Papieska Droga Krzyżowa w Koloseum A.D. 2007 |
|
Autorem rozważań jest ks. Gianfranco Ravasi.
Modlitwa
wstępna
W imię Ojca i Syna i Ducha świętego. Amen
Bracia i
Siostry, Rzym okryły mroki nocy podobnie, jak tamtego wieczoru okryły domy
i ogrody Jerozolimy. Teraz wejdziemy do ogrodu Getsemani, by iść za Jezusem z
Nazaretu i towarzyszyć Mu w ostatnich godzinach Jego ziemskiego
życia.
Będzie to droga bólu, samotności, okrucieństwa, zła i
śmierci. Ale będzie to także droga wiary, nadziei i miłości, albowiem grób
– ostatni etap tej drogi – nie pozostanie zapieczętowany na zawsze. W
wielkanocny poranek wzejdzie światło radości i rozproszy ciemności
grobu. Miejsce milczenia zajmie słowo życia, a śmierci - chwała
zmartwychwstania.
Módlmy się teraz, splatając nasze słowa z prastarym
głosem chrześcijańskiego Wschodu.
Panie Jezu Udziel nam łez, których nam
nie starcza, by zmyć nasze grzechy. Daj nam odwagę błagania o Twe
miłosierdzie. W dniu Twego sądu ostatecznego podrzyj stronice, na których
zapisano nasze grzechy i spraw, by przestały istnieć.
Panie
Jezu, tego wieczoru przypominasz także nam słowa, które pewnego dnia
wypowiedziałeś do Piotra: „Pójdź za mną”. Posłuszni Twemu wezwaniu, chcemy
iść za Tobą. Krok za krokiem drogą Twej Męki, byśmy mogli nauczyć się
myśleć jak Bóg, a nie jak człowiek. Amen. Stacja
pierwsza Jezus w Ogrodzie Oliwnym
C.: Kłaniamy ci
się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie. W.: Żeś przez krzyż i mękę swoją
świat odkupić raczył.
Z Ewangelii według św. Łukasza 22,
39-46
Potem wyszedł i udał się, według zwyczaju, na Górę Oliwną:
towarzyszyli Mu także uczniowie. Gdy przyszedł na miejsce, rzekł do nich:
«Módlcie się, abyście nie ulegli pokusie». A sam oddalił się od nich na
odległość jakby rzutu kamieniem, upadł na kolana i modlił się tymi słowami:
«Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz
Twoja niech się stanie!» Wtedy ukazał Mu się anioł z nieba i umacniał Go.
Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople
krwi, sączące się na ziemię. Gdy wstał od modlitwy i przyszedł do uczniów,
zastał ich śpiących ze smutku. Rzekł do nich: «Czemu śpicie? Wstańcie i módlcie
się, abyście nie ulegli pokusie».
ROZWAŻANIE
Gdy Jerozolimę
okrywają ciemności nocy, także dziś, oliwne drzewa Getsemani, szelestem liści
wiodą nas ku tamtej nocy Jezusowego cierpienia i modlitwy. Widzimy Go samotnie
klęczącego pośrodku ogrodu. Jak każdy, kto staje w obliczu śmierci, tak i
Chrystus popada w trwogę. Co więcej, Jego modlitwa, pełna dramatycznego
napięcia, staje się potwornym wysiłkiem, a krwawy pot na Jego czole, każe nam
myśleć o bezmiernym cierpieniu. Ewangelista Łukasz na opisanie konania Jezusa w
Ogrójcu używa słowa „agonia”, czyli walka.
Jezus zwraca się do swego
Ojca, woła do Niego nieomal rozpaczliwie, ale Ojciec wydaje się nie słyszeć
wołania Syna: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich!”, kielich
cierpienia i śmierci. Podobnie jeden z wielkich ojców Izraela, Jakub, pewnej
ciemnej nocy, nad brzegiem jednego z dopływów Jordanu, spotkał Kogoś, „kto
zmagał się z nim aż do wschodu jutrzenki” (Rdz 32, 23-32). Tym
tajemniczym, nieznanym, Kimś, jak się okazało, był Bóg. Tak więc Jezus, w
ciemnościach tamtego wieczoru „Z głośnym wołaniem i płaczem zanosił gorące
prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci” (Hbr 5,7).
Modlitwa czasu próby staje się więc przeżyciem, które wstrząsa ciałem i duszą
człowieka.
* * *
Patrząc na agonię Chrystusa w Getsemani, na jego
zmaganie się z sobą, widzimy nas samych, pokonujących ciemności naszego
rozdzierającego bólu, opuszczenia od przyjaciół, milczenia Boga. To dlatego
Jezus, jak już zostało powiedziane, „będzie konał aż do skończenia świata; nie
wolno nam spać przez ten czas”, gdyż szuka On „towarzystwa i ulgi” (B.
Pascal, Myśli, PAX 1989, 736), jak każdy cierpiący na tym świecie. W Nim
odkrywamy również naszą twarz zroszoną łzami i naznaczoną smutkiem.
W
tych zmaganiach Jezus nie ulega pokusie rozpaczy. Przeciwnie, z ufnością
powierza się Ojcu i Jego nieodgadnionym zamiarom. Tym samym, w tej gorzkiej
godzinie, Jezus znów przypomina nam słowa Modlitwy Pańskiej. „Módlcie się,
abyście nie ulegli pokusie... Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się
stanie!”. I oto zstępuje na Niego anioł pocieszenia, wsparcia i umocnienia,
który pomaga Jezusowi, i nam dzisiaj, iść naszą drogą dalej, aż do końca.
Pater noster, qui es in cælis: sanctificetur nomen
tuum; adveniat regnum tuum; fiat voluntas tua, sicut in cælo, et in
terra. Panem nostrum cotidianum da nobis hodie; et dimitte nobis debita
nostra, sicut et nos dimittimus debitoribus nostris; et ne nos inducas in
tentationem; sed libera nos a malo.
Stabat mater dolorosa Iuxta crucem lacrimosa Dum pendebat
filius.
Stała Matka boleściwa Obok krzyża ledwo żywa Gdy na krzyżu wisiał
Syn
Stacja druga Jezus zdradzony przez Judasza i
pojmany
C.: Kłaniamy ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy
Tobie. W.: Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Z
Ewangelii według św. Łukasza 22, 47-53
Gdy On jeszcze mówił, oto zjawił
się tłum. A jeden z Dwunastu, imieniem Judasz, szedł na ich czele i zbliżył się
do Jezusa, aby Go pocałować. Jezus mu rzekł: «Judaszu, pocałunkiem wydajesz Syna
Człowieczego?» Towarzysze Jezusa widząc, na co się zanosi, zapytali: «Panie, czy
mamy uderzyć mieczem?» I któryś z nich uderzył sługę najwyższego kapłana i
odciął mu prawe ucho. Lecz Jezus odpowiedział: «Przestańcie, dosyć!» I
dotknąwszy ucha, uzdrowił go. Do arcykapłanów zaś, dowódcy straży świątynnej i
starszych, którzy wyszli przeciw Niemu, Jezus rzekł: «Wyszliście z mieczami i
kijami jak na zbójcę? Gdy codziennie bywałem u was w świątyni, nie podnieśliście
rąk na Mnie, lecz to jest wasza godzina i panowanie
ciemności».
ROZWAŻANIE
Przez pogrążony w cieniu oliwnych drzew
ogród Getsemani skrada się niewielka grupka ludzi. Prowadzi ich Judasz, jeden z
Dwunastu, uczeń Jezusa. W Łukaszowym opowiadaniu o tym wydarzeniu Judasz milczy,
nie wypowiada ani jednego słowa. Jest całkowicie zimną obecnością. Wydaje się
nawet, że słowa Jezusa: „Judaszu, pocałunkiem wydajesz Syna Człowieczego”
powstrzymają go i nie zdoła on stanąć przed Jezusem twarzą w twarz, by Go
pocałować. Te bolesne, choć zdecydowane słowa ujawniają złowieszcze zamiary,
które zagnieździły się w niespokojnym i zatwardziałym sercu ucznia. Ucznia, być
może ulegającego złudzeniu i rozczarowaniu, ale wkrótce już popadającego w
rozpacz.
Ta zdrada i ten pocałunek w następnych wiekach staną się
symbolem wszelkiej niewierności, każdego odstępstwa i oszustwa. Chrystus zatem
napotyka kolejną próbę, próbę zdrady, która niesie opuszczenie i osamotnienie.
Nie jest to ta samotność, dla której Jezus odchodził na górę, by się modlić. Nie
jest to wewnętrzna samotność, którą Jezus sobie cenił, jako źródło pokoju i
wyciszenia wobec tajemnicy duszy i Boga. Ta samotność, którą Jezus przeżywa w
Getsemani, jest gorzkim doświadczeniem. Dzisiaj, w tym Jezusowym osamotnieniu ma
udział wielu z nas. Nawet teraz, gdy jesteśmy razem, jak i wtedy, gdy sami
zamknięci w czterech ścianach mieszkania, spoglądamy na wciąż milczący telefon.
Zapomniani przez świat, bo jesteśmy starzy, chorzy, czy też obcy. Jezus wraz z
nami wypija ten kielich goryczy opuszczenia, samotności, wrogości.
* *
*
Ale oto scenę Getsemani zapełniają nowi aktorzy. Pierzcha podniosła,
intymna i łagodna atmosfera modlitwy. Pod drzewami oliwnymi nasila się zgiełk,
tumult, zakrada się przemoc. Jezus jednak pozostaje na środku tej sceny
niewzruszony. Jest bowiem świadom, że zło potrafi ludzkie dzieje opleść siecią
swojej wszechwładzy, agresji i brutalności: „to jest wasza godzina i panowanie
ciemności”.
Chrystus nie chce też, aby uczniowie chwycili za miecze i
odpłacili winnym złem na zło, przemocą za przemoc. Jest pewien, że moce
ciemności, pozornie niezwyciężone i wiecznie żądne triumfu, zostaną poskromione.
Po nocy bowiem nastąpi świt, po ciemności światło, po zdradzie skrucha, także
dla Judasza. Dlatego, wbrew wszystkiemu, trzeba nadal mieć nadzieję i kochać.
Jak nauczał sam Jezus na Górze Błogosławieństw, aby odnowić i odmienić świat,
należy „miłować naszych nieprzyjaciół i modlić się za tych, którzy nas
prześladują” (Mt 5, 44).
Pater noster...
Cuius animam gementem, contristatam et dolentem pertransivit
gladius.
Duszę jej, co łez nie mieści Pełną smutku i boleści Przeszedł miecz
dla naszych win Stacja trzecia Jezus
skazany przez Sanhedryn
C.: Kłaniamy ci się Panie Jezu Chryste i
błogosławimy Tobie. W.: Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić
raczył.
Z Ewangelii według św. Łukasza 22, 66-71
Skoro dzień
nastał, zebrała się starszyzna ludu, arcykapłani i uczeni w Piśmie i kazali
przyprowadzić Go przed swoją Radę. Rzekli: «Jeśli Ty jesteś Mesjasz, powiedz
nam!» On im odrzekł: «Jeśli wam powiem, nie uwierzycie Mi, i jeśli was zapytam,
nie dacie Mi odpowiedzi. Lecz odtąd Syn Człowieczy siedzieć będzie po prawej
stronie Wszechmocy Bożej». Zawołali wszyscy: «Więc Ty jesteś Synem Bożym?»
Odpowiedział im: «Tak. Jestem Nim». A oni zawołali: «Na co nam jeszcze potrzeba
świadectwa? Sami przecież słyszeliśmy z ust
Jego».
ROZWAŻANIE
Słońce Wielkiego Piątku, rozświetliwszy najpierw
doliny Pustyni Judzkiej, wynurza się zza Góry Oliwnej. Siedemdziesięciu jeden
członków Sanhedrynu, najwyższej instancji żydowskiej, otoczyło półkolem Jezusa.
Zgodnie z przyjętymi procedurami rozpoczyna się przesłuchanie. Sprawdzanie
tożsamości, formułowanie zarzutów, zeznania świadków. Sąd ma charakter religijny
i zgodnie z kompetencjami stawia Oskarżonemu dwa pytania: „Czy Ty jesteś
Chrystusem?”, „Czy Ty jesteś Synem Bożym?”
Na tak postawione pytania
Jezus odpowiada z niechęcią: „Jeśli wam powiem, nie uwierzycie Mi, i jeśli was
zapytam, nie dacie Mi odpowiedzi”. Jezus zatem zdaje sobie sprawę z pułapki,
jaką stwarza brak chęci zrozumienia, podejrzliwość, dwuznaczność. Czuje, jak
zaczyna osaczać go zewsząd lodowata ściana podejrzliwości i wrogości, tym
bardziej dolegliwa, gdyż buduje ją przeciw niemu jego własna wspólnota religijna
i narodowa. Już psalmista doświadczył tego typu rozczarowania: „Gdybyż to lżył
mnie nieprzyjaciel, z pewnością bym to znosił; gdybyż przeciw mnie powstawał
ten, który mnie nienawidzi, ukryłbym się przed nim. Lecz jesteś nim ty, równy
mnie, przyjaciel, mój zaufany, z którym żyłem w słodkiej zażyłości, chodziliśmy
po domu Bożym w orszaku świątecznym” (Ps 55, 13-15).
* *
*
A jednak, mimo tego niezrozumienia, Jezus nie zaprzestaje
głoszenia tajemnicy, która jest w Nim i która od tej chwili zaczyna się
objawiać. Odwołując się do języka Świętych Pism, przedstawia się jako: „Syn
Człowieczy, zasiadający po prawej stronie Wszechmocy Bożej”. W tym skazańcu
objawia się teraz oczekiwana przez Izrael mesjańska chwała. Co więcej, ten
Skazaniec, to Syn Boży, który, o dziwo, ukazuje się jako oskarżony. Jezusowa
odpowiedź na pytanie, czy jest On Synem Najwyższego brzmi: „Tak. Jestem Nim” i
na pierwszy rzut oka wygląda to na przyznanie się do winy. W rzeczywistości
jednak staje się uroczystym wyznaniem Jego boskości. W Biblii bowiem zwrot „Ja
jestem” jest imieniem samego Boga (Wj 3,14).
Oskarżenie, które
zaskutkuje wyrokiem śmierci, staje się w ten sposób objawieniem i z czasem
stanie się naszym wyznaniem wiary w Chrystusa, Syna Bożego. Ten oskarżony,
upokorzony przez butny trybunał Wysokiej Rady, przez wyrok już uprzednio
ustalony, przypomina nam wszystkim o obowiązku mówienia prawdy. Trzeba dać
świadectwo prawdzie także wbrew silnej pokusie milczenia, wycofania się, pójścia
z prądem dominującej opinii. Pewna młoda Żydówka skazana na zagładę w obozie
koncentracyjnym powiedziała: „każdej nowej okropności czy zbrodni musimy
przeciwstawić nowy ułamek prawdy i dobra, który zdobyliśmy w nas samych. Możemy
cierpieć - ale nie wolno nam ulegać” (Etty Hillesum, Dziennik 1941-1943, 3
lipca 1943).
Pater noster...
O quam tristis et afflicta fuit illa benedica Mater
Unigeniti!
O jak smutna i strapiona Matka ta błogosławiona Której Synem niebios
Król
Stacja czwarta Piotr zapiera się Jezusa
C.: Kłaniamy ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy
Tobie. W.: Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Z
Ewangelii według św. Łukasza. 22, 54-62
Schwycili Go więc, poprowadzili i
zawiedli do domu najwyższego kapłana. A Piotr szedł z daleka. Gdy rozniecili
ogień na środku dziedzińca i zasiedli wkoło, Piotr usiadł także między nimi. A
jakaś służąca, zobaczywszy go siedzącego przy ogniu, przyjrzała mu się uważnie i
rzekła: «I ten był razem z Nim». Lecz on zaprzeczył temu, mówiąc: «Nie znam Go,
kobieto». Po chwili zobaczył go ktoś inny i rzekł: «I ty jesteś jednym z nich».
Piotr odrzekł: «Człowieku, nie jestem». Po upływie prawie godziny jeszcze ktoś
inny począł zawzięcie twierdzić: «Na pewno i ten był razem z Nim; jest przecież
Galilejczykiem». Piotr zaś rzekł: «Człowieku, nie wiem, co mówisz». I w tej
chwili, gdy on jeszcze mówił, kogut zapiał. A Pan obrócił się i spojrzał na
Piotra. Wspomniał Piotr na słowo Pana, jak mu powiedział: «Dziś, zanim kogut
zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz». Wyszedł na zewnątrz i gorzko
zapłakał.
ROZWAŻANIE
Znowu zanurzamy się w mrok nocy, którą
zostawiliśmy za plecami, wchodząc do sali sądowej na pierwszy proces wytoczony
Jezusowi. Płomienie ogniska rozpalonego na dziedzińcu pałacu Sanhedrynu
rozpraszają ciemność i chłód. Służba i straż wyciąga ręce do ognia; twarze
jaśnieją jego blaskiem. Ale oto słyszymy kolejno trzy głosy i trzy dłonie
palcami wskazują na Piotra, na jego twarz.
Pierwszy głos należy do
kobiety. To pałacowa służąca, która spogląda Piotrowi w oczy i woła: „I ten był
razem z Nim!” „I ty jesteś jednym z nich!”, woła jakiś mężczyzna. Następny
mężczyzna potwierdza to oskarżenie, wskazując na galilejski akcent Piotra: „Na
pewno i ten był razem z Nim!”. Na te oskarżenia, w desperackiej próbie obrony,
apostoł nie waha się trzy razy kłamliwie zapewniać: „Nie znam Go”, „Nie jestem
jego uczniem”, „Człowieku, nie wiem, co mówisz!” Ogień tego ogniska przenika
zatem nie tylko twarz Piotra, ale obnaża również jego nieszczęsną duszę: jej
kruchość, egoizm, lęk. A zaledwie kilka godzin wcześniej ten sam Piotr
zapewniał: „Choćby wszyscy zwątpili, ale nie ja!... Choćby mi przyszło umrzeć z
Tobą, nie wyprę się Ciebie” (Mk 14, 29.31).
* * *
Kurtyna
tej sceny jednak nie opada na zdradę, jak to było w przypadku Judasza. Ciemności
i ciszę jerozolimskiej nocy, a zwłaszcza sumienie Piotra, rozdziera dźwięk -
pianie koguta. Właśnie w tej chwili Jezus wychodzi z rozprawy, na której został
skazany na śmierć. Łukasz, opisując moment spotkania, skrzyżowania się spojrzeń
Chrystusa i Piotra, używa greckiego czasownika oznaczającego spojrzenie
przenikliwe. W ten sposób Ewangelista daje nam do zrozumienia, że mamy do
czynienia nie tylko z jakimś człowiekiem, ale z Panem, którego oczy przenikają
serce i nerki, czyli tajemnice wnętrza duszy.
Z oczu apostoła popłynęły
łzy skruchy. W tym wydarzeniu zbiegają się wszystkie historie zdrad i nawróceń,
słabości i wyzwolenia. „Zapłakałem i uwierzyłem!”: przy pomocy tylko tych dwóch
słów, wieki później, pewien człowiek (Francois-René de Chateaubriand, Geniusz
chrześcijaństwa, 1802), połączy swoje nawrócenie z historią Piotra. Tym
samym przyłącza także wszystkich nas, którzy, ulegając podłym lękom, każdego
dnia dopuszczamy się małych niewierności, zasłaniając się marnymi
usprawiedliwieniami. Ale tak jak przed apostołem, tak i przed nami otwiera się
droga na której z całą pewnością nasz wzrok napotka spojrzenie Chrystusa, który
powierzy nam to samo zadanie: także ty, nawróciwszy się, „utwierdzaj twoich
braci” (Łk 22,32).
Pater noster...
Quæ mærebat et dolebat Pia mater, cum videbat Nati pœnas
incliti.
Jak płakała Matka miła Jak cierpiała gdy patrzyła Na boskiego Syna
ból. Stacja piąta Jezus osądzony przez
Piłata
C.: Kłaniamy ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy
Tobie. W.: Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Z
Ewangelii według św. Łukasza 23, 13-25
Piłat więc kazał zwołać
arcykapłanów, członków Wysokiej Rady oraz lud i rzekł do nich: «Przywiedliście
mi tego człowieka pod zarzutem, że podburza lud. Otóż ja przesłuchałem Go wobec
was i nie znalazłem w Nim żadnej winy w sprawach, o które Go oskarżacie. Ani też
Herod - bo odesłał Go do nas; a oto nie popełnił On nic godnego śmierci. Każę Go
więc wychłostać i uwolnię». . Zawołali więc wszyscy razem: «Strać Tego, a
uwolnij nam Barabasza!» Był on wtrącony do więzienia za jakiś rozruch powstały w
mieście i za zabójstwo. Piłat, chcąc uwolnić Jezusa, ponownie przemówił do nich.
Lecz oni wołali: «Ukrzyżuj, ukrzyżuj Go!» Zapytał ich po raz trzeci: «Cóż On
złego uczynił? Nie znalazłem w Nim nic zasługującego na śmierć. Każę Go więc
wychłostać i uwolnię». Lecz oni nalegali z wielkim wrzaskiem, domagając się, aby
Go ukrzyżowano; i wzmagały się ich krzyki. Piłat więc zawyrokował, żeby ich
żądanie zostało spełnione. Uwolnił im tego, którego się domagali, a który za
rozruch i zabójstwo był wtrącony do więzienia; Jezusa zaś zdał na ich
wolę.
ROZWAŻANIE
Teraz widzimy Jezusa pośród cesarskich znaków,
sztandarów, orłów, buńczuków władzy rzymskiej. Stoi pośrodku innego pałacu
władzy, to znaczy w siedzibie gubernatora Poncjusza Piłata, postaci marginalnej
i zapomnianej w dziejach Imperium Rzymskiego. A jednak jego imię rozbrzmiewa
każdej niedzieli na całym świecie, właśnie ze względu na ten proces, który teraz
się dokonuje. Chrześcijanie bowiem w Credo wyznają, że Chrystus został „umęczon
pod Ponckim Piłatem”. Z jednej strony ucieleśnia on, na pierwszy rzut oka,
brutalne okrucieństwo. Łukasz bowiem, w innym miejscu swojej Ewangelii wspomina
ów dzień, w którym nie zawahał się zmieszać w świątyni krew Żydów z krwią ich
ofiar (Łk 13, 1). Do Piłata dołącza również jeszcze inny rodzaj ciemnej i
nieuchwytnej władzy. Chodzi o bezlitosną siłę mas, manipulowanych przez ukrytych
strategów, zawsze knujących w ciemnościach. Skutkiem tego jest ułaskawienie
zabójcy, Barabasza i skazanie Niewinnego, Jezusa.
Z drugiej jednak
strony, widzimy inną cechę Piłata. Wydaje się on reprezentować tradycyjną
obiektywność i bezstronność prawa rzymskiego. Przynajmniej trzy razy, ze względu
na brak dowodów, Piłat stara się zaproponować uniewinnienie Jezusa, nakładając
na Niego jedynie dyscyplinarną karę chłosty. Oskarżenie nie wytrzymywało
przecież poważnej próby proceduralnej. Jak potwierdzają wszyscy Ewangeliści,
Piłat reprezentuje zatem pewien rodzaj otwartości, która jednak stopniowo
blednie, by zupełnie zgasnąć.
* * *
Pod presją opinii publicznej
Piłat przyjmuje postawę, która wydaje się dominować w naszych czasach – to
znaczy postawę obojętności, nie angażowania się, dbania o zachowanie politycznej
poprawności. Dla świętego spokoju i własnej korzyści nie cofa się przed
podeptaniem prawdy i sprawiedliwości. Jawna niemoralność wywołuje przynajmniej
jakiś, choćby nikły, przejaw protestu. Tu natomiast mamy do czynienia z czystą
amoralnością, która paraliżuje sumienie, gasi jego wyrzuty i przytępia umysł. I
tak obojętność staje się powolną śmiercią prawdziwego
człowieczeństwa.
Skutkiem jest ostateczna decyzja Piłata. Jak mawiali
starożytni Rzymianie, obłudna i nieskora sprawiedliwość podobna jest do sieci
pajęczej, w której umierają wpadające weń muszki, ale ptaki zrywają ją siłą
lotu. Jezus, który jest jednym z owych małych tego świata, których zdania nikt
nie słucha, zostaje przez tę sieć zaduszony. Jakże często my sami naśladujemy
Piłata! Jak on patrzymy w drugą stronę, umywamy ręce, a jako alibi rzucamy
naszym ofiarom odwieczne Piłatowe pytanie, typowe dla wszelkiego sceptycyzmu i
relatywizmu etycznego: „Cóż to jest prawda?” (J 18, 38)
Pater noster...
Quis est homo qui non fleret, matrem Christi si videret in tanto
supplicio?
Gdzież jest człowiek, co łzę wstrzyma, Gdy mu stanie przed oczyma W
mękach Matka ta bez skaz?
Stacja szósta Jezus
biczowany i koronowany cierniem
C.: Kłaniamy ci się Panie Jezu
Chryste i błogosławimy Tobie. W.: Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić
raczył.
Z Ewangelii według św. Łukasza 22, 63-65
Tymczasem ludzie,
którzy pilnowali Jezusa, naigrawali się z Niego i bili Go. Zasłaniali Mu oczy i
pytali: «Prorokuj, kto Cię uderzył». Wiele też innych obelg miotali przeciw
Niemu.
Z Ewangelii według św. Jana 19, 2-3
A żołnierze uplótłszy
koronę z cierni, włożyli Mu ją na głowę i okryli Go płaszczem purpurowym. Potem
podchodzili do Niego i mówili: «Witaj, Królu Żydowski!» I policzkowali
Go.
ROZWAŻANIE
Pewnego dnia, przechodząc doliną Jordanu, niedaleko
Jerycha, Jezus zatrzymał się i Apostołowie usłyszeli tajemnicze słowa pełne
grozy: „Oto idziemy do Jerozolimy. Syn Człowieczy zostanie wydany w ręce pogan,
będzie wyszydzony, zelżony i opluty, ubiczują Go i zabiją...” (Łk 18,
31-32). I oto teraz te słowa ujawniają swoja tajemnicę: na dziedzińcu
pretorium, jerozolimskiej siedziby rzymskiego gubernatora, rozpoczyna się ponury
rytuał tortur, któremu towarzyszy zgiełk tłumu, stojącego na zewnątrz pałacu i
czekującego na wyprowadzenie skazańców. W tym miejscu, do
którego zabroniono wstępu ludowi, dokonuje się wydarzenie, które przez wieki
będzie się powtarzać na tysięczne sposoby, równie sadystyczne i perwersyjne w
mrokach wielu cel więziennych. Jezus zostaje nie tylko pobity, ale także
upokorzony. Co więcej, Łukasz Ewangelista, chcąc oddać głęboki sens tych
zniewag, zadawanych Jezusowi przez szukających krwawej rozrywki
żołnierzy-wartowników, używa słowa „bluźnić”. Oprawcom przecież nie wystarczały
tortury zadawane ciału Chrystusa. Zapragnęli również pohańbienia jego osobistej
godności przez urządzenie makabrycznej maskarady.
* *
*
Ewangelista Jan przywołuje ten szyderczy akt w nawiązaniu do popularnej
gry – wyszydzenie króla. I oto jest już korona, której promienie zastapiono
ostrymi cierniami. Oto królewska purpura zastąpiona czerwonym płaszczem i
cesarskie pozdrowienie: „Ave, Cezar!”. A jednak, w tym własnie szyderstwie,
można dostrzec chwalebny znak. Tak, Jezus zostaje upokorzony i wykpiony jako
król, gdyż rzeczywiście jest On prawdziwym władcą dziejów. Gdy na końcu czasów
objawi się jego królewska godność – o czym przypomina Ewangelista Mateusz –
potępi on wszystkich ciemiężycieli dopuszczających się tortur i wprowadzi do
chwały zarówno ofiary, jak też wszystkich, którzy odwiedzali uwięzionych,
troszczyli się o rannych i cierpiących, wspierali głodnych, spragnionych i
prześladowanych.
Ale teraz oblicze Jezusa, przemienione na Górze Tabor,
doznaje pohańbienia. Ten, który jest „odblaskiem chwały Boga” (Hbr 1,3)
zostaje zbrukany i upokorzony. Mesjańskiemu Słudze Pana – jak zapowiedział
Izajasz – biczem przeorano jego plecy. Wyrwano mu brodę, opluto twarz. Dlatego w
Tym, który jest Bogiem pełnym chwały, odnajdujemy całą obolałą ludzkość. W Tym,
który jest Panem dziejów, objawia się kruchość i bezbronność stworzeń. W Tym,
który jest Stwórcą świata, skupia się jęk bólu wszelkiego
stworzenia.
Pater noster....
Pro peccatis suæ gentis
vidit Iesum in tormentis et flagellis subditum.
Za swojego ludu zbrodnie W mękach widzi tak niegodnie Zsieczonego
Zbawcę dusz.
Stacja siódma Jezus bierze
krzyż na swe ramiona
C.: Kłaniamy ci się Panie Jezu
Chryste i błogosławimy Tobie. W.: Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić
raczył.
Z Ewangelii według św. Marka 15, 20
A gdy Go wyszydzili,
zdjęli z Niego purpurę i włożyli na Niego własne Jego szaty. Następnie
wyprowadzili Go, aby Go ukrzyżować.
ROZWAŻANIE
Na dziedzińcach
pałacu Piłata dobiega końca makabryczna zabawa. Ze skazańca opadają na ziemię
szaty błazeńskiego króla. Na oścież otwiera się brama i oto idzie Jezus. Idzie
już w swoim codziennym ubraniu. W tunice „nie szytej, ale całej tkanej od góry
do dołu” (J 19,23). Na jego barkach spoczywa poprzeczna belka, do której
w czasie krzyżowania zostaną przytwierdzone jego ramiona. Milczenie Jezusa staje
się Jego obecnością. Jego ślady na tej drodze, zwanej „Via Dolorosa” – „Droga
boleści”, w Jerozolimie, krwawią do dziś.
A więc to teraz, w
najściślejszym tego słowa znaczeniu, rozpoczyna się prawdziwa „Via Crucis” –
„Droga Krzyżowa”. Ten jej odcinek, który powtarzamy tego wieczoru, prowadzi nas
poza mury Świętego Miasta na wzgórze straceń. Jezus idzie powoli, chwiejąc się
pod ciężarem tej belki, ale i na skutek osłabienia poranionego ciała. Tradycja
oznaczyła ten szlak trzema upadkami. Symbolizują one niekończący się szereg
kobiet i mężczyzn powalonych na ziemię przez nędzę czy głód; wygłodniałe dzieci,
wycieńczeni starcy, osłabieni biedacy, z których żył wyssano do ostatniej kropli
wszelką moc życia.
W tych upadkach zawarta jest historia wszystkich ludzi
strapionych na duszy i nieszczęśliwych z powodu braku uwagi i roztargnienia
tych, którzy przechodzą obok ich niedoli. W Chrystusie, uginającym się pod
ciężarem krzyża, widzimy schorowaną i osłabioną ludzkość. Na naszych oczach
spełnia się proroctwo Izajasza, który mówił, że „z ziemi przemówisz; z prochu
dobywać się będzie twa mowa, głos twój z ziemi wydawać się będzie głosem upiora
i twa mowa wzniesie się z prochu jak szept” (Iz 29,4).
* *
*
Również dziś, tak jak wtedy, wokół Jezusa, który powstaje, by dalej
nieść drzewo krzyża, toczy się codzienne życie ulicy, w krzątaninie załatwianych
spraw, w blasku sklepowych witryn, w pogoni za chwilą przyjemności. A jednak
wokół Jezusa nie panuje wyłącznie wrogość i nie otacza go jedynie obojętność. Po
jego śladach idą przecież ci, którzy postanowili Mu towarzyszyć. Pewnego dnia
usłyszeli wezwanie, które On - idąc przez galilejskie pola – skierował również
do nich: „Jeśli kto chce iść za Mną niech się zaprze samego siebie, niech co
dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Łk 9,2). Również i
my “Wyjdźmy do Niego poza obóz, dzieląc z Nim jego zniesławienie”(Hbr 13,
13). U kresu Drogi Boleści - Via Dolorosa nie znajduje się bowiem
jedynie wzgórze śmierci i otchłań grobu, ale przede wszystkim góra chwalebnego
wniebowstąpienia i światła.
Pater noster...
Quis non posset contristari, Piam matrem contemplari Dolentem cum
Filio?
Kto się smutkiem nie poruszy, Gdy rozważy boleść duszy Matki z Jej
Dziecięciem wraz? Stacja
ósma Cyrenejczyk pomaga nieść Krzyż Jezusowi
C.:
Kłaniamy ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie. W.: Żeś przez krzyż
i mękę swoją świat odkupić raczył.
Z Ewangelii według św. Łukasza. 23,
26
Gdy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny, który
wracał z pola, i włożyli na niego krzyż, aby go niósł za
Jezusem.
ROZWAŻANIE
Wracał z pola, może po wielu godzinach pracy.
Spieszył, by zdążyć z przygotowaniami do święta Paschy. Po zachodzie słońca,
wraz z pojawieniem się pierwszych gwiazd na niebie miał przecież przekroczyć
święty próg szabatu. Na imię miał Szymon. Był Żydem pochodzącym z Afryki, z
Cyreny. Z miasta na wybrzeżu libijskim, goszczącego sporą diasporę żydowską.
Suchy rozkaz jednego z rzymskich żołnierzy z oddziału, który eskortuje Jezusa,
każe mu się zatrzymać, wziąć na plecy krzyż wycieńczonego skazańca i nieść.
Szymon przechodził tamtędy przez przypadek i nie mógł wiedzieć, że to
spotkanie okaże się tak znaczące. A jednak, jak ktoś napisał, „Iluż ludzi, aż po
dzień dzisiejszy, chciałoby tam być, na jego miejscu? Przechodzić tamtędy
dokładnie w tym momencie. Ale jest już za późno. Jedynie on przechodził tamtędy
i przenigdy tego miejsca nie ustąpiłby nikomu ” (Charles Peguy). Jest to
tajemnica spotkania z Bogiem, który niespodziewanie wchodzi w życie wielu ludzi.
Apostoł Paweł został zauważony, „pochwycony i zdobyty” (Fil 3,12) przez
Chrystusa na drodze prowadzącej do Damaszku. Dlatego za swoje przyjmie te
zdumiewające słowa, które Bóg wypowiedział przez proroka Izajasza: „Dałem się
znaleźć tym, którzy Mnie nie szukali, objawiłem się tym, którzy o Mnie nie
pytali” (Rz 10,20).
* * *
Bóg czeka na nas w naszych
codziennych sprawach. To On czasami puka do naszych drzwi, prosząc o miejsce
przy naszym stole, by zjeść z nami posiłek. Innym razem niespodziewanie zjawia
się na naszej drodze, podobnie jak w przypadku Szymona Cyrenejczyka, by stać się
darem zapoczątkowującym nawrócenie. Świadczy o tym Marek Ewangelista,
wymieniając imiona synów Cyrenejczyka, Aleksandra i Rufusa (Mk 15, 21).
Jako chrześcijan Cyrenejczyk jest zatem symbolem tajemniczego splatania się
Bożej łaski z działaniem człowieka. Ewangelista bowiem ukazuje Szymona jako
ucznia, który „niesie krzyż za Jezusem”, idąc po jego śladach.
Ten czyn
Szymona, choć wymuszony, staje się symbolem wszelkich aktów solidarności z
cierpiącymi, uciskanymi i umęczonymi. Tym samym Cyrenejczyk przedstawia sobą
niezliczoną rzeszę ludzi wielkodusznych: misjonarzy, samarytan, którzy „nie
przechodzą na drugą stronę drogi”, lecz pochylają się nad nieszczęśnikami, biorą
ich na swe ramiona, by ich ratować. Tak więc uginające się pod ciężarem krzyża
barki Szymona, jego umęczona twarz, zdają się powtarzać jak echo słowa świętego
Pawła: „Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełnijcie prawo Chrystusowe
(Gal 6, 2). Pater noster...
Tui Nati vulnerati, tam dignati pro me pati, pœnas mecum
divide.
Widzi Syna wśród konania jak samotny głowę skłania gdy oddawał ducha
już.
Stacja dziewiąta Jezus spotyka
jerozolimskie niewiasty
C.: Kłaniamy ci się Panie Jezu Chryste i
błogosławimy Tobie. W.: Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić
raczył.
Z Ewangelii według św. Łukasza. 23, 27-31
A szło za Nim
mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus
zwrócił się do nich i rzekł: «Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną;
płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy
mówić będą: "Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie
karmiły". Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków:
Przykryjcie nas! Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z
suchym?»
ROZWAŻANIE
W ten wiosenny piątek, na drodze prowadzącej
na Golgotę, tłoczyli się nie tylko próżniacy, ciekawscy i ludzie wrogo
nastawieni do Jezusa. Oto grupa kobiet, być może członkiń bractwa rytualnych
płaczek, lamentujących nad konającymi i skazańcami. Chrystus, podczas swego
ziemskiego życia, przezwyciężał utarte schematy i uprzedzenia. W jego otoczeniu
było wiele kobiet, z którymi rozmawiał o ich wielkich i małych dramatach. Z tą
samą uwagą pochylał się nad teściową Piotra trawioną gorączką, jak i nad
tragedią wdowy z Nain, nad szlochającą prostytutką i nad Marią Magdaleną.
Cieszył się miłością Marty i Marii i nie pozostawał obojętny na los kobiety
cierpiącej z powodu krwotoków. Tak samo troszczył się o młodą córkę Jaira i o
zgiętą w pół staruszkę, o wyniosłą Joannę, żonę Chuzy i ubogą wdowę, jak też
inne kobiety z tłumu, które szły za Nim. Aż po ostatnie tchnienie wokół Jezusa
tłoczy się świat matek, córek i sióstr.
A teraz wyobrażamy sobie u boku
Jezusa wszystkie dzisiejsze kobiety, przede wszystkim te upokarzane i gwałcone,
zepchnięte na margines i poddane nieludzkim, rytualnym praktykom plemiennym.
Przywołajmy kobiety przeżywające kryzys i osamotnienie z powodu macierzyństwa.
Matki żydowskie i palestyńskie i te ze wszystkich ziem ogarniętych wojną. Wdowy
i kobiety w podeszłym wieku zapomniane przez własne dzieci... Jakże długi jest
ten orszak kobiet, które nieczułemu i bezlitosnemu światu wciąż niosą dar
czułości i wzruszenia, jak uczyniły to synowi Maryi tamtego wczesnego,
jerozolimskiego popołudnia. Budzą one w nas piękno uczuć: nie wolno się wstydzić
serca, które tknięte współczuciem, zaczyna mocniej bić, a na policzkach
pojawiają się łzy z pragnienienia pieszczoty i pocieszenia.
* *
*
Jezus, który wcześniej z wdzięcznością przyjmował od kobiet
delikatne gesty miłości, teraz też nie lekceważy serdecznej ich troski o Niego.
Przeciwnie, teraz troszczy się o nie i ostrzega przed cierpieniami, które
zagrażają tym „córkom jerozolimskim”. „Nie płaczcie nade Mną, ale nad sobą i nad
waszymi dziećmi!”. Istotnie, na horyzoncie dziejów pojawia się już ogień, który
ma spaść na lud i Miasto Święte, „uschłe drzewo”, gotowe na podsycenie tych
płomieni.
Wzrok Jezusa biegnie ku przyszłemu sądowi Bożemu nad złem, nad
niesprawiedliwością i nienawiścią, które ożywiają ów ogień. Chrystus już teraz
cierpi z powodu bólu, jaki ma spaść na te matki, gdy Bóg zacznie wprowadzać
sprawiedliwość w dziejach. Ale Jego drżący głos nie przypieczętowuje
beznadziejnego końca, gdyż jest głosem proroków, nie głoszącym agonię i śmierć,
ale nawrócenie i życie: „Szukajcie Pana, a żyć będziecie... Wtedy ogarnie
dziewicę radość wśród tańca i młodzieńcy cieszyć się będą ze starcami. Zamienię
bowiem ich smutek w radość, pocieszę ich i rozweselę po ich troskach” (Am
5,6; Jer 31,13).
Pater noster...
Eia mater, fons amoris, me sentire vim doloris fac, ut tecum
lugeam.
Matko, coś miłości zdrojem, Spraw, niech czuję w sercu moim, Ból twój
u Jezusa nóg.
Stacja dziesiąta Jezus przybity do
krzyża
C.: Kłaniamy ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy
Tobie. W.: Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Z
Ewangelii według św. Łukasza. 23, 33-38
Gdy przyszli na miejsce, zwane
«Czaszką», ukrzyżowali tam Jego i złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po
lewej Jego stronie. Lecz Jezus mówił: «Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co
czynią». Potem rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając losy. A lud stał i
patrzył. Lecz członkowie Wysokiej Rady drwiąco mówili: «Innych wybawiał, niechże
teraz siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym». Szydzili z Niego
i żołnierze; podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, mówiąc: «Jeśli Ty jesteś
królem żydowskim, wybaw sam siebie». Był także nad Nim napis w języku greckim,
łacińskim i hebrajskim: «To jest Król
Żydowski».
ROZWAŻANIE
Golgota, po łacinie Kalwaria czyli „Czaszka”
– może ze względu na swój kształt, leży za murami Jerozolimy. Na jej szczycie
wznoszą się teraz trzy krzyże dla dwóch “złoczyńców”, najprawdopodobniej
spiskowców antyrzymskich, i dla Jezusa z Nazaretu. Tak dobiegają końca ostatnie
godziny ziemskiego Jego życia. Godziny naznaczone paraliżującym napięciem
mięśni, bólem kości wyrywanych ze stawów, stopniowym duszeniem się i wewnętrzną
udręką. Tak Jezus przypieczętowuje pełne braterstwo Syna Bożego z człowiekiem,
który podobnie jak On cierpi, kona i umiera.
Jeden z poetów (Charles
Peguy) wyśpiewywał: „Łotr po lewej i łotr po prawej czuli jedynie gwoździe w
nadgarstkach rąk. Chrystus natomiast znosił ból zadawany dla zbawienia. Ból
przebitego włócznią boku i serca. To serce płonęło w nim. Serce trawione
miłością”. Tak, wokół tego miejsca straceń rozbrzmiewa głos Izajasza: „On był
przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta
zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie. On wyda swe życie na
ofiarę za grzechy”. To umęczone ciało, te rozpostarte ramiona, sięgają aż za
horyzont. Pragną ogarnąć wszystkich ludzi, podobnie jak „ptak, który gromadzi
swe pisklęta pod skrzydła” (Łk 13,34). Taka bowiem jest misja Jezusa: „A
Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (J
12,32)
* * * Przed wiszącym na krzyżu i umierającym człowiekiem
przewala się tłum chcących widzieć, to znaczy chcących napawać się tym
makabrycznym przedstawieniem. Cisną się do krzyża powodowani próżną ciekawością.
Swój wzrok zatrzymują na powierzchni zjawisk i z tym większą zawziętością
poszukują mocnych wrażeń. Jakże ten okrutny obraz jest nam bliski. Przecież
nasze społeczeństwo, my sami, chcąc ożywić nasze zdrętwiałe dusze, nieczułe
serce i przyćmiony umysł, uciekamy się do prowokacji i przesady, choć one
działają jak narkotyk.
Na Golgocie, pod krzyżem Jezusa, odsłania się
również naszym oczom w czystej i wyraźnej formie okrucieństwo dzierżących władzę
i żołnierzy, którzy przy wykonywaniu swoich obowiązków nie znają litości. Drwiąc
ze wszystkiego i wszystkich, potrafią sprofanować nawet cierpienie i śmierć:
„Jeśli Ty jesteś królem żydowskim, zbaw samego siebie!”. Nie zdają sobie sprawy
z tego, że te ich pełne sarkazmu słowa oraz sentencja wyroku wypisana na
tabliczce i umieszczona na krzyżu nad głową Skazańca: „To jest król żydowski” –
mówią prawdę.
Jezus nie schodzi jednak z krzyża, gdyż nie chce nas
zniewalać cudami. On czeka, kiedy sami, z wolnej woli i z miłości do Niego
przyjdziemy. Jego porażka, upokorzenie i bezsilność wobec śmierci otwierają
przed nami drogę do chwały i życia. Jezus staje przed nami jako Pan i Król
dziejów i świata.
Pater noster...
Fac ut ardeat cor meum in amando Christum Deum, ut sibi
complaceam.
Spraw, by serce me gorzało, By radością życia całą Stał się dla mnie
Chrystus Bóg. Stacja jedenasta Jezus
obiecuje swoje Królestwo dobremu łotrowi
C.: Kłaniamy ci się
Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie. W.: Żeś przez krzyż i mękę swoją
świat odkupić raczył.
Z Ewangelii według św. Łukasza 23,
39-43
Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: «Czy Ty
nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas». Lecz drugi, karcąc go, rzekł:
«Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież -
sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego
nie uczynił». I dodał: «Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego
królestwa». Jezus mu odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz
w raju».
ROZWAŻANIE
Słońce jeszcze wysoko świeci na niebie. Powoli
upływają minuty agonii. Wyczerpują się resztki życiowych sił ukrzyżowanego
Jezusa. A jednak, będąc w tak tragicznym położeniu, zdobywa się On na jeszcze
jeden, ostatni już akt miłości, wobec jednego z dwóch skazanych razem z nim na
śmierć. Między Chrystusem a tym człowiekiem zaczyna się rozmowa, ograniczona do
dwóch krótkich zdań.
Z jednej strony słyszymy prośbę złoczyńcy,
nawróconego w ostatniej godzinie życia, dlatego Tradycja nazwie go „dobrym
łotrem”: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy wejdziesz do swego Królestwa”. W pewnym
sensie, na swój sposób, ten człowiek recytuje jakby osobistą wersję modlitwy
„Ojcze nasz”, wezwanie „Przyjdź Królestwo Twoje”. Te słowa kieruje on jednak
bezpośrednio do Jezusa, nazywając Go po imieniu. Po imieniu, które w tym
momencie odsłania swoje olśniewające znaczenie, swoją treść: „Pan zbawia”. Dobry
łotr nieomal nakazuje Jezusowi: „Pamiętaj o mnie!”. W języku biblijnym to słowo
posiada szczególną siłę. Jest to słowo wyrażające pełne, mocne zaufanie. To tak,
jakby powiedzieć: „Zaopiekuj się mną, nie porzucaj mnie, bądź przyjacielem,
który podtrzyma i wesprze!”.
* * *
I Jezus odpowiada. Krótko, jakby jednym tchem: „Dziś będziesz ze Mną w raju”.
To słowo „raj” rzadko występujące w Piśmie Świętym. Pojawia się jedynie dwa razy
i przywołuje obraz żyznego i ukwieconego ogrodu. To odurzające, wonne
wyobrażenie Królestwa światłości i pokoju, Jezus zapowiadał w swoim nauczaniu.
Jego istnienie zapoczątkował swoimi cudami. To królestwo już wkrótce zostanie
objawione w paschalnych wydarzeniach Wielkiej Nocy. Oto nastaje kres naszej
pełnej trudów wędrówki przez dzieje, oto nastaje pełnia życia, bo Bóg ogarnia
nas swoimi ramionami. Ten ostatni dar Chrystusa, bierze swój początek w ofierze
z życia, dlatego wprowadza nas do chwały zmartwychwstania.
Niczego więcej
nie powiedzieli sobie w tym dniu udręki i cierpienia dwaj ukrzyżowani. Ale te
kilka słów, które z trudem przecisnęły się przez spieczone wargi, do dziś
rozbrzmiewa i stale będzie odbijać się echem, jako znak, któremu można zaufać i
w którym każdy grzesznik, jeśli tylko uwierzy i zaufa Jezusowi, u ostatecznego
kresu życia znajdzie zbawienie.
Pater noster...
Sancta mater, istud agas, Crucifixi fige plagas cordi meo
valide.
Matko, ponad wszystko świętsza Rany Pana aż do wnętrza W serce me
głęboko wpój. Stacja dwunasta Jezus na
Krzyżu, Matka i uczeń
C.: Kłaniamy ci się Panie Jezu Chryste i
błogosławimy Tobie. W.: Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić
raczył.
Z Ewangelii według św. Jana. 19, 25-27
A obok krzyża
Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria
Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego
miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia:
«Oto Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do
siebie.
ROZWAŻANIE
W dniu, w którym dwunastoletni Jezus powiedział
swojej Matce, że oprócz rodzinnego domu, ma również inny dom i inną misję do
spełnienia, i to w imię swego Niebieskiego Ojca, Maryja zrozumiała, że oto jej
Syn wchodzi na nową drogę życia, że tym samym oddala się od niej. I oto teraz
nadszedł dla Maryi czas ostatecznej rozłąki. Dla każdej matki takie wydarzenie
staje się przyczyną niezmiernego cierpienia. Widzi ona, jak jej życie zaczyna
biec w poprzek zwykłych praw natury, zgodnie z którymi to dzieci żegnają swoich
rodziców, nie odwrotnie. Jan Ewangelista, opowiadając o Maryi stojącej pod
krzyżem, z jej udręczonej twarzy ociera „wszelką łzę” i gasi na jej wargach
krzyk bólu, i nie pozwala jej pod ciężarem tego nieszczęścia osunąć się na
ziemię.
Aureolę ciszy przełamuje jednak głos zstępujący z krzyża, głos
umęczonej twarzy umierającego Syna. A to jest o wiele więcej niż jedynie
przeznaczony dla rodziny testament: mamy tu objawienie, które całkowicie odmieni
przyszłość Matki. Ta śmierć, to bezpowrotne oddalenie, nie jest na próżno.
Nieoczekiwanie wyda owoc. Ta śmierć stanie się nowymi narodzinami. Śmierć
zostanie upodobniona do matki. Tę przemianę Jezus zapowiedział kilka godzin
wcześniej, w ostatni wieczór swego ziemskiego życia: „Kobieta, gdy rodzi,
doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie
pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat” (J 16,
21).
* * *
Maryja na nowo staje się matką. To dlatego, w kilku
zaledwie wierszach ewangelicznej opowieści, aż pięciokrotnie wraca słowo
„matka”. Maryja na nowo zaczyna być matką, a jej dziećmi będą wszyscy ci, którzy
są jak „umiłowany Syn”. To znaczy ci wszyscy, którzy znajdują schronienie pod
płaszczem zbawczej Bożej łaski. Którzy naśladują Chrystusa w wierze i
miłości.
Od tej chwili Maryja nie będzie już sama. Stanie się ona Matką
Kościoła, niezliczonego ludu z każdego języka, narodu i rasy, który na
przestrzeni wieków będzie się wraz z Nią gromadził wokół krzyża Chrystusa, jej
pierworodnego Syna. Od tej chwili także my idziemy wraz z Nią drogą wiary.
Mieszkamy z Nią w domu, w którym wciąż żyje Duch Pięćdziesiątnicy. Razem
zasiadamy do stołu, gdzie łamie się chleb Eucharystii, w oczekiwaniu na dzień, w
którym jej Syn powróci, by zaprowadzić nas – tak jak Ją – do swojej wiecznej
chwały.
Pater noster...
Fac me tecum pie flere, Crucifixo condolore, donec ego
vixero.
Spraw, niech leję łzy obficie i przez całe moje życie serce me z
Cierpiącym wiąż.
Stacja trzynasta Jezus umiera na
Krzyżu
C.: Kłaniamy ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy
Tobie. W.: Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Z
Ewangelii według św. Łukasza 23, 44-47
Było już około godziny szóstej i
mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona
przybytku rozdarła się przez środek. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: Ojcze,
w Twoje ręce powierzam ducha mojego. Po tych słowach wyzionął ducha. Na widok
tego, co się działo, setnik oddał chwałę Bogu i mówił: «Istotnie, człowiek ten
był sprawiedliwy».
ROZWAŻANIE
W Getsemani, początek drogi
krzyżowej spowijał mrok nocy, ciemność konania. Teraz, nad Golgotą, słońce traci
swój blask i cały świat pochłania ciemność. Nad ziemią, na której Bóg umiera
zdaje się panować „Królestwo śmierci”. Tak! Aby w pełni być człowiekiem i naszym
bratem, Syn Boży musi także pić z kielicha śmierci – tej śmierci, która stanowi
rzeczywisty dowód tożsamości wszystkich potomków Adama. W ten sposób Chrystus
„we wszystkim upodabnia się do braci”. W pełni staje się jednym z nas, aż po
ostatnie tchnienie, po tę chwilę między życiem a śmiercią. Ta Jego agonia,
powtarza się także teraz, w tej chwili, w agonii wielu mężczyzn i kobiet, tu w
Rzymie i w tylu innych miastach i miejscowościach świata.
Oto przed
Jezusem ustępują bogowie greccy i rzymscy. Niewzruszeni, niedostępni, jak
imperatorzy, osłonięci niebiosami złotego Olimpu. W Chrystusie, który umiera,
objawia się Bóg. Bóg pełen namiętności, rozmiłowany w swoich stworzeniach, aż po
dobrowolne zamknięcie się we właściwych im granicach cierpienia i śmierci. To
dlatego Ukrzyżowany jest czytelnym, bo ludzkim znakiem samotności i umierania,
ale także niesprawiedliwości i zła. Jednocześnie jest On również czytelnym,
Bożym znakiem nadziei, bo gwarantującym wypełnienie się oczekiwań każdego
setnika, to znaczy każdego, kto gorliwie poszukuje prawdy.
* *
*
Istotnie, Jezus nie przestaje być Synem Bożym również teraz. Tutaj, gdy
wisi na szubienicy i umiera. W tym momencie przecież Bóg przenika i bierze w swe
posiadanie wszystkie cierpienia i każdą śmierć. Syn Boży ogarnia je swoją
wiecznością. Cierpienie i śmierć zasiewa ziarnem wiecznego życia i rozpala w
nich iskry Bożego światła.
A zatem śmierć, mimo że nic nie traci na swej
tragicznej powadze, nieoczekiwanie objawia zupełnie inną twarz. Ma twarz, ma
oczy samego Ojca, który jest w niebie. Dlatego Jezus w chwili konania tak czule
woła do Niego: „Ojcze, w twe ręce powierzam ducha mego”. Także i my, wzorem
jednej z pisarek, przyłączamy się do tego wołania: „Ojcze, twe palce zamkną
także i moje powieki. Ty, który jesteś dla mnie Ojcem, zwróć się ku mnie jak
czuła Matka, która spogląda na swoje dziecko, pogrążone we śnie w
łóżeczku. Ojcze, spójrz na mnie i weź mnie w swe ramiona”. (Marie
Noel: „Pieśni i godziny”, 1930) Pater
noster...
Vidit suum dulcem Natum morientem, desolatum, cum emisit
spiritum.
Cierpiącego tak niezmiernie Twego Syna ból i ciernie niechaj duch
podziela mój.
Stacja czternasta Jezus złożony do
grobu
C.: Kłaniamy ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy
Tobie. W.: Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Z
Ewangelii według św. Łukasza 23, 50-54 Był tam człowiek dobry i
sprawiedliwy, imieniem Józef, członek Wysokiej Rady. Nie przystał on na ich
uchwałę i postępowanie. Był z miasta żydowskiego Arymatei, i oczekiwał królestwa
Bożego. On to udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Zdjął je z krzyża,
owinął w płótno i złożył w grobie, wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie
był pochowany. Był to dzień Przygotowania i szabat się
rozjaśniał.
ROZWAŻANIE
Ukrzyżowane, umęczone ciało Jezusa,
owinięte w płótno całunu, Józef z Arymatei jak najczulej i najdelikatniej składa
do grobu wykutego w skale. Przez najbliższe godziny wielkiego milczenia Chrystus
jak każdy człowiek zamieszka w mrocznej, surowej, cmentarnej dolinie śmierci. A
jednak ciemnościami Wielkiego Piątku wstrząsa przedziwny dreszcz. Ewangelista
Łukasz odnotował, że akurat wtedy, gdy w oknach domów Jerozolimy „rozjaśniał się
szabat”.
Wigilia Paschy w domach żydowskich staje się tym samym symbolem
oczekiwania owych kobiet, owego tajemniczego ucznia Jezusa, Józefa z Arymatei i
innych uczniów. Jest to takie samo oczekiwanie, jakie wciąż na nowo przenika
serce każdego wierzącego, gdy staje nad grobem, albo gdy zaczyna odczuwać, jak
na sercu zaciska mu się zimna dłoń śmiertelnej choroby. Jest to oczekiwanie
innego świtu – tego, który za niewiele godzin, gdy minie szabat, ukaże się oczom
uczniów Chrystusa.
* * *
Gdy wzejdzie owa jutrzenka, z pośród
grobów wyjdzie nam naprzeciw anioł i zapyta: „Czemu szukacie Żyjącego wśród
umarłych? Nie ma Go tu! Zmartwychwstał!”. A gdy będziemy wracać do domu, u
naszego boku pojawi się sam Zmartwychwstały. Pójdzie razem z nami, przekroczy
nasz próg i zasiądzie z nami do stołu, by łamać z nami chleb. I wtedy zaczniemy
się modlić się słowami pieśni wiary, przecudnej „Pasji według Mateusza” jednego
z największych muzyków ludzkości (Jan Sebastian Bach):
„Choć moje
serce rozpływa się we łzach, ponieważ Jezus opuszcza nas, to Jego Testament
czyni mnie radosnym: Swoje Ciało i Krew Najdroższą oddaje w moje ręce... Oddam
moje serce Tobie, wejdź we mnie, mój Zbawicielu! Ja zanurzę siebie w Tobie! I
jeśli świat będzie za mały dla Ciebie, Ty sam dla mnie będziesz większy niż
świat i niebo!”.
Pater noster...
Quando corpus
morietur, fac ut animæ donetur paradisi gloria. Amen.
Gdy ulegnie śmierci ciało Obleczona wieczną chwałą Dusza niech
osiągnie raj. Amen.
* * *
Ojciec Święty kieruje do obecnych swe słowo.
Na zakończenie Ojciec
Święty udziela Apostolskiego Błogosławieństwa:
V. Dominus
vobiscum. R. Et cum spiritu tuo.
V. Sit nomen
Domini benedictum. R. Ex hoc nunc et usque in sæculum.
V. Adiutorium nostrum in nomine Domini. R. Qui
fecit cælum et terram.
V. Benedicat vos omnipotens Deus, Pater,
et Filius, et Spiritus Sanctus. R. Amen.
Libreria Editrice Vaticana
|