ze Świata
Miasto dla katolików - Ave Maria na Florydzie |
|
2008-04-27
150 km od Miami na Florydzie powstało katolickie miasteczko Ave Maria. Pomysłodawcą jest amerykański
miliarder Tom Monaghan, który chciał stworzyć enklawę, gdzie życie mogłoby
toczyć się zgodnie z katolickimi wartościami.
Nie trzeba być katolikiem, żeby zamieszkać w Ave Maria. Ale jeśli się nim
jest, ułatwia to sprawę. Jedyna kawiarnia w tym miasteczku, na rogu Zwiastowania
i Bulwaru Jana Pawła II, ozdobiona jest wizerunkami papieży z czasów dawnych i
obecnych. Jeden jest nawet w menu: to Klemens VIII, przedstawiony wraz ze swoją
uwagą, że "kawa jest zbyt dobra, by pili ją tylko niewierni". W górującej nad
miastem kaplicy wielkości katedry odbyła się już w tym miesiącu pierwsza
Msza.
Ave Maria zrodziła się z marzenia pewnego miliardera, by zbudować katolicki
uniwersytet i całą społeczność. Tom Monaghan, założyciel Domino’s Pizza,
największej na świecie firmy dostarczającej ten włoski przysmak, zainwestował
około 300 milionów dolarów w przedsięwzięcie realizowane na Florydzie, 150
kilometrów na północny zachód od Miami. Monaghan, dziś 70-letni były żołnierz
piechoty morskiej, wychowywał się w katolickim sierocińcu. Krytycy uważają go za
ekscentrycznego fanatyka religijnego – nad swym rodzinnym miastem Ann Arbor w
stanie Michigan chciał wznieść krzyż wysoki na ponad 80 metrów.
Nowy
projekt Monaghana pokazuje coraz większą siłę 68 milionów amerykańskich
katolików. W okresie powstawania Stanów Zjednoczonych była ich niewielka grupa.
Z czasem katolicyzm stał się największym wyznaniem religijnym w USA, obejmującym
niemal połowę wszystkich tamtejszych chrześcijan.
Niszowe wspólnoty –
religijne lub świeckie – są popularne w Ameryce, kraju, który szczyci się
miasteczkami amiszów i chasydów, a także domami emerytowanych listonoszy.
Obecnie katolicy, goszczący w ostatnich dniach papieża Benedykta XVI, w coraz
większym stopniu chcą, by tworzyły się społeczności, w których mogliby żyć
zgodnie ze swymi wartościami. Monaghan już zakazał sprzedaży w Ave Maria
prezerwatyw i innych środków antykoncepcyjnych, a także nadawania pornografii na
kanałach lokalnej telewizji kablowej. Ale Amerykańska Unia Swobód Obywatelskich
zagroziła mu procesem, jeśli zechce rozciągać swą katolicką wizję zbyt
daleko.
Oficjalnie jest tak, że Ave Maria nigdy nie będzie nakazywać
ludziom, jak mają żyć, bądź sklepom, co mają sprzedawać, a miasteczko stanie się
"tym, co uczynią z niego jego mieszkańcy". (Nie ma tam jeszcze apteki, dlatego
nie wiadomo, co będzie sprzedawać, a czego nie). Do tej pory w Ave Maria
zamieszkało blisko 1000 osób – w większości młode rodziny i emeryci – a także
475 studentów uniwersytetu. Miasteczko ma ambitne plany rozwoju, w tym nowe domy
towarowe, sklepy, hotel i "irlandzki pub". W ciągu 10 do 15 lat stanąć ma tam
11 tysięcy domów dla 25 tysięcy ludzi.
Pokazując nam
liczący ponad 2000 hektarów teren, Blake Gable, główny planista, nie przywiązuje
wagi do koncepcji powstania tu wyłącznie katolickiej społeczności. – Ludzi
przyciąga do Ave Maria zdrowa, rodzinna atmosfera i stosunkowo tanie domy –
mówi. Od pojawienia się w zeszłym roku pierwszych mieszkańców Gable nie
przypomina sobie żadnego incydentu wymagającego interwencji policji. Jedynym
sygnałem zagrożenia są tablice ostrzegające przed aligatorami.
Gable
mówi, że nie ma pojęcia, ilu mieszkańców to katolicy. – Nawet gdyby wolno było
nam o to pytać, wątpię, byśmy to robili – podkreśla.
Naprzeciwko
księgarni, gdzie zamiast bestsellerów są książki o Watykanie i gra planszowa
"Konklawe", znajduje się sklep jubilerski prowadzony przez Alana Becknera.
Niebawem ma on przenieść się ze swą rodziną do Ave Maria. Nie uważa tego miasta
za wyłącznie katolickie – jego żona jest tego wyznania, ale on nie – przyznaje
jednak, że chrześcijańska społeczność i niektórzy jej członkowie "martwiliby
się, gdyby tutejsza apteka sprzedawała środki antykoncepcyjne". – Przybywają tu
ludzie o wysokich wartościach moralnych i to jest jeden z wielkich walorów tego
miasta – stwierdza.
38-letni Daniel Dix mieszka z żoną i trzema córkami
nad swoją kawiarnią. – Ave Maria to miejsce, gdzie ludzie mogą dobrze się
czuć, traktując poważnie swoją wiarę – mówi. – Katolicki charakter tego miasta
to dla nas duży plus. Ludzie chcą tu odzyskać coś, co zostało utracone:
prawdziwe poczucie wspólnoty i życie rodzinne. Przekonania katolickie znajdują
tu pełny wyraz.
Ale dla niektórych katolików to za wiele. –
Zwariowałabym, gdybym tu mieszkała. Trzeba być niemal zakonnicą – mówi Margie
Irwin, która przyjechała do Ave Maria z trójką znajomych. Właśnie wrócili z
wizyty na uniwersytecie. – Pytaliśmy, jakie rozrywki mają studenci po wykładach
– dodaje Margie. – Powiedzieli, że są dwa kluby: obrony życia i czystości
przedmałżeńskiej. (Pewnie żartowali, a oni wzięli to na poważnie
;-) komentarz Sanctus.pl )
Źródło: Onet.pl
|