Doniosłość wychowawcza liturgii eucharystycznej c.d. |
|
2011-11-21
(...)
W jednym ze swych cudownych hymnów eucharystycznych św. Tomasz
śpiewa, że „Chrystus, dając nam pod dwojaką postacią swe ciało i swą krew,
pragnął tą dwojaką substancją całego nakarmić człowieka". Słowa te w całej pełni
stosują się do liturgii eucharystycznej, jaką jest Msza święta; ona w samej
rzeczy pragnie nakarmić całego człowieka, poczynając od bardziej zewnętrznych
jego funkcji psychicznych, mających charakter zmysłowy, a kończąc na
najgłębszych czynnościach umysłowych, całkowicie duchowej natury. Wszystkie
pragnie ona zainteresować i wciągnąć niejako do służby Bożej, na wszystkich
pragnie odbić pewne piętno nadprzyrodzone i powiązać je jednocześnie między sobą
stałymi węzłami, które by zapewniały całemu życiu religijnemu człowieka jakąś
jednolitość i harmonijność w działaniu.
Rezultatem tej pracy wychowawczej jest właśnie to, co nazywamy
cnotą religijności lub też pobożności. I możemy być pewni, że tylko w czystej
atmosferze życia liturgicznego zdoła się ona ustrzec od tych cech jakiejś
sztuczności, konwencjonalności, powiedzmy nawet nieszczerości, które jej się tak
często zarzuca, a natomiast nabierze cech szczerej radości i tej swobody, którą
św. Paweł nazywa „wolnością chwały synów Bożych" (Rz 8,21).
Przyjrzyjmy się bardziej szczegółowo tym zabiegom wychowawczym
liturgii mszalnej wtedy, kiedy ona jest z całym swym przepychem i czystością
odprawiana. Mamy, ma się rozumieć, na myśli Mszę świętą śpiewaną, i to śpiewaną
po gregoriańsku, niekoniecznie jednak odprawianą z asystą diakona i subdiakona.
Msza święta śpiewana przez pojedynczego kapłana z udziałem wiernych, gdy już
ogół nabierze pewnej wprawy, nie powinna trwać dłużej niż 35 do 40 minut, to
jest o jakie 5 do 10 minut dłużej niż Msza św. cicha. Znika więc zarzut, że
urządzanie na nabożeństwie szkolnym Mszy św. śpiewanej zabierałoby zbyt wiele
czasu i nużyłoby młodzież. Zresztą niedziele i święta są na to, aby je na służbę
Bożą poświęcać, jakże więc można się o te kilka minut
targować. Wyobraźmy sobie tedy takie nabożeństwo liturgiczne, które
kapłan-katecheta, a więc duszpasterz młodzieży szkolnej, odprawia przy czynnym
współudziale powierzonej jego pieczy gromadki. Wyobraźmy je sobie w pewnych
idealnych warunkach, nie tak jednak oddalonych od rzeczywistości i trudnych do
zorganizowania, jak to się uprzedzonym umysłom wydaje. Do tych idealnych
warunków należy przede wszystkim umeblowanie kościoła lub kaplicy, w której się
nabożeństwo odbywa; jeśli młodzież ma brać czynny udział w nabożeństwie
liturgicznym, nie może stać natłoczona w nieładzie, lecz każdy uczestnik
nabożeństwa winien mieć swoje siedzące miejsce, które by mu zapewniało to
minimum spokoju koniecznego do skupienia. Drugim koniecznym warunkiem jest
odpowiednie zaopatrzenie młodzieży w książki liturgiczne, to jest mszaliki z
nutami do śpiewu gregoriańskiego i należyte zaznajomienie jej z ich użyciem. Tu
czeka prefektów pewna praca - i dalsza, mająca na celu zaprawić młodzież do
czynnego udziału w liturgii i śpiewie gregoriańskim - i bliższa, mająca za
zadanie przygotować bezpośrednio tę Mszę świętą, która wypada na najbliższą
niedzielę lub święto. Przypuśćmy, że te idealne, a przecież nie tak
niedościgłe warunki zostały zrealizowane i że młodzież punktualnie zebrana w
kościele zaczyna z uderzeniem dzwonka śpiewać introit. Przyjrzyjmy się, jak
wszystko wkoło niej współdziała do ześrodkowania wszystkich władz duszy około
tej wielkiej sprawy, która się rozgrywa na ołtarzu. Najpierw same już linie
architektoniczne domu Bożego, tak różne od zwykłych kształtów budowli świeckich
przypominają jej wciąż, że się znajduje w przybytku Pańskim i wzywają tym samym
do należytego zachowywania się. W ramach tych ślicznych linii, tak harmonijnie
łączących się w jedną całość, cały szereg innych czynników oddziałuje na wzrok
modlących się: obrazy i rzeźby, barwne witraże, szaty liturgiczne z ich
symbolicznymi kolorami, wreszcie powolny i majestatyczny rozwój samej akcji
liturgicznej, wszystko to uderza w oczy i skupia uwagę około tych czynników,
które oznacza lub symbolizuje.
Po wzroku - słuch. Śpiew gregoriański ze swymi właściwościami,
o których jeszcze osobno pomówimy, i z towarzyszącą mu muzyką organów, tego
instrumentu tak wyłącznie zarezerwowanego dla służby Bożej, zwraca się do zmysłu
słuchu, a z nim i do wrodzonych zdolności muzykalnych, zaprzęgając i ich
działalność do wspólnej akcji liturgicznej.
Dodajmy do tego, że w pewne bardziej uroczyste święta i zmysł
powonienia zostaje też niejako pociągnięty do służby Bożej przez używanie
kadzidła. Nawet i zmysł smaku nie bywa pomijany w niektórych krajach na
zachodzie Europy, gdzie utrzymał się po dziś dzień stary chrześcijański obyczaj
rozdawania w czasie Mszy świętej niedzielnej tzw. pain beni, chleba złożonego w
czasie ofertorium na ołtarzu i pobłogosławionego przez kapłana.
(...)
|