z Watykanu
Kryzys liturgii – konsekwencja kryzysu eklezjologii |
|
2008-10-08
Za serwisem Nowy Ruch Liturgiczny zamieszczamy wywiad,
którego udzielił ks. prof. Nicola Bux, niedawno mianowany konsultor w
Urzędzie Papieskich Celebracji Liturgicznych oraz w Kongregacji Nauki Wiary.
Wywiad został umieszczony na stronie internetowej Kongregacji ds. Duchowieństwa oraz Papieskiej
Komisji Ecclesia Dei.
CATHOLICA: Czy wg księdza można przyjąć twierdzenie
przeciwników „Motu proprio”, jakoby eklezjologia starego mszału nie przystawała
do eklezjologii mszału posoborowego?
MGR NICOLA BUX:
Wystarczy stwierdzić, że Kanon Rzymski starego mszału pozostał, jako jedna, w
tym przypadku pierwsza, z Modlitw Eucharystycznych w nowym mszale. Kapłan zwraca
się do Boga Ojca i składa Mu ofiarę „za święty Kościół powszechny”, aby został
zgromadzony w jedno, jak czytamy również w starożytnym Didache, żeby nim rządził
przez papieża, biskupa wspólnoty, w której celebruje się Eucharystię i tych
„wszystkich, którzy wiernie strzegą wiary katolickiej i apostolskiej”. Są to
słynne dyptychy, które dowodzą istnienia jedności wiary w Kościele. Jednocześnie
przedstawia się Bogu Ojcu tych którzy są obecni na celebracji, jak również tych,
co ją składają: „Za nich składamy Tobie tę ofiarę uwielbienia, a także oni ją
składają” – przywołane jest tu więc kapłaństwo służebne i kapłaństwo powszechne.
Następnie stwierdza się, że Msza św. odprawiana jest w łączności z Najświętszą
Dziewicą i wszystkimi świętymi czyli Kościołem niebieskim, który prosimy o
wstawiennictwo. Później prosi się, aby Bóg „uświęcił tę Ofiarę pełnią swojego
błogosławieństwa”, aby dary zostały konsekrowane – mamy tu odniesienie do Ducha
Świętego. Jest potwierdzonym, że Kanon Rzymski jest wcześniejszy, w swoim
rdzeniu, od definicji Soboru Konstantynopolitańskiego z 381 roku, poza tym inna
starożytna Modlitwa Eucharystyczna, anafora Serapiona, zawiera epiklezę zwróconą
do Słowa.
Wróćmy jednak do Kanonu. Po konsekracji, wspominamy Ojcu o Jego Synu i
jego paschalnym misterium, składamy Mu Jego Ciało i Krew, a Jego przyjętą ofiarę
zapowiadały ofiary Abla, Abrahama i Melchizedeka. Prosimy, aby ta ofiara została
zaniesiona z ołtarza ziemskiego na ołtarz w niebie. Potem następują modlitwy za
zmarłych, a więc za Kościół, który się oczyszcza. Tutaj polecamy także Kościół w
doczesności i zgromadzony w tym miejscu. Ta wielka modlitwa zostaje zamknięta
uwielbieniem Trójcy Świętej i Amen wiernych. W modlitwie tej łączącej po
mistrzowsku wiarę osobistą i wiarę wspólnotową, widzimy również eklezjologię
trynitarną, a także zstępującą z góry komunię, naznaczoną jednością, świętością,
katolickością i apostolskością.
Co więc wydaje się księdzu
esencją obecnego kryzysu liturgii?
Liturgia to zasadniczo
modlitwa uwielbienia. Kryzys, który przeżywa liturgia, winien jest temu, że w
jej centrum nie ma już Boga i Jego uwielbienia, ale człowiek i wspólnota.
Jean-Baptiste Metz mawiał: „Kryzys wiary w Boga związany jest z eklezjologią”.
Sobór, opatrznościowo, zatwierdził najpierw konstytucję o Świętej Liturgii,
dlatego, że „na początku jest uwielbienie, a więc Bóg (…). Kościół ma swoje
źródło w uwielbieniu, w misji chwalenia Boga” (J. Ratzinger, L’ecclesiologia
della Constituzione «Lumen gentium» w: Il concilio Vaticano II. Recezione e
attualità alla luce del Giubileo, Cinisello, Balsamo 2004, str. 132). To jest
właśnie eklezjologia Soboru, która pominąwszy różne historyczne akcenty, jest
eklezjologią Kościoła od dwóch tysięcy lat.
Kryzys liturgii zaczyna się wtedy, kiedy przestaje być traktowana i
przeżywana jako uwielbienie Trójcy Świętej w Jezusie Chrystusie, kiedy przestaje
być celebracją całego Kościoła katolickiego, a staje się celebracją jakiejś
wspólnoty, w której biskupi czy kapłani zamiast być sługami, stają się liderami.
Ciągłe narzekania niektórych liturgistów na to, że nie dokonano w pełni
niezbędnych reform, aby uczynić liturgię atrakcyjną, pokazuje dobitnie, że
utracono ducha liturgii, że zredukowano ją do „autocelebracji”
wspólnoty…
Chce zatem ksiądz powiedzieć, że istnieje fałszywe
pojęcie liturgii, ale najpierw istnieje fałszywa
eklezjologia?
Tak, eklezjologia zerwania, w miejsce eklezjologii
ciągłości. Proszę spojrzeć na te wszystkie przykłady relatywizmu liturgicznego
(zamaskowanego jako „kreatywność”): Eucharystia jako pierwsza cierpi z powodu
niekatolickiego pojęcia o Kościele. Do jakiej eklezjologii odnoszą się ci,
którzy mówią o nieprzystawaniu mszału Jana XXIII do obecnej sytuacji
eklezjalnej? Strach przed tym, że istnieją dwie eklezjologie to poważny błąd.
Oznaczałoby to, że traktujemy Sobór jako moment zerwania z tradycją katolicką,
jak o tym mówił Ojciec Święty w wykładzie wygłoszonym z okazji czterdziestej
rocznicy zakończenia Soboru. Mszał Piusa V, spadkobierca starożytnych
sakramentarzy i mszałów średniowiecznych oraz mszał Pawła VI wyrażają jedne lex
credendi et orandi i dają pierwszeństwo związkowi Kościoła i wszystkich wiernych
z Bogiem. To jest jedyna eklezjologia, która może nosić miano katolickiej.
Paweł VI rozumiał reformę liturgii jako renovatio, a nie revolutio w
następstwie którego miano by zakazać używania starszych ksiąg liturgicznych.
Jeśli więc można zaakceptować nowe wino i nowe bukłaki, można też zaakceptować i
cenić stare. Czy wobec tego dziwnym jest, że Motu proprio mówi o „dwóch formach
jednego rytu”? Jest to zupełnie poprawna interpretacja historyczna dzieła Piusa
V i Pawła VI. Czy więc, jeśli mówimy o „zwyczajnej formie rytu
rzymskiego”, jest ksiądz zwolennikiem „reformy reformy”?W
istocie. Aby jednak dokonać „reformy reformy” należy powrócić do teologicznych
fundamentów liturgii podanych w sposób systematyczny w Katechizmie Kościoła
Katolickiego (nn. 1077-1112) bazujących na konstytucji Sacrosanctum Concilium. Z
pewnością, w określeniu, które punkty w Novus Ordo wymagają naprawy, pomogą
takie dzieła jak „Duch liturgii” Romano Guardiniego czy jego aktualizacja o tym
samym tytule dokonana przez kard.
Ratzingera.
Trzeba zreformować, to co zostało zdeformowane. Dla
przykładu, kilka rzeczy, które zostały zdeformowane, mimo że nigdy nie były
zamierzone przez Sobór: - przekształcenie liturgii, modlitwy i dialogu z
Bogiem, w występ aktorów i potoki słów. Sprzyja temu odwrócenie kapłana twarzą
do wiernych, przez co rozgląda się on naokoło, zamiast, jak by tego wymagała
prawdziwa modlitwa, spoglądać na krzyż. W ten sposób pieśni, psalmy, akt pokuty,
oracje, modlitwa powszechna i nade wszystko Modlitwa Eucharystyczna, zdają się
być mniej lub bardziej poważnym recytowaniem sztuki teatralnej, zwłaszcza, że
często kapłan przerywa je, aby wygłosić do wiernych swoje przemyślenia i
pouczenia. - porzucenie ofiarnego charakteru Mszy świętej. Zamiast niego
podkreśla się charakter uczty, co pozwala zbliżyć Eucharystię katolicką do
protestanckiej Wieczerzy. - „dezorientacja” wywołana odmawianiem Modlitwy
Eucharystycznej twarzą do ludu, co z kolei pozwala dojść do wniosku, że Msza
jest braterską ucztą. - całkowite porzucenie łaciny na korzyść języków
narodowych. - rewolucja „artystyczna”. Chodzi tu zwłaszcza o nadanie
ołtarzowi kształt stołu, usunięcie z centralnego miejsca tabernakulum i
zastąpienie go tronem celebransa, a także o wyrzucenie balasek i umieszczanie
chrzcielnic w prezbiterium.
Co zatem należy
uczynić?
Wielu księży odprawia liturgię, tak jakby ją sami
tworzyli. Kongregacja Kultu Bożego wydała bardzo dużo dokumentów, ale stanowią
one martwe prawo, gdyż i posłuszeństwo przeżywa kryzys. Można by sobie wyobrazić
ustanowienie „wizytatora apostolskiego” ds. liturgii, którego jedynym zadaniem
byłoby przywrócenie dyscypliny? Najpierw jednak, trzeba by sprawić, żeby
liturgię rozumiano jako sprawę „świętą i boską”, a więc taką, która zstępuje z
góry, jak liturgia niebieskiego Jeruzalem opisanego w Apokalipsie. Kapłan
odprawia ją w Kościele in persona Christi, ale jest tylko jej sługą. Sam termin
„liturgia” oznacza dzieło ludu, w tym sensie, że uczestniczy on w składaniu
ofiary Jezusa Chrystusa. Oprócz terminu „liturgia”, należałoby przywrócić termin
„kult”, który wskazuje „kultywowaną” ze czcią i uwielbieniem relację człowieka
do Boga.
Gdzie trzeba by zacząć?
Na początek,
trzeba by zasugerować kapłanom, aby się „zwrócili do Pana” na czas ofiarowania i
Modlitwy Eucharystycznej, zwłaszcza w Adwencie i Wielkim Poście, po to, by
podkreślić eschatologiczny wymiar liturgii. Tam, gdzie ołtarz versus populum nie
posiada wystarczającego stopnia na przedzie, należałoby go zamontować. W
przeciwnym wypadku, trzeba zwrócić się ku krzyżowi i w tym celu albo zawiesić go
ponad ołtarzem albo postawić go na środku przed lub na ołtarzem, wyjaśniając, że
krucyfiks nie jest bibelotem, który zasłania widok, ale najważniejszym
wizerunkiem, który pomaga zorientować siebie na modlitwę. W rzeczywistości, oczy
kapłana i wiernych skupiałyby się na krzyżu zamiast spoglądać na wszystkie
strony.
Czy nie jest paradoksem, że ci, którzy bronią nowej formy
rytu, jako tej, która sprzyja wolności, nie przewidują tej wolności dla starszej
formy?
Dlatego właśnie należy przedstawiać liturgię rzymską
porównując ją z liturgiami wschodnimi i wykazując jednocześnie dobrodziejstwa
ekumeniczne, skoro patriarcha Moskwy wyraził zadowolenie z inicjatywy Benedykta
XVI, aby poprzez Motu proprio przywrócić tradycyjną liturgię. W ten sposób
zmniejszylibyśmy strach przed współistnieniem dwóch form rytu. Mamy zresztą w
samym mszale Pawła VI przykłady obrzędów, które można wykonać w dwojaki sposób,
jak np. adoracja Krzyża w Wielki Piątek: można wykorzystać formę tradycyjną
odsłaniania go lub też nową – procesję. Poza tym już istnieje rozwiązanie
problemu kultywowania starego rytu, nie zmuszając nikogo do jego przyjęcia.
Rzeczywiście, jedność katolicka wyraża się we właściwy sposób poprzez
współistnienie różnych form liturgicznych.
|