Muzyka liturgiczna w posoborowym Kościele |
|
Wywiad z ks. Robertem C. Pasley’em KHS
Catholic World Report, styczeń 2006
Od połowy lat sześćdziesiątych katolicy w Ameryce Północnej mogli
już oglądać “msze ludowe” przy akompaniamencie gitar akustycznych, „msze
z polką” przy dźwiękach akordeonu czy „msze dla nastolatków” z oprawą
muzyczną w wykonaniu amatorskich zespołów rockowych. Czy Sobór Watykański
II wzywał do tego typu eksperymentów? Co właściwie soborowe dokumenty mówią
o muzyce liturgicznej?
Ks. Robert Pasley: Nie, dokumenty soborowe nie wzywały do
wprowadzenia tego
typu muzyki. Dokumenty kościelne mówią o dopuszczeniu do wykonywania
nowych kompozycji w językach narodowych. Ta myśl pojawiła się zresztą już
wcześniej, jednakże oficjalne teksty Kościoła deklarują, że śpiew gregoriański
cieszy się uprzywilejowaną pozycją w liturgii. Aprobują również inne dzieła
należące do naszego dziedzictwa, w szczególności polifoniczną muzykę
chóralną, która jest najbliższa chorałowi. Nawet kompozycje na chór
i orkiestrę są dozwolone, dopóki nie odciągają uwagi od mszy i nie
stają się same w sobie odrębnym od niej występem.
Najnowszy dokument Watykanu dotyczący muzyki kościelnej nosi tytuł
Musicam Sacram, pochodzi z 1967 roku i nie wspomina słowem
o zespołach rockowych lub mszach przy akompaniamencie gitar. Wyznacza on
właściwie priorytety w kwestii tego, które części mszy mają być śpiewane.
Po pierwsze, jeżeli już cokolwiek jest śpiewane podczas mszy, to powinny to być
w pierwszej kolejności: znak krzyża na początku, modlitwy kapłana, dialogi
kapłana z wiernymi, aklamacje przy Ewangelii[1], dialog prefacji, prefacja
i Święty, Modlitwa Pańska oraz rozesłanie.
W drugiej kolejności powinny być natomiast śpiewane: Kyrie,
Gloria, Agnus Dei, Credo oraz modlitwa wiernych.
W końcu, jako trzecie w hierarchii ważności, dokument wymienia pieśń
na wejście i śpiew podczas procesji komunijnej (przez pieśń rozumie się tu
jednak Introit oraz antyfonę na komunię z Graduału Rzymskiego
lub psalmy w Graduale Simplex albo antyfonę na wejście i na
komunię znajdujące się w Mszale Rzymskim), śpiewy między czytaniami (psalm
responsoryjny lub Graduał czy też Traktus z Graduale Romanum),
werset Offertorium z Graduału Rzymskiego oraz czytania, w tym
Ewangelia. Dokument ów stanowi ponadto, że jeżeli wszystkie wymienione wyżej
części są śpiewane, można dodać do całości hymny.
Niemal wszystkie wskazania Musicam Sacram zostały zignorowane
i śpiew, który był wyjątkiem i [miał być] włączany do mszy jako
ostatni w kolejności – hymn – w efekcie stał się pierwszym
i jedynym śpiewem, który w ogóle jest wykonywany. Wprowadziło to do
liturgii wszystkie rodzaje muzyki świeckiej i tonalności, których przedtem
nawet sobie nie wyobrażano.
Czy nie jest sprzecznością oczekiwać chorału gregoriańskiego oraz
polifonicznej muzyki chóralnej na mszy i jednocześnie wymagać od
zgromadzenia aktywnego uczestniczenia w Eucharystii?
Ks. Pasley: Cóż, zależy co rozumie się przez aktywne
uczestniczenie. W języku angielskim przyjęło się tłumaczenie tych słów
Soboru jako „aktywne uczestniczenie”, ale [łaciński] oryginał to participatio
actuosa, który oznacza „rzeczywiste uczestniczenie”. Gdy zaś o nim
mowa, faktycznie odzwierciedla ono myślenie Piusa XII wyrażone w jego
encyklice na temat liturgii, Mediator
Dei [1947]. W Mediator
Dei mowa jest o tym, że w mszy nieodzowny jest udział ludu, że
nie jest on tylko biernym obserwatorem. Jednakże ów udział odnosi się przede
wszystkim do przeżywania wewnętrznego, a dopiero w drugiej kolejności
do zewnętrznych czynności.
Nawet w tradycyjnej mszy są części, które mógł śpiewać lud, np.
Kyrie. Śpiewa się je po grecku i jest bardzo proste: „Panie, zmiłuj
się nad nami, Chryste, zmiłuj się nad nami.” Nie wymaga praktycznie żadnej
nauki. Następnie Sanctus: po kilku wykonaniach lud wiedziałby, co znaczą
łacińskie słowa. Podobnie jest z Agnus Dei. Być może Gloria
i Credo byłyby dla ludu z początku trochę trudne do
zrozumienia, ale ten medal ma dwie strony. Po pierwsze, nawet najnowsze
Ogólne wprowadzenie do Mszału rzymskiego z 2000 roku stwierdza, że
schola może sama śpiewać Gloria i Credo (dodam, że OWMR mówi,
iż Credo powinno być “śpiewane lub odmawiane” – zwracam tu uwagę na
pierwszeństwo śpiewu). Schola może śpiewać dłuższy tekst po łacinie, podczas gdy
lud może wykonywać refren. To przykład zewnętrznego uczestniczenia. Ale, co
ważniejsze, jeżeli lud ma w ławkach obok wersji łacińskiej tłumaczenie,
może siedzieć tam i medytować nad tymi słowami, podczas gdy schola – jako
“eksperci” – śpiewa je. Większość ludzi nie ma dobrego głosu i czuje się
niezręcznie śpiewając. Tak, mogą zaśpiewać znany im hymn, przy wsparciu organów.
Ale prawdziwe aktywne uczestniczenie pojawia się, gdy lud medytuje,
używając zmysłu słuchu do słuchania, wzroku do czytania, kiedy lud jednoczy się
z wprawionymi w śpiewie kantorami, kiedy wierni wznoszą swe serca do
Boga tak, że efektem nie jest bezustanne zaangażowanie, ale faktyczne
uczestniczenie. Sobór Watykański II rzeczywiście wzywał do większego
uczestniczenia, ale sądzę, że Ojcowie mieli tu na myśli raczej śpiewanie chorału
oraz wprowadzenie jakiejś nowszej muzyki sakralnej, która byłaby podobna do
chorału, utrzymana w jego duchu.
Znaczna część najpiękniejszej muzyki tradycyjnej Kościoła poszła
w odstawkę, gdy możliwe stało się odprawianie mszy w języku narodowym.
Jak tłumaczyłby Ksiądz nieprzyjazne nastawienie do muzyki z łacińskimi
tekstami wśród części duchowieństwa także dzisiaj?
Ks. Pasley: Sądzę, że nastąpiło odrzucenie łaciny jako
języka obcego, którego lud nie rozumiał, jako czegoś zbyt trudnego
i wymagającego. Była ona również symbolem przeszłości. Jego Świątobliwość
papież Benedykt XVI, jeszcze jako kardynał Ratzinger, napisał książkę
zatytułowaną Nowa pieśń dla Pana. Pyta w niej, dlaczego
przeciwstawia się sobie okres przed i po soborze, jakby dzieliła je
przepaść. W istocie powinna istnieć między nimi ciągłość, a mimo to
wielu ludzi dostrzega tu lukę.
Ultratradycjonaliści postrzegają ją jako zerwanie z tradycją;
ultraliberałowie lub też „postępowi” kapłani widzą w niej zerwanie
z przeszłością, do którego skądinąd nie powinno dojść. Bywa, że za zupełnym
odrzuceniem łaciny jako zbyt „formalnej” stała swoista mentalność ideologiczna.
Żyjemy w czasach, w których wszystko ma być bardziej wspólnotowe,
bardzo nieformalne, w których nie ma sensu jakakolwiek odrębność; wszystko
powinno być wspólne. Tak więc ów „formalizm” łaciny był postrzegany jako
przeszkoda. W praktyce, jeżeli pozbędziemy się tekstu łacińskiego
i lud odzwyczaja się od słuchania łaciny, nie wykonujemy również łacińskiej
muzyki, bo jest to jeszcze bardziej „formalne”. Jest ona częścią dziedzictwa
cywilizacji zachodniej i wielu ludzi dopracowywało ją przez wieki
z ogromną precyzją. Kłóci się z nowoczesną mentalnością pod tytułem
„Hej, ludziska, jestem waszym kumplem”. [Śmiech]
W tym roku znowu, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi
Panny, sprawował Ksiądz uroczystą sumę w kościele katedralnym Księdza
diecezji, z wykwalifikowaną schola cantorum [grupą kantorów],
intonującą odpowiednie modlitwy w chorale gregoriańskim, oraz chórem
zawodowych muzyków, śpiewających Palestrinę. Skąd wziął się taki
zwyczaj? Jak uzasadnia Ksiądz spory wydatek, jakim jest organizacja
takiej wspaniałej mszy chorałowej?
Ks. Pasley: Gdy pewnego dnia spacerowałem
z dyrektorem muzycznym Misji Mater Ecclesiae, powiedziałem:
„Szkoda, że nasza kaplica jest tak mała; chętnie odprawiłbym mszę z muzyką
autorstwa Haydna lub Mozarta. Obawiam się, że nigdy nie będziemy w stanie
tego zrobić”. Odpowiedział: “Dlaczego więc nie spróbujemy zorganizować większej
mszy z chórem w katedrze, z okazji któregoś święta, kiedy żadne
inne uroczystości nie byłyby planowane w tym czasie?”. A Wniebowzięcie
jest uroczystością, podczas której wszyscy są na wybrzeżu New Jersey, by
uczestniczyć w błogosławieniu oceanu. Pomyślałem również, że byłby to dobry
sposób na zademonstrowanie łączności parafii z diecezją oraz potwierdzenia
przez diecezję, że jesteśmy jej kanoniczną częścią. Byłaby to msza dziękczynna
za utworzenie Misji Mater Ecclesiae i stwarzałaby okazję do
uwydatnienia roli muzyki liturgicznej. Poszedłem zatem do boa DiMarzio,
ówczesnego ordynariusza diecezji Cadmen, który wręcz zachwycił się tym pomysłem.
Było to w roku 2001. W tym roku natomiast celebrowaliśmy naszą piątą,
doroczną uroczystą mszę dziękczynną.
Kiedy zakładano Misję Mater Ecclesiae, jednym z powodów naszego
istnienia, jednym z czterech apostolatów, było wspieranie dobrej muzyki
liturgicznej, zgodnie z oczekiwaniami Watykanu. W istocie tezy
Vaticanum II nie różnią się zbytnio od wypowiedzi Piusa XII, za wyjątkiem
nieco większego nacisku położonego przez sobór na języki narodowe; utrzymuje się
on zasadniczo w głównym nurcie nauczania, mającym swoje źródło jeszcze
u Piusa X.
Ja natomiast zawsze kochałem chorał i zajmowałem się muzyką kościelną.
Kiedy zatem zostałem mianowany rektorem Misji Mater Ecclesiae, która poprzednio
była kaplicą, w której odprawiano łacińskie msze, pomyślałem, że byłaby
podatnym gruntem dla takiej muzyki, ponieważ łacina jest tam intensywnie
używana, a więc możemy wykonywać muzykę tradycyjną. Mieliśmy już
uczęszczających na mszę wiernych, którzy interesowali się chorałem. Teraz mamy
własną scholę oraz ludzi we wspólnocie, którzy lubią włączać się w śpiew.
Ale dla muzyki chorałowej rzeczywiście ponosimy większe koszty, by wynająć
zawodowych śpiewaków.
Czujemy, że nasz lud naprawdę angażuje się w dobroczynność. Angażuje
się w działalność Rycerzy Kolumba, którzy zajmują się zbiórką żywności oraz
niezbędnych artykułów dla biednych i upośledzonych umysłowo. Pilnujemy, by
jednym z naszych celów każdego roku było hojne wsparcie biskupiego funduszu
charytatywnego, a nawet udawało nam się co roku przekraczać planowaną
kwotę, od początku naszego zaangażowania. Staramy się również przeznaczać
pieniądze na potrzeby, które dostrzegamy wokół parafii, dozór nad budynkami,
pomoc materialną dla ubogich, itd. Sądzimy, że przyłożyliśmy się do tych
obowiązków (choć zawsze można oczywiście zrobić więcej). Jednakże czujemy, że
w obecnych czasach, mając na uwadze ubóstwo muzyki liturgicznej, musimy
służyć Bogu i Kościołowi, inwestując w dobrą muzykę liturgiczną.
Kościół wydaje pieniądze na programy socjalne, administrację, szaty liturgiczne,
architekturę i sztukę; myślę, że powinien również wyasygnować fundusze na
największą ze sztuk – tę, która stanowi integralną część liturgii, a którą
jest muzyka sakralna. Wszystkie inne sztuki są pomocnicze, pomagają nam
w oddawaniu czci Bogu, ale tylko jedna sztuka jest określana jako ars
integra, coś, co jest częścią samej liturgii, a jest nią muzyka.
Jak jeszcze Misja Mater Ecclesiae pomaga zachowywać tradycyjną
muzykę liturgiczną?
Ks. Pasley: W każdą niedzielę na mszy mamy chorał
gregoriański. Posiadamy również system pozyskiwania datków na specjalne dni
świąteczne w ciągu roku. Celebrujemy od 20 do 25 dni świątecznych, na
przykład jesienią: św. Michała Archanioła, Najświętszej Maryi Panny Różańcowej,
Chrystusa Króla, Wszystkich Świętych oraz Dzień Zaduszny, Boże Narodzenie.
Staramy się organizować specjalne msze chorałowe na te dni. Zachęcamy ludzi do
składania ofiar, które publikujemy w biuletynie, na chorałową mszę świętą
w zamówionej przez nich intencji. Mamy również muzyków, którzy przybywają
na te msze, by na nich śpiewać.
Założyliśmy również dziecięcy chór, śpiewający chorał gregoriański, pod
dyrekcją Nicholasa Becka, naszego dyrektora muzycznego oraz, od niedawna,
absolwenta Westminster Choir College. Stale śpiewa w nim około
dziesięciorga młodych ludzi. Nosimy się również z zamiarem
zainicjowania własnego chóru dla dorosłych. Świetnie spełniali swoje zadanie,
śpiewając hymny podczas mszy zwykłej o godzinie 9.00 w niedziele,
a teraz zaczną uczyć się chorału gregoriańskiego oraz innych mszy
chóralnych tak, byśmy mogli lepiej wykorzystać ich głosy. Tworzymy również
bibliotekę muzyki liturgicznej. Mam ponadto nadzieję na nawiązanie współpracy
z wielką biblioteką muzyki sakralnej, którą stworzył wielebny Schuler
w kościele św. Agnieszki w St. Paul w stanie Minnesota. Chciałbym
się przekonać, co możemy zrobić, by wykorzystać te zasoby.
Stowarzyszenie sympatyków mszy trydenckiej w Europie, zwane
„Juventutem”, wysłało delegację na ubiegłoroczne Światowe Dni Młodzieży
i celebrowało tradycyjną mszę łacińską codziennie podczas tych obchodów,
w pobliżu Duesseldorfu. Czy spodziewa się Ksiądz rozkwitu liturgii
trydenckiej za pontyfikatu papieża Benedykta XVI?
Ks. Pasley: Mam taką nadzieję. Dotychczas dało się
zauważyć wiele dobrych znaków. Pierwsze przemówienie Ojca Świętego do
kardynałów, po jego wyborze na Stolicę Piotrową, zostało wygłoszone po łacinie.
Msza inaugurująca pontyfikat oraz wcześniejsza msza pogrzebowa papieża Jana
Pawła II były zarówno piękne, jak i bardzo dostojne oraz bardzo
wzruszające. Przeniesienie ciała z Sali Klementyńskiej do Bazyliki św.
Piotra, z towarzyszącym mu Miserere oraz śpiewanym chorałem, zapierało dech
w piersiach, zatem byłem bardzo zadowolony z przebiegu tego obrzędu.
Wiem, że Benedykt XVI powiedział, że lud powinien znać podstawowe modlitwy
po łacinie. Sądzę więc, że staną się naprawdę cudowne rzeczy. Znów jednak będzie
musiał iść pod prąd. Ponadto, jak św. Benedykt, twórca monastycyzmu, zainicjował
powstawanie małych wspólnot, które zaczęły zmieniać Europę, tak i dziś na
całym świecie powstają małe wspólnoty, które dokonają podobnych zmian.
Gdy kard. Joseph Ratzinger pełnił funkcję prefekta Kongregacji Nauki
Wiary, napisał książkę zatytułowaną Duch
Liturgii. Mniej znanym faktem jest to, że pisał obszernie również
o muzyce liturgicznej. Czy może Ksiądz powiedzieć kilka słów o jego
nauczaniu dotyczącym tego tematu?
Ks. Pasley: Przeczytałem Ducha
liturgii, Raport o stanie wiary, Święto wiary
i Nową pieśń dla Pana [inne zbiory pism kardynała Ratzingera]
i – krótko mówiąc – wydaje mi się, iż jest on zdecydowanie przeciwny idei,
według której lud musi robić wszystko, by uczestniczyć aktywnie w liturgii;
pokazuje, że ten pogląd jest absolutnie nietrafiony, że nie tego chciał Sobór.
Wyjaśnia, że chór może spełniać swą posługę, reprezentując lud poprzez talent,
który posiada, poprzez wykształcenie muzyczne, które otrzymał. Członkowie chóru
mogą być swego rodzaju namiastką ludu wielbiącego Boga tak, aby lud mógł łączyć
się z nimi wewnętrznie i w ten sposób wyśpiewywać chwałę Bogu
w sposób, w jaki sam nigdy nie potrafiłby tego czynić.
To właśnie uderzyło mnie najbardziej. Chór nie śpiewa sam dla siebie,
podczas gdy lud jest w jakiś sposób oddzielony od akcji liturgicznej. Kiedy
ludzie zagłębiają się w samą mszę, a chór spełnia swoją posługę, wtedy
współgrają ze sobą i dochodzi do pięknego połączenia wszystkich tych
cudownych rzeczy.
Lud nie wypowiada słów Kanonu
Rzymskiego wraz z kapłanem. Dlaczego więc nie mógłby słuchać również
chóru? Nie chodzi o to, że śpiew zarezerwowany byłby wyłącznie dla chóru.
Na uroczystej Mszy Wniebowzięcia w katedrze, lud śpiewał wszystkie
odpowiedzi, śpiewał hymny, aż drżały mury, ale były również chwile odpoczynku
i słuchania.
Kolejną sprawą, o której obszernie mówi Papież, jest potrzeba ciszy.
W nowej liturgii czasem wydaje się, że momenty ciszy trzeba wprowadzać
niejako na siłę, by lud miał czas na refleksję. Z drugiej strony, jeżeli
chór wykonuje tradycyjną muzykę sakralną, a lud słucha i jednoczy się
z nim w ten sposób, to jest to czas jego osobistego milczenia,
w którym chór stanowi tło dla medytacji ludu. Zatem chór naprawdę sprzyja
poczuciu czci w liturgii.
Ojciec Święty wymienia również kilka praktycznych środków, które
zaobserwował w katedrze w niemieckim Regensburgu, gdzie jego brat
Georg przez wiele lat kierował chórem. Ratzinger nie widzi problemu, by - na
przykład - chór wykonywał kunsztowny, polifoniczny śpiew Agnus
Dei w całości. Z zasady zabronione jest zmuszanie kapłana do
czekania przy ołtarzu, aż śpiew dobiegnie końca. Proponowane przez Ratzingera
rozwiązanie polega na tym, że pierwsze Baranku Boży śpiewane jest we
właściwym mu czasie; potem następuje pauza, w której ksiądz wypowiada słowa
Oto Baranek Boży. Następnie chór kontynuuje śpiew drugiego
i trzeciego powtórzenia, podczas gdy lud przystępuje do komunii.
Papież Benedykt XVI stwierdza ponadto, że muzyka sakralna jest
„logocentryczna”. Innymi słowy, jest służebnicą Słowa. Jest służebnicą
i nośnikiem, winnym przekazywać słowa Pisma Świętego i modlitwy
liturgiczne, w gruncie rzeczy – samego Chrystusa. Jej nadrzędnym celem
nie jest dostarczanie emocjonalnych uniesień i rozrywki, nie jest ona
przeznaczona dla nas, ale ma za zadanie wychwalać Boga, następnie wznosić ku
Niemu nasze umysły i serca, by wzbudzać w nas pragnienie otwarcia się
na wcielenie się Słowa w nasze dusze.
Dlatego właśnie chorał gregoriański jest muzyką liturgiczną najwyższego
kalibru. Jego celem jest przekazywanie słów Pisma i w ten sposób także
samego Słowa. Tak znaczna część współczesnej muzyki nie ma prawie żadnej treści.
Jeżeli już ją posiada, to kwestia tego, jaka mała doktryna jest w niej
wyrażona, często bywa wysoce wątpliwa i jest nierzadko wykorzystywana do
emocjonalnego pobudzenia tłumu jak na swoistym, liturgicznym wiecu. Muzyka
liturgiczna musi być “logocentryczna”.
Jaki jest cel Stowarzyszenia Liturgii Łacińskiej (Latin Liturgy
Association)? Kto i w jaki sposób może stać się jego
członkiem?
Ks. Pasley: LLA zostało założone w 1975 roku; celem
było wyrażenie poparcia dla używania łaciny w liturgii, w świetle
nauczania Soboru Watykańskiego II, i danie ludziom kochającym liturgię
łacińską możliwości spotkania się i dyskusji nad problemami
i trudnościami, proponowania rozwiązań i wzajemnego wspierania
się.
Pamiętam, jak dowiedziałem się o nim, będąc klerykiem
w seminarium św. Karola w Filadelfii; zapisałem się i od tamtego
czasu jestem jego członkiem. Każdy może nim zostać. Mają swoją stronę
w Internecie. Rozsyłają piękny biuletyn dwa lub trzy razy do roku.
Generalna konwencja ma miejsce co roku; w przyszłym roku LLA spotyka
się w St. Louis. Istnieją lokalne oddziały LLA; my, południowe New Jersey,
przynależymy do oddziału w Filadelfii. Doktor Rudy Masciantonio,
przewodniczący, jest również członkiem Mater Ecclesiae.
Tradycyjni katolicy z całego trzystanowego obszaru New Jersey,
Pennsylvanii i Delaware przychodzą do Misji Mater Ecclesiae, by doświadczyć
uroczystej atmosfery i piękna celebrowanej tam liturgii. Co radzi Ksiądz
tym, którzy chcieliby zabrać z sobą cząstkę tamtej muzyki do własnych
parafii? W jaki sposób zgromadzenie uczy się na nowo śpiewu po
łacinie?
Ks. Pasley: Kilka rzeczy.
Na poziomie praktycznym, Amerykańskie Stowarzyszenie Muzyki Katolickiej ( Catholic Music Association of America –
CMAA) posiada stronę internetową.
Staje się ona bogatym źródłem zasobów. Dysponujemy rzeszą ludzi w całym
kraju, którzy mogą wygłaszać konferencje w parafiach i przekazywać
parafianom pewne podstawowe informacje z tego zakresu. Posiadamy dużą grupę
prelegentów na Północnym Wschodzie, w Connecticut, Massachusetts,
w stanie Nowy Jork, w New Jersey i Pennsylvanii, więc dostępnych
jest mnóstwo wykładowców. Założony przez CMAA blog jest wspaniały, mnóstwo ludzi
pisze doń z różnymi pomysłami. Członkowie Jeffrey Tucker i Arlene
Oost-Zinner tworzą wspaniałe artykuły, a ponadto znajdują dla tych
wszystkich idei bardzo praktyczne zastosowanie w ich własnej parafii
w Alabamie. To jedna sprawa.
Druga sprawa to: idźcie do domu i przeczytajcie dokument Soboru
Watykańskiego II mówiący o liturgii, Sacrosanctum Concilium. Wszyscy
o nim mówią, mówią o duchu Soboru, ale trzeba go przeczytać. Po
przeczytaniu będziecie odrobinę zszokowani tym, które spośród jego zaleceń nie
są wykonywane.
Po trzecie: zdobądźcie egzemplarz Musicam Sacram (1967), który jest
dostępny w Internecie. Można znaleźć go na kilku stronach, które
archiwizują dokumenty pontyfikalne [np. ewtn.com]. Przeczytajcie Musicam
Sacram. To niezmiernie ważne, ponieważ jest ona często cytowana we Ogólnym
Wprowadzeniu do Mszału Rzymskiego.
W końcu, spróbujcie znaleźć kogoś – nie byle amatora – kto zna się trochę
na muzyce i kto wam pomoże. I zaczynajcie powoli. Ludzie czują się
nieswojo wobec zmian, nawet jeśli są to zmiany na lepsze. Przyzwyczajają się do
pewnych rzeczy. Obawiają się również rzeczy sobie nieznanych. Wielu ludzi skrywa
w sobie głęboko zakorzenione przekonanie, iż łacina jest tak trudna, że
nigdy się jej nie nauczą. Mówię to nawet ludziom w Mater Ecclesiae:
spójrzcie - kiedy tu przychodzicie, jeżeli łacina nie jest wam znana, zajmie wam
to najwyżej miesiąc lub dwa, by w końcu poczuć się dobrze i ją
zaakceptować; potem wszystko zaczyna się układać i pasować do siebie.
Zatem radzę: nie spieszcie się i zaczynajcie od małych rzeczy. Może
nauczcie się jakichś pięknych Kyrie i zacznijcie je śpiewać podczas
mszy. Może nauczcie się kilku Alleluja, które będziecie mogli śpiewać po
komunii, jeśli są zbyt długie, by śpiewać je przed Ewangelią. Może nauczcie się
kilku paru prostych hymnów, których ludzie nie słyszeli całe lata, takich jak
Adoro te devote lub Jesu dulcis memoria i piękne, krótkie
hymny. A kiedy już to zrobicie, upewnijcie się, że macie kartki
z repertuarem, które możecie rozdać parafianom, z łacińskim tekstem
z jednej strony i tłumaczeniem z drugiej. Ludzie mówią „No cóż,
jak lud ma cokolwiek rozumieć, skoro wszystko jest po łacinie?”. Otóż
w Mater Ecclesiae mamy mszalik, który zawiera z jednej strony
tekst łaciński, a z drugiej jego angielskie tłumaczenie, więc lud może
śledzić tekst i wychwytywać poszczególne myśli. Ale jeżeli po prostu
śpiewacie po łacinie ni z tego, ni z owego, bez żadnego przygotowania,
lud się wyłączy, ponieważ nie będzie tego rozumiał, nie będzie wiedział, co się
dzieje. Jeżeli natomiast zaczniecie z wyczuciem, od prostych rzeczy,
rozdając wiernym tłumaczenie tak, by mogli śledzić tekst, ludzie pokochają ten
śpiew.
Rozmowa: Michale J. Miller
Ks. Robert C. Pasley jest kapłanem diecezji Cadmen w New
Jersey oraz rektorem Misji Mater
Ecclesiae, odpowiednika parafii bez określonego terytorium, gdzie sprawuje
codzienną mszę świętą oraz inne sakramenty w klasycznym rycie rzymskim. Od
ponad 25 lat jest członkiem Stowarzyszenia Liturgii Łacińskiej, ponadto zasiada
w zarządzie Amerykańskiego Stowarzyszenia Muzyki Sakralnej. We wrześniu
2004 został pasowany na Rycerza Grobu Pańskiego.
Wywiad został opublikowany w wydaniu „Catholic World Report” ze
stycznia 2006 roku.
Tłumaczenie: Jakub Kubica
[1] Dialog przed Ewangelią: „– Pan z Wami – I z duchem Twoim –
Słowa Ewangelii według św. N. – Chwała Tobie, Panie” oraz po niej: „– Oto Słowo
Pańskie – Chwała Tobie, Chryste” [przyp. tłum.].
Źródło: Dominikański
Ośrodek Liturgiczny
|