię, która przed II wojną światową posiadała największy procent
misjonarzy w stosunku do ogółu ludności. Obecnie jest krajem, w którym Komunia
Świętej rozdawana jest na rękę przez kobiety, a część z nich, wspierana przed
media, domaga się nawet święceń kapłańskich. Trudno zatem się dziwić, że z roku
na rok jest coraz mniej wiernych w holenderskich kościołach, co powoduje, że
wiele z nich zostaje wystawionych na licytacje.
Podobnie jest w Niemczech. Tam też w środowisku religijnym dominują
protestanci, dla których Eucharystia jest tylko i wyłącznie ucztą, w której
przyjmowany jest „święty chleb”, który utożsamiany jest z Ciałem Chrystusa.
Prawie na całym obszarze Niemiec trudno było odnaleźć radość po wyborze papieża
Benedykta XVI. Tak naprawdę to tylko Bawaria, cieszyła się z wyboru swego rodaka
na Stolicę Piotrową.
Nie lepiej sytuacja przedstawia się we Francji, którą niebezpodstawnie
określa się mianem państwa laickiego. Co prawda 64% społeczeństwa
deklaruje się jako katolicy, ale do kościoła chodzi regularnie około 8%
ludności. Większość księży pochodzi spoza Francji. Średnia wieku kapłana wynosi
65 lat, gdzie w Polsce połowa księży nie przekroczyła 40-stki[16].
*******
Z pewnością nie do wszystkich docierają informacje o ewidentnych
nadużyciach i wypaczeniach, które przyniósł pluralizm w liturgii Kościoła.
Przytoczymy tylko niektóre przykłady:
- Szwajcaria: Właściciel pewnej gospody w kantonie ST. Gallen był
świadkiem, jak dwaj chłopcy rozcięli nożyczkami przyniesioną z kościoła Hostię,
chcąc sprawdzić, czy wypłynie z niej krew, po czym wyrzucili ją do
klozetu.
- Holandia: Pracownicy pewnej pralni chemicznej znaleźli w kieszeni spodni
chłopięcych Hostię, przyjętą, według zeznania właściciela spodni, w
Komunii.
- Holandia: Uczniowie urządzili miedzy sobą zawody: kto zbierze najwięcej
Hostii z kościoła; zdobycze przylepiano na ścianie.
- Holandia: Pewien ksiądz dowiedział się, że jedno z dzieci brało Hostię do
domu, aby nakarmić ją swojego psa.
- Szwajcaria: W pewnym mieście zaobserwowano mężczyznę, który codziennie
obchodził kilka kościołów, przyjmując Komunie Świętą do ręki; przy zatrzymaniu
go przez policję, znaleziono przy nim pudełko z 17 Hostiami; mężczyzna przyznał
się, że zlecono mu zbieranie Hostii, obiecując po 50 franków za jedną.
- Szwajcaria: Wielu świadków stwierdziło w pewnym kościele w Zurychu leżące
rozsypane w ławce okruchy Hostii. W tym samym mieście w kościele św.
Antoniego proboszcz zauważył jak pewna kobieta bierze ze sobą Hostię do ławki;
zapytana dlaczego tak robi, odpowiedziała, że spożyje ją w domu przed śniadaniem
i że nie ma zamiaru oddać jej kapłanowi.
- Włochy: W lutym 1993 r. w Bazylice św. Piotra w Rzymie podczas Mszy
Świętej dla pewnej grupy pielgrzymów udzielano komunii. Do „procesji komunijnej”
dołączyli się także turyści o azjatyckich rysach twarzy, czując się widocznie
zaproszeni, skoro wszyscy przed nimi po kolei wychodzili z ławek. Naśladując
innych owe dwie młode osoby wyciągnęły również rękę do kapłana stojącego z
naczyniem. Po przyjęciu Hostii odchodząc na bok czuły się wyraźnie rozczarowane
i zakłopotane, nie wiedząc czym jest to, co trzymają w rękach. Stojący z boku
porządkowy pokazał im swoim gestem, że mają wziąć Hostię do ust. Jednak nieufni
Azjaci nie dali się do tego namówić i zaczęli badać ten dziwny podarunek, łamiąc
go w rękach. W końcu zastraszeni naleganiem i rosnącą irytacja porządkowego
odnieśli kapłanowi połamane Hostie.
Jak widać są to przykłady wołające o pomstę do Nieba, a w dodatku wcale nie
odosobnione. W wielu krajach powodują one liczne odejścia od Kościoła i
aprioryczne kwestionowanie dorobku Soboru Watykańskiego II. Cóż pozostaje w tej
sytuacji?
Przede wszystkim należy pokładać wiarę w Bożą Opatrzność, że w swoim czasie
nastąpi takie odnowienie świadomości liturgicznej, które będzie w umiejętny
sposób czerpać z bogactwa wielowiekowej Tradycji. Właśnie taką wiarę podziela
Ojciec Święty Benedykt XVI, który jeszcze jako kardynał Joseph Ratzinger w
książce pt. „Bóg i świat”, stawia przed Kościołem następujące zadania:
„(…)Po pierwsze, musi zniknąć to osobliwe czy samowolne konstruowanie,
musi się przebudzić wewnętrzny zmysł sacrum. Gdy to nastąpi, w drugim etapie
można będzie dostrzec, gdzie, tak to ujmijmy, zbyt wiele zostało wykreślone –
tym sposobem związek z całą historią Kościoła na powrót stanie się bardziej
wyraźny i żywy. Sam mówiłem w tym sensie o reformie reformy. W moim
przekonaniu, najpierw miałby to być przede wszystkim proces wychowawczy, który
położy kres zachwaszczaniu liturgii własnymi pomysłami[17].(…)”
Michał Skwierczyński
[1] Laube und Leben, Nr. 35 (27. Aug. 1967) 16; por. Ks. George May, Mund
oder Handkommunion?
[2] Instrukcja Memoriale Domini z dnia 29 maja 1969 r. dotycząca sposobu
udzielania Komunii Świętej, opublikowana przez Kongregację ds. Kultu Bożego
[3] Kard. Joseph Ratzinger, Duch liturgii, s. 164-165.
[4] Kard. Joseph Ratzinger, Duch liturgii, s. 169-170.
[5] Gość Niedzielny, art. Szymona Babuchowskiego, 06.10.2006
r.
[6] Euzebiusz z Cezarei, Historia Kościelna. O męczennikach Palestyńskich II
23, 6, przeł. A. Lisiecki, Poznań 1924, s. 81-82.
[7] Kard. Joseph Ratzinger, Duch liturgii, s. 172.
[8] Kard. Joseph Ratzinger, Duch liturgii, s. 172-173.
[9] Jednym ze świadectw jest fragment od św. Grzegorza Wlk., Dial. 1. III:
PL 77, 224.
[10] Ks. Klaus Gamber, Ritus modernus 50. Wg M. R ghett (Manuale di Storia
Liturgica, III, Milano 1966, 516)
[11] Ks. George May, Mund oder Handkommunion? 25 i 71, Auflage
(broszura).
[12] Por. C.J. Hefele, Conciliengeschichte, IV, Freiburg
1879-99.
[13] Regino von Prum, De synodalibus causis, wyd. F.G.A. Wasserschleben,
Leipzing 1840, 102n.
[14] Św. Cyryl Jerozolimski, Catecheses Mystagogicae, V. 21: PG 33,
1126.
[15] Bruce Milne, Poznaj prawdę. Kompendium teologii chrześcijańskiej;
„Porównanie wyznań”.
[16] Dane wg Statistical Yearbook of the
Church.
[17] Kard. Joseph Ratzinger, Bóg i Świat, s. 383, Kraków 2001.
|