06. maja A.D. 2024 Sanctus, Sanctus, Sanctus Dominus Deus Sabaoth. Pleni sunt caeli et terra gloria Tua.
Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów. Cała ziemia pełna jest Jego chwały. (Iz 6,3)     


   Chcę otrzymywać ciekawe
   wiadomości na e-mail:

    

z Polski

Miesięcznik Katolicki LIST - temat numeru - Trydent czy Watykan?

2009-01-10

Styczniowy numer  LISTU podejmuje temat tradycyjnej liturgii łacińskiej:
Jeden Kościół i dwie Msze? - rozmowa z o. Pawłem Krupą OP, Trydent czy Watykan - porównanie Mszy św., Ani Trydent ani Watykan? - rozmowa z o. Tomaszem Kwietniem OP, Bractwo walecznie usposobione (o FSSPX) - Jarosław Dudycz, Liturgia jest dramatem - Tomasz Grabowski OP, Dlaczego chodzę na Mszę trydencką? - Witold Dziedzic (NRL)
 
Poniżej fragment rozmowy z o. Tomaszem Kwietniem OP, dominikaninem i liturgistą
 
Ojcze, czy w Kościele po decyzji Benedykta XVI o przywróceniu liturgii trydenckiej powstał nowy ryt Mszy?
Papież uważa, że nie. W liście do biskupów, dołączonym do motu proprio Summorum pontificum, wyraźnie zaznacza, że w jednym rycie rzymskim istnieją dwie formy sprawowania liturgii, innymi słowy: istnieje forma zwyczajna sprawowania Mszy (posoborowa, „watykańska") i nadzwyczajna (przedsoborowa, „trydencka"). Za tą argumentacją przemawia łacińskość tej liturgii, ta sama euchologia, czyli modlitwy liturgiczne, oraz możliwość wymiany tekstów (w rycie trydenckim można używać- liczniejszych niż w mszale Piusa V - prefacji z mszału Pawła VI). wzajemna wymienność wskazywałaby na to, że to jeden ryt o dwóch formach wyrazu, ale wszystko zależy od tego, na co położymy nacisk, definiując ryt. Jeśli weźmiemy pod uwagę sam ceremoniał, różnice będą bardzo widoczne.

Wierni i duszpasterze traktują te dwie formy jako dwa różne ryty. Zauważają bowiem nie tyle te same modlitwy, co ciszę w trakcie odmawiania Kanonu, łacinę, odwróconego „plecami do ludzi" księdza, specyficzne szaty liturgiczne... Oczywiście również w rycie watykańskim mogę odprawiać liturgię w sposób orientowany (tak celebruje się Mszę chociażby przy ołtarzu Matki Boskiej Częstochowskiej na Jasnej Górze). Mogę też odprawić Mszę watykańską po łacinie i w starych szatach liturgicznych. W czasie liturgii Pawła VI muszę jednak odmówić głośno Kanon - na całe szczęście. Ale nawet jeśli odprawiając Eucharystię w formie zwyczajnej skorzystam z tych wszystkich tradycyjnych możliwości, to różnice między obiema Mszami wciąż będą łatwo zauważalne.

Czy ryt trydencki jest zatem czymś podobnym np. do rytu zairskiego? Pełni podobną rolę?
Na pewno nie. Ryt zairski to bardzo interesujące zagadnienie. Mszał zairski zatytułowany jest: „Mszał rzymski dla diecezji Zairu". Ale co w nim jest z mszału rzymskiego? Niewiele. Różni je od siebie euchologia, teksty, rytuał, strój - niemal wszystko to, co rzuca się w oczy od razu.

Skąd zatem nazwa „mszał rzymski"?
Jak twierdzi jeden z profesorów rzymskiego Instytutu Liturgicznego, specjalista od inkulturacji, to efekt kurialnej mentalności, troski o to, by nie tworzyć nowych rytów wewnątrz jednego rzymskiego Kościoła. W historii chrześcijaństwa inkulturacja powodowała powstawanie Kościołów sui iuris (łac. „na swoim prawie"). Kościoły wschodnie inkulturowały się, zachowując osobną liturgię, a nawet strukturę hierarchiczną. W przypadku Zairu (i nie tylko, ten mszał przyjął się szerzej w Afryce) mamy z jednej strony rzymską strukturę hierarchiczną, a z drugiej świadomość, że forma wyrazu wiary, jaką jest liturgia, musi się zmieniać w zależności od kultury i miejsca, inaczej wiary tej nie będzie wyrażać. Z jednej strony czynnik kanoniczny, a z drugiej „ludzko-teologiczny". To połączenie spowodowało powstanie takiej ciekawostki jak „Mszał rzymski dla diecezji Zairu". Trzeba pamiętać, że w każdym kraju mszał ma podobnie sformułowany tytuł. W Polsce istnieje „Mszał rzymski dla diecezji polskich", w Anglii „dla diecezji angielskich", w Niemczech „dla niemieckich" itd. Problem w tym, że „Mszał rzymski dla diecezji angielskich", „włoskich" czy „polskich" to tłumaczenia tego samego łacińskiego tekstu, w przypadku Zairu o takim tłumaczeniu nie mogło być mowy. To zupełnie inny tekst i rytuał. Rzymskie modlitwy i wezwania są krótkie, tymczasem w Afryce krótko mówi się chyba tylko wtedy, gdy chce się kogoś obrazić. Do Boga trzeba mówić długo i kwieciście. Jeśli zatem chcemy przetłumaczyć prostą kolektę rzymską na język tego ludu - w sensie mentalnym i emocjonalnym - to należy ją tak „rozwarstwić", aby wydobyć z niej wszystkie niuanse, a potem podać w pięknej ozdobnej formie. Afrykańska oracja jest długa na pół strony, w liturgii rzymskiej ma długość jednego zdania. Czy to zatem nadal mszał rzymski? Moim zdaniem nie. Nie spełnia bowiem jego podstawowego warunku, jakim jest zwięzłość - mówię w tym momencie jako liturgista, a nie jako kanonista. Zwięzłość, precyzja wyrażania to jest jedna z charakterystycznych cech tego, co nazywa się geniuszem rzymskiej liturgii. W mszale zairskim nie ma zwięzłości i nie może jej być. Samo ofiarowanie darów trwa długo, jest rozbudowane, ma własne, inne modlitwy. Ryt pokuty i znak pokoju są po liturgii słowa a przed modlitwą eucharystyczną, całkiem inaczej niż w klasycznym rycie rzymskim. Podobnie jest z gestem. W Zairze taniec jest bardzo ważnym elementem liturgicznym, a ryt rzymski nie zna właściwie żadnych form tanecznych poza procesją, która zresztą pochodzi z Francji, z tradycji gallikańskiej. Tradycyjna rzymska liturgia to przeniesiony do kościoła rytuał świeckiej bazyliki cesarskiej. Bazylika (gr. basilikos oikos, dom królewski) to sala audiencyjna, w której ktoś przewodniczy zgromadzeniu z wysokości tronu i wygłasza mowy. W sferze gestu dzieje się bardzo niewiele, wszyscy stoją i słuchają. Najstarszy opis rytuału klasycznej Mszy rzymskiej, pochodzący z VII w. tzw. Ordo Romanus primus, pokazuje bardzo statyczną liturgię. Dopiero z czasem pojawiły się zapożyczenia ze wspomnianej liturgii gallikańskiej, a także z Hiszpanii. Z tych różnych elementów w XIII w. powstał swoisty amalgamat, mszał kurii rzymskiej, na podstawie którego przeprowadzono później reformę trydencką, ujednolicającą pewne zwyczaje.

A mówi się przecież, że „Msza trydencka jest odwieczna".
To nieprawda. Nie ma czegoś takiego jak „odwieczna Msza". W sensie ścisłym oznaczałoby to, że w ten sposób Mszę sprawowali Apostołowie, a to nieprawda. Niewiele wiemy w historii liturgii na pewno, ale to akurat wiemy. Oczywiście obrońcy tytułu „Msza wszech czasów" nie będą mówili, że tak zawsze odprawiano Mszę, ale że przechowuje ona wszystkie najbardziej tradycyjne i najważniejsze jej treści. To jednak też nieprawda. Jedne przechowuje, jak np. wymiar ofiary przebłagalnej, ale innych już nie.

Jakich nie przechowuje?
Wymiaru uczty albo ofiary dziękczynnej (hebr. zebah todah), a jest to według najnowszych badań podstawowa postać liturgii eucharystycznej. Człowiek, który doświadczył niebezpieczeństwa śmierci, ale jej uniknął, szedł do Świątyni i składał w ofierze przeznaczone do tego zwierzę. Następnie spożywał je podczas biesiady z przyjaciółmi czy krewnymi. W czasie uczty, dziękując za uratowanie życia, wygłaszał błogosławieństwo Boga. Istotną rolę w tym rytuale odgrywały również dwa inne elementy: użycie chleba kwaszonego - a nie przaśnego, jak w większości ofiar żydowskich, np. paschalnej - i wina, nazywanego „kielichem błogosławieństwa". To właśnie pierwotna postać, pierwowzór chrześcijańskiej Eucharystii - nie sama ofiara ani nie sama uczta, ale zebranie tych elementów w jedną formę. Zwolennikiem tej teorii był m.in. kard. Joseph Ratzinger.

Eucharystia rozumiana w kontekście todah ukazuje nam Chrystusa wyzwolonego od śmierci; nie przez jej uniknięcie, ale przez zmartwychwstanie. Ojciec wybawił Syna od śmierci nie dlatego że nie pozwolił Mu umrzeć, ale dlatego, że Go wskrzesił do nowego życia w nieśmiertelności. Syn zatem gromadzi swoich przyjaciół i rodzinę, czyli Kościół, na todah - ofierze dziękczynienia. W czasie jej trwania ma miejsce błogosławieństwo Boga za zmartwychwstanie i dokonuje się ofiara z Baranka Bożego, zabitego za nasze grzechy, używa się chleba i wina. Do VI . wszędzie, a do IX . na Zachodzie podczas Eucharystii, tak jak w todah, używano chleba kwaszonego, a nie przaśnego. Na Wschodzie zwyczaj ten przetrwał do dzisiaj. W Mszy trydenckiej wymiar ofiary dziękczynnej jest mało widoczny. Akcentuje się w niej aspekt hierarchiczny i ofiarny. Oczywiście nie należy ich negować, ale trzeba pamiętać także o innych wymiarach.

Tradycjonaliści powiedzą z kolei, że w Mszy Pawła VI wymiaru ofiary...
Ani jedna, ani druga Msza nie wyczerpuje wszystkich wymiarów. W Mszy watykańskiej nie zapomniano jednak o pojęciu ofiary. Ona jest obecna w każdym tekście modlitwy eucharystycznej. Problem w tym, jak rozumiemy ofiarę eucharystyczną, czym ona dla nas jest. Pełnym dostojeństwa i tajemniczości rytuałem? Na tym poziomie ta Msza rzeczywiście nie spełnia wymagań ofiary. Ofiara jest darem z czegoś, z Kogoś. W Mszy jest to ofiara Chrystusa, uobecniona sakramentalnie w liturgii, i jest ona obecna zarówno we Mszy watykańskiej, jak i trydenckiej. Może być składana w bardzo różny sposób i niekoniecznie musi być rytuałem pełnym tajemniczości. To nie jest wyznacznik jakości ofiary i kultu, patrząc z perspektywy biblijnej. Stary Testament znał różne formy kultu i ofiary, znał kult świątynny, ale znał też kult synagogalny, który polegał przede wszystkim na modlitwie uwielbienia i czytaniu Słowa. Znał też kult domowy, polegający na wspólnym religijnym posiłku (szabas czy Pascha), czy w końcu kult, o który cały czas chodziło prorokom - kult serca. To też jest ofiara, tyle że duchowa, człowieka, który oddaje się całkowicie Bogu.

Łacińska sentencja lex orandi- lex credendi mówi: jaka modlitwa, taka wiara. Czy można powiedzieć, że za rytami trydenckim i watykańskim idą dwie różne teologie?
Myślę, że mamy tu raczej do czynienia z dwoma duchowymi i intelektualnymi postawami wobec wiary. Pierwsza, związana z liturgią trydencką, wyraża się w przekonaniu, że wszystko jest jasne i wszystko zostało już rozstrzygnięte raz na zawsze. Druga, związana z liturgią watykańską, to postawa osoby, która ciągle zmaga się z wiarą, poszukuje odpowiedzi.

Zauważyłem już dość dawno temu, że wśród zwolenników liturgii trydenckiej dominują prawnicy, inżynierowie i historycy. Co łączy tych ludzi?

Zarówno prawnik, jak i inżynier potrzebują klarownych pojęć, jasnych kryteriów: tu jest tak, a tu tak, to można, a tego już nie. Jeśli chodzi o historyków, ważną rolę odegrać może zamiłowanie do przeszłości. Natomiast większość humanistów, filozofów, poetów albo nie będzie się angażować w ten spór, albo będzie miało pewien dystans do starego rytu, ponieważ zdaje sobie sprawę, że rzeczywistość jest dużo bardziej zniuansowana. Niektórzy artyści też mogą ulec fascynacji rytem trydenckim, gdyż watykański, w jego realizacji, a nie - co ważne - w założeniu, jest dość często byle jaki.

Na szczęście nie wszędzie.
Dlatego jeśli porównujemy ze sobą te dwie formy rytualne, musimy robić to uczciwie, tzn. albo na poziomie przepisów i rubryk, albo na poziomie realizacji rytu w praktyce Kościoła.

W Polsce wspólnot tradycjonalistycznych jest bardzo mało, a co za tym idzie - są bardzo dobrze zorganizowane, liturgia jest w nich sprawowana z wielką dbałością. Jeśli chcielibyśmy porównywać, jak realizowane są obie formy rytualne, to powinniśmy zestawić ze sobą miejsca o podobnym zaangażowaniu liturgicznym. Takie porównanie będzie uczciwe. Najczęściej jednak porównuje się własną wzorcową wspólnotę z taką, w której pojawia się wiele zaniedbań.

Tradycjonaliści często ukazują Mszę Pawła VI coś niezwykle podatnego na nadużycia.
Zapominają przy tym, że nadużycia były także obecne w starej Mszy. Nie były jednak tak widoczne. Można było nie dostrzec bylejakości księdza, bo mówił po łacinie i przeważnie po cichu. Teraz, jeśli ksiądz robi głupstwa, widzi to cały kościół.

Wcześniej, jeśli coś mamrotał i niechlujnie odmawiał Kanon rzymski, robiąc przy tym bezładne krzyżyki nad kielichem i pateną, to nikt tego nie spostrzegł, nawet ministrant, który stał za jego plecami. Ksiądz przed soborem nie odprawiał Mszy lepiej. Odprawiał ją tak jak dziś - jeden starannie, inny niechlujnie.

Myślę, że powinniśmy dokonać tu pewnego uściślenia. Mówię: „po soborze", nowa liturgia nie jest jednak dziełem ostatniego soboru, ale komisji, która powstała i działała po jego zakończeniu. To jest największa wada tej liturgii. Ryt watykański nie został stworzony przez żywy Kościół, ale przez ekspertów, jest zatem w dużej mierze teoretycznym projektem, który życie dosyć brutalnie zweryfikowało.

źródło: Miesięcznik Katolicki LIST



  strona główna  |  mapa serwisu  |  ^góra strony   
Copyright © 2006-2007 SANCTUS.pl - Wszelkie prawa zastrzeżone

Ofiara Mszy Świętej
w Tajemnicach i Cudach
Ofiara Mszy Świętej w Tajemnicach i Cudach
ks. A. Reiners

abp Fulton Sheen
Życie Jezusa Chrystusa
Życie
Jezusa Chrystusa

Księgarnia Katolicka - Dewocjonalia Wałbrzych - Soczewki kontaktowe - Farby Rafil