2. KANON RZYMSKI
Jest najważniejszą częścią Mszy, tak iż wszystko co go poprzedza, można by
nazwać wstępem do Ofiary, a to co się za nim znajduje - uzupełnieniem i
zakończeniem. Słowo canon pochodzi z języka greckiego i oznaczało
pierwotnie trzcinę, laskę. Później, w mowie kościelnej nazywano w ten sposób
ustawę, regułę prawa, czy normę postępowania; u Ojców - regułę wiary, karności
oraz wykaz natchnionych ksiąg Pisma św.; w liturgii - niezmienną modlitwę
przeistoczenia.
Canon romanus to najbardziej uświęcona i starożytna modlitwa eucharystyczna
Kościoła, która przetrwała w identycznej niemal postaci do czasów obecnych.
Odmawiano go powszechnie nie tylko w Kościele zachodnim co najmniej od IV w.
Końcowy jego kształt ramowy, mimo nielicznych późniejszych, organicznie
wprowadzanych dodatkowych modlitw, wiąże się z papieżem Gelazym I (492-96). Od
papieża Grzegorza Wielkiego nie można już wskazać w Kanonie jakiejkolwiek
zasadniczej zmiany, a więc około 600 r. odmawiano go tak, jak obecnie. Mimo
skąpości świadectw pisemnych z okresu antycznego, Kanon rzymski w swych zrębach
sięga zapewne czasów apostolskich, odzwierciedlając myśli Zbawiciela i Jego
pierwszych uczniów, zawierając sformułowania typowe dla okresu pierwszych
męczenników.
Oprócz jego starodawnego pochodzenia, wydaje się on najbardziej miarodajny
wedle zasady Lex orandi lex credendi oraz stanowi najlepszą i
najwłaściwszą liturgiczną modlitwę ofiarną, stricte kapłańską i katolicką.
Posiada szereg walorów artystycznych, językowych, estetycznych. Nie jest jakiś
przypadkowy, czy sztucznie gdzieś ułożony, ale zbudowany organicznie i pełen
harmonii. Kanon zdradza porządek według ducha rzymskiego, cieszy się paralelną
strukturą, symetrią ułożenia modlitw [patrz rys.]
KANON RZYMSKI
Consecratio
chleba
+
Quam oblationem
epikleza, prośba o przeistoczenie
+ + + + +
Hanc igitur
polecenie ofiary N. T.
Communicantes
łączność z Kościołem w Niebie
Memento
żyjących
In primis
wspomnienie kleru, hierarchii
Kościoła wojującego na ziemi
Te igitur
Polecenie ofiar Bogu Ojcu przez Chrystusa
+ + +
Sanctus
chwała Boża
+
Praefatio
dziękczynienie Ojcu przez Syna
Secreta
preludium, uroczyste otwarcie |
wina
+
Unde et memores
Wspomnienie Odkupienia, anamneza
+ + + + +
Supra quae
Wspomnienie ofiar S. T.
Supplices + +
Zjednoczenie z liturgią niebiańską
Memento
Umarłych
Nobis quoque
w łączności z męczennikami Kościoła triumfującego prośba za
duchowieństwo
Per quem haec
Błogosławieństwo stworzenia przez Chrystusa
+ + +
Per ipsum
chwała, doxologia
+ + + +
+
Pater noster
Modlitwa do Ojca przez Syna
Libera
Uroczyste zakończenie, postludium |
Jego brzmienie jest jakby symfoniczne (w oryginale łacińskim), tkwi w nim
piękna prostota i powściągliwość. Wreszcie jasność myśli, precyzja sformułowań,
a do tego słowa dokładnie przemyślane i na właściwym miejscu, a także bogactwo
nie tylko pod względem teologicznym, ale i poetyckim.
Nie dziwi fakt, że Kościół łaciński przyjął w ordo Mszy właśnie tę a nie
inną modlitwę za własną. Na wiele stuleci Kanon rzymski, w którym niezliczona
rzesza Świętych znajdowała pokarm dla wiary i pobożności, stał się na Zachodzie
jedyną we wszystkich Mszach świętych w ciągu roku, oficjalną, powszechnie
obowiązującą modlitwą eucharystyczną. [Aż do zmian w 1969/70 r., gdzie stworzono
Novus Ordo Missae, w którym Kanon rzymski wprawdzie egzystuje, ale
już dość przemodelowany w formie i treści, i jako jeden do wyboru spośród
kilkunastu nowopowstałych modlitw eucharystycznych.] W obrządku tradycyjnym
Canon romanus stanowi do dziś podstawę (jedyną) celebrowania Najświętszej
Ofiary. O. Louis Bouyer stwierdza iż, nie istnieje ani na Wschodzie ani na
Zachodzie żadna Modlitwa Eucharystyczna, która przetrwałaby w użyciu aż do
naszych dni, która mogłaby szczycić się taką starożytnością. Nie tylko w osądzie
prawosławnych, ale również z punktu widzenia anglikanów, a nawet tych
protestantów, którzy zachowali pewne wyczucie tradycji, odrzucenie tego Kanonu
byłoby równoznaczne ze strony Kościoła rzymskiego z wyrzeczenia się na zawsze do
reprezentowania prawdziwego Kościoła. Sobór Trydencki ujmuje: „A ponieważ
wypada, aby rzeczy święte sprawować święcie, a ze wszystkich ta ofiara jest
najświętsza, [dlatego] w celu godnego jej składania i uczestniczenia w niej,
Kościół katolicki przed wielu wiekami ustanowił święty Kanon, tak wolny od
wszelkiego błędu, że niczego w nim nie ma, co by jak najbardziej nie tchnęło
świętością i pobożnością, i nie wznosiło ku Bogu umysłów tych, którzy składają
ofiarę. Na Kanon bowiem składają się słowa samego Pana, jak tradycje apostolskie
i nabożne modlitwy wprowadzone przez świętych papieży” (ses. 22, cap.
IV).
Prefacja
Poprzedza Kanon jako uroczysty przedsłów, przedśpiew. Rozpoczynające i
doniośle brzmiące Dominus vobiscum jest innej jakości jak przed zwykłą
oracją. Po Orate fratres ma miejsce coś jakby nowego, ważniejszego.
Zaczyna się centralna, najbardziej sakralna akcja liturgiczna, która jest tak
silna, iż kapłan nie odważa się już więcej odwracać w stronę ludu. Zjednoczona
wspólnota eucharystyczna ustawiła się na czele z jej pośrednikiem w jednym
kierunku, zwróciła się wspólnie w stronę Pana, adresata kultu liturgicznego.
[Praefatio: prae = przed; fatio -> fateor = wyznać, wypowiedzieć. Pre-facja,
czyli dzieje się coś przed kimś, tu: uroczysta mowa przed Bogiem] Kapłan stoi w
pewnym napięciu wobec transcendencji, przed otwierającym się Niebem. Postawiony
w bezpośredniej „konfrontacji” z przyjmującym ofiarę Bogiem, a także oczekujący
teofanii, przyjścia Pana.
Zaproszeni przez celebransa do ofiarnego aktu adoracji uczestnicy
odpowiadają: Et cum spiritu tuo. Następnie kapłan wznosi wertykalnie i
rytualnie ręce do góry, i wzywa: Sursum corda - W górę serca, zwracając
naszą uwagę na doniosłość nadchodzących czynności, napominając do czujności,
wedle słów pawłowych „Szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus...,
nie do tego, co na ziemi” (Kol 3,1-2). Wierni bez wahania: Habemus ad
Dominum - Mamy je [wzniesione] do Pana, zgadzając się na bezwarunkowe
wzniesienie swej duszy ku Bogu, aby Go wielbić i złożyć Jemu dzięki. Kolejne
wołanie: Gratias agamus Domino Deo nostro - Dzięki czyńmy Panu, Bogu
naszemu, na które dają odpowiedź: Dignum et iustum est - Godne to jest i
sprawiedliwe.
Treść prefacji stanowi dziękczynienie skierowane przez Syna do Ojca za Jego
cudowne dzieło stworzenia i odkupienia. Prefacja to wspaniały hymn uwielbienia,
uroczysty śpiew na cześć nieskończonego Majestatu Bożego, opiewający Boga w jego
wielkich dziełach (magnalia Dei), to cudowna pieśń dziękczynna, za
przykładem naszego Pana z Wieczernika. Forma jest krótka i zwięzła.
Istnieją różnorodne prefacje, ponieważ motyw dziękczynienia ulega zmianie
w ciągu roku liturgicznego, gdzie rozpatruje się daną myśl, wyjętą z Credo.
Schemat jawi się jednolity:
1. ogólne uwielbienie Boga,
2. powód szczególny dziękczynienia,
3. nawiązanie łączności z Chórami anielskimi i przejście do
Sanctus.
W każdej prefacji znajduje się linia „per quem”, zaznaczająca
pośrednictwo Jezusa (niewyraźnie tylko w prefacji o Trójcy).
Uwielbiamy zatem i dziękujemy, a przy tym uznajemy własną niemoc wobec
Tego, który jest Panem wszechrzeczy. Wraz z aktem uczczenia Boga łączymy nasze
wdzięczne uznanie niezaprzeczalnych łask Bożych, które obficie i darmo
otrzymujemy do spełniania dobrych uczynków. Dziękujemy za łaskę wiary.
Sanctus
Po podziwie nad dziełami Bożymi (magnalia Dei),
zostaliśmy wprowadzeni do Jego istoty. Niebo się otworzyło, przyszła kolej na
opiewanie świętości Boga (sanctitas Dei). Kościół
wojujący łączy się z Aniołami, by zaśpiewać triumfalne Sanctus na cześć
siedzącego na tronie Pana Zastępów, Władcy wszelkiego stworzenia, który jest
światłością i źródłem świętości, a którego chwałą napełnione są niebo i ziemia.
Trzykrotne „święty” odnosi się do Trójcy Przenajświętszej.
Sanctus podkreśla godność katolickiej liturgii, która bierze udział w
liturgii wiecznego civitas Dei; jest jakby drzwiami, wprowadzającymi w
Święte Świętych. Nawiązuje do wizji proroka Izajasza (Iz 6, 2-4) oraz liturgii
opisanej w Apokalipsie (Ap 4,8 ). Wierzymy, że w tym momencie otwierają się
Niebiosa, a Kościół triumfujący łączy się z ziemią w pieśni chwały.
Hosanna i Benedictus przypominają wjazd Jezusa do Jerozolimy, jako
Mesjasza i Króla, gromko witanego przez tłumy. „Błogo+sławiony, który
przychodzi w imię Pańskie” znaczy tutaj: Pan przychodzi, zstępuje na ołtarz,
by ponowić w skutkach dzieło zbawcze, by jak niegdyś w niedzielę palmową,
mistycznie cierpieć i umierać.
Przy trzykrotnym wypowiadaniu Sanctus kapłan pochyla się, z powodu
wielkości splendoru Bożej świętości. Równocześnie ministrant daje znak dzwonkiem
ku uczczeniu Boga, jak i zwróceniu uwagi na przyjście Zbawiciela w tajemnicy
ołtarza. W Mszy uroczystej służba liturgiczna udaje się procesyjnie do
prezbiterium z zapalonymi świecami, pochodniami, wskazującymi na obecność Pana
Jezusa w Eucharystii. Przy Benedictus czynimy znak krzyża, ściągając na
siebie błogosławieństwo.
Symetria i cisza Kanonu
Kanon rzymski charakteryzuje się budową niemal artystyczną. Przypomina
symetrię ustawienia szeregu kolumn we wczesnochrześcijańskiej bazylice
romańskiej, gdzie w apsydzie znajduje się centrum wszystkich modlitw -
przeistoczenie. Kanon stanowi też jakby szlachetny pierścień, piękną oprawę,
przy pomocy której Kościół otoczył najkosztowniejszy kamień - konsekrację.
Punktem centralnym dramatu Mszy jest śmierć krzyżowa, słowa przeistoczenia,
dookoła których rozłożone są symetrycznie wszystkie pozostałe części (patrz
rys.).
Kanon rzymski odmawia się po cichu. W życiu człowieka cisza towarzyszy
czemuś niezwykłemu, zadziwiającemu, pięknemu. Gdy dzieje się coś ważnego lub
tajemniczego, gdy jest się pod wielkim wrażeniem czegoś (np. zachwycenie się
dziełem sztuki) potrzeba ciszy, aby móc w spokoju i skoncentrowaniu dane
wydarzenie przemyśleć, rzecz dokładnie obejrzeć i przemedytować. Im większa
tajemnica, tym odpowiedniejsze zachowanie.
Religia katolicka nie jest czystą „religią słowa”, ale bierze pod uwagę, iż
człowiek - istota złożona z duszy i ciała - potrzebuje ciszy, podobnie znaków,
gestów i czynności rytualnych. Liturgia ze swej natury wymaga nie tylko słowa,
ale i ciszy, przez którą uzewnętrzniają się święte słowa i znaki. Cisza jest
nieodzowna do czynnego wewnętrznego udziału w liturgii. Jest ona nie „od” ale
„dla” Boga, daje możność skupienia oraz sprzyja modlitwie i kontemplowaniu
rzeczy Bożych.
W czasie prefacji serafini zakrywają swe oczy, a w Sanctus doświadcza
kapłan tak wielkiej wspaniałości, potęgi i świętości Boga, że potem jakby już
nie potrafił wypowiadać słów na głos. Zaczęło się teraz coś najważniejszego,
odbywają się najświętsze czynności, które wiodą do konsekracji, gdzie atmosfera
ciszy stwarza ku temu dynamikę i napięcie.
Odmawiając Kanon po cichu, kapłan wyraża co czuje i w co wierzy. Cisza
Kanonu jest manifestacją wielkości Boga i niejako konfrontacją z tajemnicami
Bożymi. Wskazuje na doniosłość celebrowanych misteriów, podkreśla szczególnie
tajemnicę i cud konsekracji. Umożliwia odebranie sacrum jako rzeczywiście
sacrum. Pozwala uniknąć inflacji słów, groźby spłycenia i lekceważenia świętych
modlitw wobec zdarzającej się ludzkiej lekkomyślności i subiektywizmu. Otacza
większym szacunkiem moment przeistoczenia.
Cisza w tej części Mszy podkreśla kapłaństwo urzędowe: odnosi do Jezusa
modlącego się w samotności (Mt 14), odosobnionego Mojżesza na Synaju (Wj 19),
albo też kapłana izraelskiego, który w imieniu ludu wstępował samemu w Święte
Świętych w świątyni jerozolimskiej. Cisza Kanonu nie stanowi dla wiernych
trudności, ponieważ gesty kapłańskie i czynności ministrantów, a także
niezmienność celebracji i jego modlitw pozwalają im na zorientowanie się, w
jakim momencie modlitwy znajduje się kapłan. Cisza posiada zaletę pastoralną:
daje uczestniczącym w Mszy pewien obszar wolności, np. do osobistych aktów
współofiarowania z Chrystusem, zachętę do modlitwy wewnętrznej. W tym przejawia
się pewnego rodzaju elastyczność liturgii tradycyjnej.
Znaki krzyża, postawa modlitewna
Modlitwom Kanonu towarzyszy szereg gestów ofiarnych, do których w
szczególności należy naznaczanie krzyżem, a tych jest tutaj aż dwadzieścia pięć.
W obecnej formie już ponad tysiąc lat znajdują one swe miejsce w rycie.
„Przez znaki krzyża kapłan odprawiający Mszę św. uwydatnia Mękę Chrystusa
zakończoną na krzyżu (...) Konsekracja eucharystyczna i przyjęcie Ofiary oraz
jej owocność płynie z mocy Chrystusowego krzyża. Toteż przy każdej wzmiance...
kapłan wykonuje znak krzyża”. [Suma teologiczna III, 83, 5 ad 3.]Ten gest
jest więc nie tylko gestem błogosławieństwa, ale również głęboko symbolicznym
wyrażeniem tajemnicy Krzyża i mocy Ofiary, co nieustannie uświadamia
celebransowi o ofiarnym charakterze Mszy.
Oznaczanie czegoś, gestykulacja odpowiadają naturze ludzkiej, dając możność
upływu emocjonalności i uczuciowości. Znaki krzyża w Kanonie wywodzą się
pośrednio z starożytności. Regułą oratorów była jedność wypowiadanych słów z
gestykulacją rąk. Im ważniejsza była treść danej mowy, im bliższy i
konkretniejszy stawał się omawiany obiekt, tym bardziej mówcy narzucał się gest.
Podobnie w Mszy - w mowie przed Bogiem - to, co kapłan wypowiada, jednocześnie
uzewnętrznia. Np. pierwotnie przy słowach „uti accepta habeas, et benedicas,
haec+dona, haec+munera, haec+sancta sacrificia illibata... - przyjmij i
pobłogosław te dary, te daniny, te święte nieskalane ofiary”, celebrans
równocześnie pokazywał Bogu ręką złożone na ołtarzu dary, co z upływem czasu
przyjęło formę krzyży, odnosząc jeszcze ściślej do Ofiary krzyżowej. O ileż
bardziej potrzeba po konsekracji tegoż gestu, już jako stricte ofiarnego, gdzie
na ołtarzu leży Baranek. Wskazywanie kapłana na ofiary nie ogranicza się tylko
do symboliki, ponieważ Bóg spogląda i przyjmuje Ofiarę, by w końcu obdarzyć
łaską.
Znak krzyża w Kanonie zarówno Boga błogosławi (bene-dicere = dobrze
mówić), jak i sprowadza na człowieka błogosławieństwo, łaskę. Szczególnie po
przeistoczeniu, kiedy kapłan jakby otwiera znajdujące się na ołtarzu Źródło
wszelkiej łaski, jak źródło życiodajnej wody na pustyni. Otwiera świętą Hostię,
ściągając błogosławieństwo na siebie i wiernych zgromadzonych w świątyni.
Celebrujący kapłan trzyma ręce wzniesione do góry, co stanowi liturgiczną
postawę Kościoła modlącego się i ofiarującego, zarezerwowaną duchowieństwu,
którą potwierdzają malowidła w katakumbach. Jest to przede wszystkim gest
ofiarny, wedle psalmu 140,2: „Niech modlitwa moja wstępuje jak kadzenie przed
Twoje oblicze, a wzniesienie rąk moich - jak ofiara wieczorna”. Przypomina
Pana Jezusa z rozciągniętymi rękoma na krzyżu, odnosząc Mszę do Ofiary na
Golgocie.
Ręce kapłańskie zostają uroczyście podniesione w prefacji na Sursum
corda. W tym momencie gest wzniesienia oznacza oddanie swojej egzystencji,
całego siebie Wszechmocnemu Bogu, podobnie jak jeniec oddający się do niewoli,
albo dziecko zwracające się w stronę matki do miłosnego objęcia.
W czasie Kanonu dobrze jest rozmyślać o Męce Chrystusowej, przenieść się
myślami do Wieczernika. Za chwilę bowiem nastąpi ten sam cud, jaki miał miejsce
dwadzieścia wieków temu w obecności Apostołów. Kiedy kapłan Bogu w skupieniu
ofiaruje, czynimy i my to samo w łączności z nim, polecając potrzeby Kościoła
świętego, naszych bliskich i własne.