Reforma reformy – drugi cel Motu Proprio |
|
2010-02-23
Rosnąca dostępność książki ks. Nicoli Buxa zatytułowanej Reforma
Benedykta XVI [1] jest okazją do przeniesienia naszej uwagi ze spraw
dotyczących realizacji zaleceń Motu Proprio « Summorum Pontificum », na kwestię
„reformy reformy” zainicjowanej przez Biskupa Rzymu w dziedzinie liturgii oraz
na relację, która stopniowo winna się konstytuować między dwiema formami rytu
rzymskiego.
Pierwsza intencja Motu Proprio « Summorum Pontificum
» jest jasna: stworzenie warunków pozwalających na odprawianie mszy tradycyjnej
we wszystkich tych parafiach, w których istnieje na nią zapotrzebowanie. O MP
dopiero wówczes można będzie powiedzieć, że rzeczywiście zostało wprowadzone w
życie, gdy w katedrze warszawskiej, poznańskiej czy łódzkiej ujrzymy mszę
niedzielną odprawianą w rycie zwyczajnym o godzinie 10, w nadzwyczajnym o
godzinie 11, lub odwrotnie. Jednym słowem: w kwestii wprowadzenia w życie MP
tkwimy dziś nadal w punkcie wyjścia.
A – Projekt „reformy
reformy”
Druga intencja MP, choć nie nazwana wprost, jest nie mniej
oczywista zarówno w świetle wcześniejszych pism kardynała Ratzingera na ten
temat, jak i życzenia sformułowanego w tekście z 2007 roku: życzenia „wzajemnego
ubogacania się” obu rytów, które odtąd współistnieją oficjalnie. Ubogacanie:
wszyscy wiedzą, że w sposób najbardziej oczywisty „bogatą” formą jest ta, której
dziedzictwo sięga dziesięciu wieków nieprzerwanej tradycji (a nawet siedemnastu
stuleci, jeśliby wziąć pod uwagę zasadniczą jej część – Kanon) a której wartość
doktrynalna i rytualna jest co najmniej porównywalna do wartości innych wielkich
liturgii katolickich. W swoim dziele ks. Nicola Bux pisze: „Studium porównawcze
dowodzi, że w swej formie przedsoborowej liturgia rzymska była dużo bliższa
liturgii wschodniej niż obecna litrugia”. Dlatego też nikt poważnie nie myśli
zaprzeczać, iż formą, która powinna zostać ubogacona/przekształcona w pierwszym
rzędzie, jest liturgia naprędce skonstruowana przed czterdziestu laty, gdyż, jak
podkreśla Nicola Bux : „Trzeba przyznać, że mszy Pawła VI daleko jest pod
względem zawartości do tego, co zawiera mszał św. Piusa V”.
Tak właśnie
zrodził się zwyczaj nazywania „reformą reformy” projektu
ubogacenia/przekształcenia reformy Pawła VI, w celu uczynienia jej bardziej
tradycyjną co do treści i co do formy. O ile przesadą byłoby twierdzenie, że
reforma reformy leży jedynie w sferze pobożnych życzeń, o tyle też trzeba mieć
świadomość, że znajduje się ona – trochę jak forma nadzwyczajna – dopiero w swym
początkowym stadium.
Odnośnie tego mającego nastąpić procesu nasuwają się
dwie uwagi wstępne:
1. Reforma reformy, jak wskazuje samo wyrażenie,
dotyczy wyłącznie reformy Pawła VI. W żadnej mierze nie zakłada ona, możliwego
„równoległego”, przekształcenia formy tradycyjnej rytu. Obu tych form nijak nie
da się porównać pod względem odniesienia do tradycji, ani też pod względem ich
struktury rytualnej. Manipulowanie przy rycie tradycyjnym byłoby prawdziwym
samobójstwem, na którym stracilibyśmy wszyscy – w ten sposób reformie reformy
przetrącony zostałby kręgosłup – i zresztą pomysł ten kardynał Ratzinger
przezornie i otwarcie swego czasu odrzucił.[2]
2. Ponadto, celem reformy
reformy nie jest za pomocą serii reform z użyciem praw i dekretów ustanowienie
trzeciego mszału, jako pośredniego rozwiązania między mszałem trydenckim a nowym
mszałem (który zresztą bardziej stanowi jakiś nieokreślony zbiór, różnorodny i
podlegający zmianom, niż 'mszał' w tradycyjnym znaczeniu). Wczoraj kardynał
Ratzinger, dziś papież Benedykt XVI, wzdraga się przed uruchomieniem mechanizmu
autorytarnych i ustawicznych reform, podobnego temu – tyle, że w odwrotnym
kierunku – czym było wprowadzenie reformy Pawła VI. Chodzi raczej o
zapoczątkowanie procesu stopniowego zbliżania i orientowania mszału Pawła VI w
stronę mszału tradycyjnego, czemu zresztą nie stoi na przeszkodzie charakter
nowej liturgii łatwo poddającej się dowolnemu modelowaniu: paradoksalnie, jej
nienormatywny charakter pozwala przeniknąć w nią normie tradycyjnej, której tam
brakuje. Można się skąd innąd zastanawiać, czy u zwieńczenia tego procesu jej
znaczenie będzie wykraczało poza funkcję wprowadzenia w liturgię
tradycyjną?
B - Książka Nicoli Buxa
Istotne znaczenie
publikacji tej książki wynika przede wszystkim z wagi osoby autora. Ks. Nicola
Bux, profesor liturgiki i sakramentologii w Instytucie Teologii
Ekumeniczno-Patrystycznej w Bari, we Włoszech jest konsultantem Kongregacji
Nauki Wiary i Kongregacji do spraw Świętych jak też Urzędu Papieskich Celebracji
Liturgicznych, doradcą magazynu Communio, autorem licznych publikacji
(nota bene: Il Signore dei Misteri. Eucaristia e relativismo, Cantagalli,
2005) oraz licznych artykułów (A soixante ans de l'encyclique Mediator Dei de
Pie XII, débattre sereinement sur la liturgie, Osservatore Romano, 18 listopad
2007). Jest on również jednym z najbardziej wpływowych zwolenników reformy Pawła
VI.
Można by w kontekście jego osoby zacytować wiele nazwisk, jak o.
Alcuin Reid OSB (The Organic Development of the Liturgy, Saint Michael's
Abbey Press, Londyn, 2004), ks. Michael Lang (Se Tourner vers le
Seigneur, Ad Solem, 2006), ks. Nicola Giampietro (publikacja pamiętników
kardynała Antonellego, Apoc 2004), ks. bp Athanasius Schneider (Dominus Est -
Riflessioni di un Vescovo dell'Asia Centrale sulla sacra Comunione, Libreria
editrice vaticana, 2008), o. Aidan Nichols OP (Liturgie et modernité, Ad
Solem, 1998), czy też ks. Mauro Gagliardi (Liturgia, Fonte di Vita,
Fede&Cultura, 2009). Nie wolno tutaj zapomnieć o inicjatywach promowanych
przez księdza Manelli oraz Franciszkanów Niepokalanej, i oczywiście o codziennej
działalności znamienitych prałatów, jak arcybiskup Ranjith, arcybiskup Burke,
kardynał Cañizares, etc.
I tak, w zależności od wydania, książkę ks. Buxa
opatrzono trzema różnymi redakcjami wstępu; do wydania włoskiego wstępem
napisanym przez słynnego dziennikarza włoskiego, Vittorio Messoriego (tego,
który zrealizował wywiad z kardynałem Ratzingerem pt. Raport o stanie
wiary), do wydania francuskiego – przez ks. Marca Aillet, biskupa Bayonne, a
do wydania hiszpańskiego – przez Prefekta Kongregacji Kultu Bożego, kardynała
Cañizaresa we własnej osobie.
Według Nicoli Buxa kryzys, który dotknął
liturgię rzymską wynika z faktu, że przestała się ona koncentrować na Bogu i
oddawaniu Mu czci, a skupia się na człowieku i na wspólnocie. „Na początku jest
uwielbienie, a więc Bóg (…). Kościół ma swoje źródło w uwielbieniu, w misji
chwalenia Boga”, jak o tym pisał Józef Ratzinger (L’ecclesiologia della
Constituzione «Lumen gentium» w: „Il concilio Vaticano II. Recezione e attualità
alla luce del Giubileo”, Cinisello Balsamo 2004, str. 132). Kryzys liturgii
rodzi się w chwili, gdy przestaje ona być aktem uwielbienia, gdy zostaje
zredukowana do celebracji w partykularnej wspólnocie, w której kapłani i biskupi
miast być szafarzami, to znaczy sługami, stają się „liderami”. Dlatego właśnie
dziś „ludzie wymagają stale większego szacunku, po to, by zagwarantowana została
osobista przestrzeń ciszy z uwagi na wewnętrzne uczestnictwo wiary w świętych
tajemnicach”.
Trzeba więc ponownie nauczyć kler, rozdarty w kwestiach
sprawowania praktyk i świadomości spraw kultu, że liturgia jest rzeczą świętą i
boską, że zstępuje z góry jak z niebieskiego Jeruzalem w księdze Apokalipsy. „W
tym kontekście trzeba by się poważnie zastanowić, dlaczego, wbrew pozorom,
językom narodowym nie udało się ostatecznie uczynić liturgii bardziej
zrozumiałą”. Stosowne byłoby ponowne przyuczenie kapłana do sprawowania świętych
misteriów in persona Christi w Kościele, jako że jest on ich szafarzem, nie zaś
tym, kim się stał – animatorem zgromadzenia, zamkniętego i skupionego na
sobie.
C – Projekt reformy reformy: oddziaływanie raczej poprzez
przykład niż drogą rozwiązań prawnych
Pomimo powagi oceny sytuacji
dokonanej szczególnie przez ks. Buxa i generalnie przez „ludzi papieża”, ściśle
zbieżnej z myślą Ojca Świętego w tej dziedzinie, ani on, ani oni nie chcą praw
czy dekretów, które na sposób właściwy dokumentom z czasów Bugniniego,
stanowiłyby próbę przebudowania wszystkiego w sposób autorytarny. Pomimo że w
sprawach liturgii Kościół głęboko dziś niedomaga, preferują zastosowanie
łagodnych środków, czyli dawanie przykładu: na pierwszym miejscu stoi przykład
Biskupa Rzymu, następnie biskupów, którzy za osobą papieża również zechcą dać
przykład.
Tak oto Benedykt XVI mobilizuje, mnożąc korekty, które owszem
mogą wydać się zupełnie detaliczne, jednak liturgia z wielu takich właśnie
detali jest złożona. Można tu zacytować choćby niezwykle godny sposób
sprawowania liturgii pontyfikalnej; piękno ornatów z zakrystii Świętego Piotra,
których używa na nowo ceremoniarz papieski ks. Prałat Guido Marini; ustawienie
przy ołtarzu wielkich kandelabrów, które zacierają teatralny efekt celebrowania
„twarzą do wiernych”; a nade wszystko, podawanie komunii w pozycji klęczącej i
na język.
Kolej na biskupów, by czynili podobnie w czasie publicznego
celebrowania liturgii. Wiadomo również, że kardynał Carlo Caffarra, arcybiskup
Bolonii, jeden z mocniejszych filarów liturgicznych episkopatu Włoch, ogłosił w
ostatnim czasie drogą wydanego rozporządzenia z 27 kwietnia 2009 roku, że „mając
na uwadze częstotliwość sygnalizowanych przypadków niegodnego zachowania podczas
przyjmowania Komunii świętej”, podejmuje decyzję „iż począwszy od dnia
dzisiejszego w kościele metropolitalnym S. Pietro, w bazylice S. Petronio oraz w
sanktuarium B.V. de San Luca w Bolonii, wierni otrzymywać będą Hostię Świętą
wyłącznie z rąk kapłana, bezpośrednio na język”.
Ze swej strony ks. bp
Schneider i podobnie Don Mauro Gagliardi [3] proszą, by wyraźnie przypominać, iż
„zwyczajnym” sposobem przyjmowania komunii jest komunia do ust i że komunia na
rękę jest zaledwie formą „tolerowaną”, nawet jeśli przez jakiś dłuższy czas
występuje bardziej powszechnie. Ta ich zachęta ma istotne znaczenie dla
odradzania się wiary w rzeczywistą obecność. Respekt dla tego, co boskie i
święte wyraża się w znakach szacunku, mówi dalej ks. Bux.
Ponadto inne
jeszcze wątki stale powracają w wypowiedziach zwolenników reformy reformy, można
tu zacytować:
1. Zachętę do ograniczania liczby koncelebransów, a nawet
ilości mszy koncelebrowanych: „gdy te [liturgie koncelebrowane] stają się zbyt
częste, funkcja pośrednicząca każdego z kapłanów nie jest jako taka wyraźnie
widoczna”.
2. Stopniowe dążenie do ograniczenia mnożących się części
zmiennych mszy (pod uwagę brane są tutaj modlitwy eucharystyczne, niektóre
dogmatycznie wątpliwe).
3. Wprowadzenie na powrót niektórych elementów
formy nadzwyczajnej, które wzmagają poczucie sakrum i postawę uwielbienia, jak
gesty przyklęknięcia, całowania ołtarza, starożytny wielokrotny gest znaku
krzyża na Kanonie: „Sakrum wyraża się również w znaku krzyża i geście
przyklękania” (N. Bux).
4. I wiele innych spraw, jak przypomnienie, że
pocałunek pokoju jest gestem sakralnym nie zaś wyrazem mieszczańskiej
uprzejmości; masowy powrót do zastosowania języka łacińskiego w liturgii,
itd.
Wreszcie i przede wszystkim kwestia, jak nie ustawać w zachętach
wobec kapłana, by celebracja odbywała się w kierunku do Pana (ołtarza),
przynajmniej podczas ofertorium i modlitwy eucharystycznej. „Najbardziej
widoczną zmianą wprowadzoną przez reformę liturgii, pisze ks. Bux, była zmiana
polegająca na zwróceniu kapłana w stronę wiernych”. W świetle tych słów można
więc słusznie mniemać, że reforma reformy realnie wejdzie w życie, gdy papież i
biskupi zaczną wszyscy celebrować ad Dominum.
D – Szczytowy punkt
projektu reformy reformy
W swojej książce Nicola Bux stwierdza, że
kluczowym elementem nowej liturgii, w kształcie, w jakim wyszła ona z
„laboratoriów” Bugniniego – autora reformy liturgicznej – jest dostosowanie do
świata. W tym też względzie jego pogląd najbardziej się radykalizuje, podobnie
zresztą jak pogląd zwolenników reformy reformy: istotą liturgii katolickiej jest
być „niczym nieustająca krytyka adresowana przez Kościół do świata, który ze
swej strony stale próbuje skłonić Go, by do niego przynależał”. A zatem, nie
można zapominać, iż rewolucja nie jest reformą: „Nie wolno rozumieć reformy jako
próby rekonstrukcji służącej gustom jakiejś określonej epoki”.
Stąd też
ks. Bux cytuje i opatruje obfitym komentarzem Krótką analizę krytyczną Novus
Ordo Missae, opublikowaną na zakończenie Soboru przez kardynałów Ottaviani i
Bacci. „Ubolewali, jak przypomina przyłączając się do zdania dwu włoskich
kardynałów, nad brakiem zwyczajnego celu mszy, znaczy ofiary przebłagalnej."
Trzeba być w istocie ślepym, by nie zauważyć, że na skutek wprowadzenia nowego
rytu do mszy następuje w niej de facto rodzaj immanentyzacji orędzia
chrześcijańskiego: dogmat o ofierze przebłagalnej, uwielbienie rzeczywistej
obecności Chrystusa, specyfika hierarchicznego kapłaństwa i ogólnie charakter
sakralny celebracji eucharystycznej nie są w niej równie wyczuwalne, jak to ma
miejsce w rycie tradycyjnym. Dlatego ponownie nabierają dziś mocy starania, by
do nowego mszału powróciły modlitwy wyrażające najlepiej sens ofiarny mszy,
czyli jej znaczenie jako ofiarowanie (por. manifest, jakim była w tej dziedzinie
książka o. Paula Tirota, benedyktyna : Histoire des prières d'offertoire dans
la liturgie romaine du VIIe au XVIe siècle, Edizione Litugiche,
1985).
O ile więc istnieje jakakolwiek rzecz, co do której mimo wszystko
wolno się spodziewać, że zyska wyraz prawny przyczyniający się do rozwoju
projektu reformy reformy, jest nią niewątpliwie właśnie to: możliwość
wprowadzenia do celebracji w rycie zwyczajnym modlitw z tradycyjnego Ofertorium
rzymskiego.
W sumie, gdyby plan taki rzeczywiście ujrzał światło dzienne,
można by w końcowym efekcie uzyskać sytuację przeciwną do sytuacji z lat 1965 i
1969: owemu okresowi brutalnych transformacji, gdy wszelkie zmiany miały
charakter „postępowy”, mógłby dziś odpowiedzieć echem czas łagodnej ewolucji, w
którym wszelkie zmiany zmierzałyby ku resakralizacji.
Takie wprowadzenie
w życie reformy reformy byłoby tym razem naprawdę reformatorskie, w tradycyjnym,
i bardzo wymagającym!, rozumieniu słowa „reforma”. Odbywałaby się ona na
zasadzie „kontaminacji” kultu, by posłużyć się terminologią historyków,
stosowaną wtedy, gdy mowa o wpływie jednej liturgii na inną: chodziłoby tutaj o
„krzyżowanie” nowej liturgii z liturgią tradycyjną.
Właściwie można by
nawet twierdzić, że w dłuższej perspektywie forma nadzwyczajna jest jedyną
szansą ocalenia formy zwyczajnej, właśnie poprzez działania wpływające na
zmniejszenie jej zwyczajności. Mogłaby się wtedy stać etapem przejściowym, drogą
prowadzącą do liturgii nadzwyczajnej. Tak czy inaczej, w żaden sposób nie
konkurowałaby z formą nadzwyczajną, przeciwnie, stworzyłaby środowisko o wiele
bardziej przyjazne jej upowszechnianiu się i umacnianiu jako formy oficjalnej
oraz punktu odniesienia.
[1]. W oczekiwaniu na wersję angielską,
książka ks. Buxa jest dostępna w oryginalnej wersji językowej u włoskiego
wydawcy Piemme.
[2]. W 2001 r., w trakcie dni liturgicznych w
Fontgombault, kardynał Ratzinger zapewnił, iż nie ma mowy, niewątpliwie jeszcze
długo, by cokolwiek zmienić się miało w mszale trydenckim, zasadniczo dlatego,
że jego istnienie i obecne życie mogą posłużyć jako katalizator ewolucji nowego
mszału. „Linia” ta jest dziś wyraźnie reprezentowana przez Kongregację Kultu
Bożego oraz Komisję Ecclesia Dei, gdzie istnieje na przykład pogląd, że
wprowadzenie nowego lekcjonarza w rycie tradycyjnym jest niemożliwe. Jedyną
możliwą do rozważenia zmianą byłoby, według rzymskich liturgistów, wprowadzenie
kilku nowych prefacji.
[3]. Wywiad udzielony dla zenit.org w dniu
21 grudnia 2009 r.
List stowarzyszenia Paix Liturgique
|