Drodzy i czcigodni uczestnicy uroczystości rozpoczynającej obchody 65.
rocznicy Powstania Warszawskiego, pozdrowieni i przywitani przez Księdza Biskupa
Polowego, przedstawiciele Kościoła, najwyższych władz państwowych,
samorządowych, mieszkańcy stolicy, a nade wszystko wy, obecni tu uczestnicy
Powstania Warszawskiego,
sprawujemy Eucharystię w wigilię rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego.
Czytania, które usłyszeliśmy przed chwilą, doskonale pozwalają nam zrozumieć i
przeżyć ten moment.
Pierwsze czytanie z Księgi Kapłańskiej mówi nam o najważniejszych świętach
roku przeżywanych przez Naród Wybrany. Wszystkie te święta były wspominaniem:
szczególnym wspominaniem była Pascha - wspomnienie wyjścia z Egiptu, wyzwolenia
z niewoli faraona, przejścia przez Morze Czerwone i nadania Prawa na Górze
Synaju. To wszystko były wydarzenia, które ukształtowały Izraela jako naród -
wydarzenia zasadnicze w jego dziejach. Wspominając je, Izrael odnajdywał swoją
tożsamość.
Ważna też była forma owego „wspominania” - liturgia. Liturgia bowiem nie
jest tylko prostym „wspomnieniem”; jest uobecnieniem. Stąd liturgia nie czyni
nas historykami, ale uczestnikami dawnych wydarzeń. Uświadamia nam, że one nas
dotyczą, że są istotnym fragmentem naszej historii życiowej. Tak jest i dzisiaj.
Wspomnienie, debata nad Powstaniem Warszawskim objawia, ale też kształtuje nasz
system wartości, nasze postawy, rozumienie dobra i zła, poczucie praw i
obowiązków, zarówno w sferze osobistej jak i sferze społecznej!
Stosunek do Powstania, do tamtych ponad 200 000 ludzi (przeważnie młodych),
którzy oddali życie, wypowiadane przez nas sądy, zarówno ich treść jak i forma,
osądzają tak naprawdę nas samych - przede wszystkim pokazują, czy jesteśmy
„uczestnikami” czy też wyłącznie „widzami” i „krytykami”. Czy jesteśmy otwarci
na kształtowanie naszego systemu wartości, czy też tamte wydarzenia
wykorzystujemy tylko do naszych dzisiejszych korzyści i interesów. Autor Księgi
Kapłańskiej opisuje także pietyzm i powagę, jaka towarzyszyć powinna w
przeżywaniu świąt. Do tej lekcji trzeba nam ciągle wracać, nam, mającym problemy
z uszanowaniem świąt i rocznic, państwowych i kościelnych.
W Ewangelii św. Mateusza mówi nam się o Chrystusie jako proroku - niestety
nie przyjętym przez „swoich”. Przyszedł do swoich, a swoi go nie przyjęli. Kto
to jest „prorok”?
Prorok to nie jest „specjalista od przyszłości”, przepowiadacz tego, co się
stanie, pisarz horoskopów. Owszem, prorok czasami mówi o tym, co się stanie, ale
przede wszystkim dlatego, że rozumie chwilę obecną. To jest właśnie główna cecha
każdego proroka: zrozumienie czasu obecnego! Uchwycenie głębszego sensu tego, co
dzieje się tu i teraz.
Chrystus jest Prorokiem w sensie właściwym: objaśnia rzeczywistość, jej
sens, każdemu pokoleniu ludzkości - objaśnia także tu i teraz.
Czynił to także wobec uczestników Powstania, w Nim odnajdywali sens swojego
zaangażowania, ofiary, strat, chwał, ale i klęski. Świadectw na to jest
nieprzebrana liczba, i to świadectw różnego rodzaju - poezja, publicystyka,
rozkazy, kazania, a także dziesiątki, setki tekstów narracyjnych.
Chrystus okazywał się im Prorokiem przede wszystkim przez obecność.
Kapelani w oddziałach ciągle sprawujący sakramenty: Eucharystię, sakrament
pokuty, namaszczenia, a nawet błogosławiący nowe małżeństwa, prowadzący modlitwy
- to była obecność Chrystusa. Ta obecność Chrystusa Proroka dodawała powstańcom
sił do walki o Warszawę, do walki o wolną Polskę. Ta obecność Chrystusa nadawała
sens walce o te wartości, wbrew tym którzy mówili, że ta walka nie ma
sensu.
Spróbujmy więc przez chwilę pochylić się nad świadectwami żołnierzy
powstania, kapelanów, mówiącymi jak ważna była dla nich obecność Chrystusa
Proroka, którego oni przyjmowali inaczej niż rodacy Chrystusa w Nazarecie:
"Polecam wprowadzenie w oddziałach jednolitych modlitw porannych i wieczornych w
następującej formie. Rano po pobudce: Ojcze nasz, Zdrowaś Mario, Wierzę i pieśń
«Kiedy ranne…». Wieczorem przy apelu: Anioł Pański z trzykrotnym «Wieczny
odpoczynek» za poległych i pieśń «Wszystkie nasze dzienne sprawy».
Wszędzie, gdzie to możliwe dzięki przywilejom udzielonym przez Stolicę
Świętą kapelani udostępnią wysłuchanie Mszy św. w niedzielę" - pisał gen. Antoni
Chruściel ps. „Monter”
Ks. Stanisław Tworkowski tak opisuje Eucharystię powstańczą: "Schylając się
przed ołtarzem, odmawialiśmy Confiteor… Moja wina, moja wina, moja
bardzo wielka wina… Tak! Nie ma wśród nas niewinnych. Wszyscy jesteśmy obciążeni
grzechem… Gloria in excelsis Deo! Huk rozerwanego pocisku, jakby
protest złego ducha przeciwko chwale Bożej wstrząsnął całym gmachem.
Nieubłagany, odwieczny wróg rodzaju ludzkiego wie, że chwała Boża jest celem
istnienia wszelkiego bytu, a zwłaszcza człowieka. „Credo (…)”. Wierzę i oczekuję
wskrzeszenia umarłych… Umarli! Odeszli od nas pełni młodości i życia. Śmierć
jest wszędzie. Czy nas oszczędzi? Wznosząc ku górze Hostię i Kielich Krwi
Pańskiej oddawałem Chrystusowi samego siebie, asystujących kolegów kapłanów,
klęczących żołnierzy i wszystkich obecnych, chorych i rannych, oddawałem
Chrystusowi całą Polskę. Oddawałem Mu nasz ból, gorycz zawodu, nasze
poświęcenie, krwawy trud i nieznaną całkiem przyszłość (…). Zakończyłem Mszę
znakiem krzyża. Stałem zwrócony do oddziałów i mówiłem o Matce Boskiej, która
jest z nami na wszystkich pobojowiskach. Zna ludzką dolę, stała bowiem pod
krzyżem Syna i dzieliła z Nim wszystek ból świata. Powołana przez Boga na Matkę
Zbawiciela ludzkości, uczestniczy w cierpieniu każdego człowieka. Mówiąc to
spoglądam na stojącą w pobliżu ołtarza starszą, siwą kobietę. Mieszkała na
Mokotowie. Jej syn był w akcji. Dowiedziała się, że został ranny. Przyszła do
nas kanałami. Znaliśmy tę drogę - tylko miłość mogła ją przebyć. Odnalazła syna,
miał przestrzelone nogi… Niestety, chęć walki była silniejsza od rozsądku.
Uciekł z obandażowanymi nogami… Przyniesiono go tym razem z przestrzelonymi
płucami. Wkrótce zmarł. Biedna matka, stoi na Golgocie i słucha opowieści o
Matce Bolesnej. Jedna drugą pociesza… Żołnierze poszli do akcji. Ofiara trwała
dalej".
I wreszcie ks. mjr Józef Warszawski, kapelan z Towarzystwa Jezusowego pisze
tak:
"16 października «Radosław» (ppłk Jan Mazurkiewicz) pyta go: A msza
niedzielna - będzie jutro? … Księże kapelanie! Potrzebny znowu jakiś zastrzyk -
mówił pułkownik. Ustają mi chłopaki. Trzeba coś tam dać do wnętrza. Człowiek nie
jest tylko cielskiem. Nie poradzimy inaczej. Wie, że nie może odmówić:
wysypywali się z tych niby-kaplic jakby odmienieni i inni ludzie. Nie, żeby w
nich zagubiła się świadomość o czekającej ich niechybnie katastrofie, lecz jakby
już zrodził się w nich nowy, wewnętrzny świat, w którym gehenna ginącej Warszawy
przeistaczała się w glorię powstańczej Golgoty. Czasami - czułem to jak
najwyraźniej - wychodzili po odśpiewanym końcowym „Boże, coś Polskę”
promieniści, pełni jak gdyby wiedzy o tajemnicy wielkopiątkowej przegranej, za
której fiaskiem i pośmiewiskiem dostrzegli blask, graniczący z
nieśmiertelnością!".
Trudno te teksty komentować - może jednak to warto powiedzieć: jak ważna
społecznie wtedy była ściśle religijna misja Kościoła w tak trudnym czasie jakim
było Powstanie Warszawskie. Kościół jest „potrzebny” człowiekowi nie tylko w
tym, co świat łatwo uznaje, co jest „użyteczne” wprost: w działalności
edukacyjnej czy charytatywnej. Kościół jest potrzebny człowiekowi w tym, co jest
sednem jego posłannictwa: głosząc Słowo, sprawując Liturgię, ukazując sens i
perspektywę, duchowy wymiar i wieczność oraz miłość. Bez perspektywy życia
wiecznego postęp ludzki na tym świecie pozbawiony jest oddechu - przypomina nam
papież Benedykt XVI w swojej najnowszej encyklice „Miłość w Prawdzie”.
Bracia i Siostry,
Powstańcy potrzebowali Chrystusa, Proroka. Potrafili go przyjąć i w Nim
znaleźć zrozumienie tamtych trudnych przeszło dwóch miesięcy. W tej misji
prorockiej uczestniczą przecież także ludzie. Trzeba więc powiedzieć, że
„Prorokami” dla tamtego czasu, objaśniającymi rzeczywistość, oraz dla nas stają
się także sami powstańcy. Powstanie jest wydarzeniem „prorockim” - niesie w
sobie przesłanie, cały zestaw pytań ważnych, nie tylko 65 lat temu ważnych.
Niektóre z nich sformułował na gorąco biskup polowy zaraz po klęsce Powstania. W
liście pasterskim pisał bp Józef Gawlina:
„Płomienie ginącej Warszawy oświetliły jaskrawo współczesną cywilizację…
Duszna jest bowiem obecna atmosfera moralna. Sprawa nasza urosła już bowiem do
problemu sumienia (…). Za św. Atanazym powtarzamy: «Ten, kto mógł uchronić
człowieka od krzywdy, a nie uchronił go, jest tak samo winnym, jak
krzywdziciel». W walce o odrodzenie świata Naród nasz okazał nie tylko intelekt,
ale i zdecydowaną wolę. Intelekt sam bowiem może, co prawda, doskonale
dostrzegać zbliżające się niebezpieczeństwa, ale bez decyzji woli jest on
obojętny i gotów nawet zatrzymać tylko wzorce moralne, ustrojowe, nie
wypełniwszy ich treścią (…). Ostatecznie bowiem kanony rządzenia są kanonami
moralnymi. Nie samo istnienie «mózgu świata» wyprowadzi narody z otchłani.
Problem ten jest w samym założeniu, problemem woli, problemem moralności i
ducha.”
Cytując św. Atanazego o winie tych, którzy mogli uchronić człowieka od
krzywdy, a nie uchronili i ponoszą taką samą winę jak krzywdziciel, miał na
myśli tych po prawej stronie Wisły, którzy mogli uchronić Warszawę, a nie
uchronili. Kiedy dziś próbuje się na nowo stawiać pytania o sens ofiary
powstańców, o to czy warto było, czy nie, trzeba pamiętać, że podejmując decyzję
o Powstaniu mieli prawo zakładać, że druga strona pomoże, a nie będzie biernie
patrzeć jak Warszawa krwawi i umiera w walce z przeważającymi siłami okupanta.
Czym mierzyć ludzkie czyny? Czy tylko miarą intelektu, czy też miarą rozumu,
serca i woli ludzi gotowych z pełnym zaangażowaniem służyć Ojczyźnie. Musi być
miejsce na sumienie, na odpowiedzialną wolność, zdecydowaną wolę, a nie tylko
teorie czy taktykę. Służba Ojczyźnie potrzebuje moralności, potrzebuje ofiary,
potrzebuje prawdy wcielonej, potrzebuje Ducha jedności. „Choćby Ci amarantem
sztandarów, bielą orłów i Matką Boską w oczy świecili - jeśli będą dzielić Naród
- skłamią” („Walka” nr 39; 19 IX 1944) - te słowa pisał 19 września 1944 roku
powstaniec na łamach pisma powstańczego „Walka”.
Jest to wezwanie do jedności wokół tego, co podstawowe dla dobra Ojczyzny.
Ale też prosta zasada „rozeznawania duchów” w życiu społecznym, politycznym -
także dzisiaj!
Siostry i Bracia,
pozwólcie, że na zakończenie raz jeszcze wrócę do pierwszego czytania z
Księgi Kapłańskiej. Jest tam nie tylko ogólne pouczenie o świętach i ich
obchodzeniu, o jubileuszach w życiu Narodu Wybranego, ale także szczegółowe
wskazania, co do ich godnego przeżywania. Pierwszego dnia będzie dla was
zwołanie święte, słyszeliśmy przed chwilą, święte zgromadzenie. Nie sakralizując
naszych narodowych rocznic, patriotycznych uroczystości, jako Polacy musimy
pamiętać, szanować i przeżywać w duchu powagi takie rocznice, jak: odzyskanie
niepodległości, rocznica Bitwy Warszawskiej, dzień Trzeciego Maja, czy
dzisiejszą rocznicę Powstania Warszawskiego. Trudno sobie wyobrazić, by w takie
dni oraz w inne ważne święta załatwiać nie budujące jedności bieżące spory, czy
organizować niestosowne do charakteru tych dni imprezy. Potrzeba nam refleksji,
zadumy, ciszy, modlitwy. Dobrze, że do takiego spokojnego i mądrego przeżywania
65. rocznicy Powstania Warszawskiego zachęcamy się i zobowiązujemy się wszyscy,
we wszystkie dni rocznicowych obchodów.
Modlimy się za tych, którzy oddali życie w Powstaniu Warszawskim, za tych
którzy stracili rodziny. Modlimy się za powstańców żyjących i tutaj obecnych.
Modlimy się za nasze miasto, modlimy się za Polskę, abyśmy wszyscy bez wyjątku,
którzy jej służymy, służyli jej w duchu jedności, miłości i Prawdy.
Amen.