KAI: Co to jest apostolska administratura personalna, której Ksiądz
Biskup jest ordynariuszem?
Bp Rifan: Apostolska administratura
personalna św. Jana Maria Vianneya jest Kościołem partykularnym, utworzonym
przez papieża podobnie jak diecezja, prałatura czy diecezja polowa. Jest
jednostką kościelną, należącą do Konferencji Episkopatu Brazylii. Na jej czele
stoi biskup, w tym wypadku ja, mianowany przez papieża; jest cała struktura jak
w każdej diecezji. Mamy kurię biskupią, radę kapłańską, seminarium, w którym
kształci się 32 kleryków, pracuje u nas 30 księży, z których wielu osobiście
święciłem i 72 osoby zakonne, istnieje 12 parafii i ponad 150 kościołów z
normalną pracą duszpasterską, jaką prowadzi każda parafia, odwiedzamy chorych,
więźniów itd.
Naszą administraturę personalną utworzyła Stolica
Apostolska dla osób związanych z liturgią przedsoborową, obecnie zwaną
Nadzwyczajną Formą Rytu Rzymskiego. Na terenie diecezji Campos było około 30
tysięcy wiernych i prawie 30 księży, którym groziło pozostawanie w schizmie
wywołanej przez abp. Marcela Lefebvre’a 30 czerwca 1988. Jan Paweł II postanowił
wówczas utworzyć tę właśnie jednostkę terytorialną, aby zapobiec schizmie,
dzięki czemu możemy trwać w Kościele jako katolicy, zachowując przy tym
tradycyjną liturgię.
Tworząc administraturę, papież okazał wielką miłość
i troskę o nas. W 2007 roku Benedykt XVI umożliwił odprawianie liturgii
„przedsoborowej” każdemu księdzu, gdyż widział, że doświadczenie z Campos
powiodło się. W tym rejonie istnieją dwie jednostki kościelne, sprawujące
liturgię w dwóch różnych rytach, żyjących przy tym w spokoju i zgodzie. Dotyczy
to także obu biskupów. Pozostajemy w dobrych stosunkach z księżmi z diecezji
Campos, np. nasi kapłani pomagają w spowiedzi na ich terenie. Ja udaję się na
Msze w katedrze w Campos, odprawiane przez miejscowego biskupa, rektor naszego
seminarium jest wykładowcą w seminarium diecezji Campos. Mamy dobre kontakty,
mimo że zachowujemy własną osobowość, na którą składa się m.in. zachowanie
„przedsoborowej” liturgii. Ojciec Święty, widząc to, stwierdził, że Msza św.
może być odprawiana w dwóch rytach i to nie powoduje żadnych
problemów.
– Jednak na początku nie było tak
idealnie…
– Owszem, ale tak było przed utworzeniem naszej
administratury personalnej, która oznaczała wyjście z zaistniałego problemu
miedzy zwolennikami obu obrzędów: „przed-” i „posoborowego”. Trzeba pamiętać, że
zanim ona powstała, minęło ponad dwadzieścia lat od czasu, gdy ówczesny biskup
Campos – Antonio de Castro Mayer zaczął się sprzeciwiać wprowadzeniu liturgii
posoborowej. Był on zawsze wierny linii tradycjonalnej i gdy rozpoczęła się
posoborowa reforma liturgiczna, stanął w opozycji do niej. Kolejni biskupi
Campos byli przeciwni rytowi tradycyjnemu, wyrzucili księży „tradycyjnych” z
kościołów i powstała sytuacja patowa, która doprowadziła do schizmy, podobnej do
tej, związanej z grupą abp. Lefebvre’a. Długo to trwało, ale najważniejsze, że z
chwilą utworzenia administratury personalnej zakończył się ten problem i dzięki
Bogu obecnie księża mają spokojne sumienie, zachowując tradycyjną liturgię i
żyjąc w pełnej jedności z Kościołem, papieżem i wszystkimi biskupami. Mamy
świadomość, że zachowanie tradycyjnej Mszy św. stanowi dużą wartość dla
Kościoła.
– W Brazylii dwadzieścia lat temu można było zauważyć
dwa silne nurty i tendencje w Kościele: teologię wyzwolenia i ruch
tradycjonalistów.
– Teologia wyzwolenia była jednym z punktów
tak zwanego nowego Kościoła powstałego po Soborze Watykańskim II. Pojawiła się
wówczas tendencja, aby to, czego nie zapisano w dokumentach soborowych, dodawać
przez interpretację, często jako tzw. duch Soboru, który nieraz jest duchem
fałszywym. I tak w imię Vaticanum II wyrzucono figury świętych z kościołów,
zaprzestano kultu Matki Bożej, księża zdjęli sutanny, wielu duchownych i
zakonnic porzuciło stan kapłański i zakonny, nastąpił poważny spadek powołań,
zamykano seminaria i zaczęto szczególnie akcentować sprawy społeczne.
W
teologii wyzwolenia nauczanie było tylko polityczne i społeczne, toteż reakcją
na nią był sprzeciw wobec zaniku sacrum w Kościele. Dziś można dyskutować, czy
nie była ona zbyt radykalna, ale w obliczu tamtych problemów możemy powiedzieć,
że była to reakcja na profanację, do jakiej doszło w Kościele, na wyłącznie
poziomy, a nie również pionowy wymiar teologii. Nie była ona ukierunkowana na
Boga, ale była to religia człowieka i wskutek tego grupa tradycyjna zamknęła się
w sobie, co doprowadziło do znanych nam skutków. Dzięki Bogu to już jest
przeszłość i dziś jesteśmy ponownie w pełnej jedności z Kościołem, bolejąc
jednocześnie nad tymi, którzy jeszcze pozostają poza tą jednością. Pragniemy aby
oni również wrócili, mogli współpracować z Kościołem.
Jan Paweł II
uczynił wszystko, co mógł, aby doprowadzić do tej jedności. Obecnie Benedykt XVI
również stara się dokonać tego przez swe nauczanie, znosząc ekskomunikę i
wyjaśniając, czym jest ekumenizm. Wielu ludzi uważa, że każda religia jest dobra
i Ojciec Święty wskazuje, że tak nie jest, tłumaczy, co to jest ewangelizacja i
ekumenizm. Już Jan Paweł II mówił o błędach w sprawowaniu liturgii, wskazując na
jej głęboką duchowość. Dokument z Aparecidy (z 2007) również wiele mówi na ten
temat. Właśnie brak duchowości powoduje cały ten zamęt. Kto nie rozumie
duchowości liturgii, zaczyna wymyślać różne rzeczy, aby iść z duchem mody. Na
przykład dziś w wielu miejscach możemy zauważyć Msze św. podobne do koncertu
muzycznego, z hałasem. Dlaczego tak się dzieje? Gdy brak głębszej duchowości,
zaczyna się szukać nowości, które będą przyciągać wiernych: puszcza się balony w
kościele, klaszcze, tańczy, ale w sumie prowadzi to do tego, przed czym
przestrzega Stolica Apostolska: ksiądz zaczyna zajmować miejsce Jezusa. A
przecież to Jezus ma być najważniejszy, ma być centrum liturgii. Mamy prowadzić
wiernych do Boga.
– Msza św. „przedsoborowa” sprawowana jest po
łacinie, którą dziś mało kto zna, czy nie jest to problemem?–
Nie, odprawiamy Msze św. w rycie przystosowanym do potrzeb wiernych, można mówić
o inkulturacji. Tak było już w czasach bp. Antonio de Castro Mayera. Msza św.
sprawowana jest po łacinie ale są w niej części po portugalsku. Czytania
mszalne, śpiewy, modlitwa wiernych, komentarze wyjaśniające części Mszy św.,
homilia to wszystko jest po portugalsku. Każdy ma w ręku mszalik
łacińsko-portugalski. Nie ma więc wielkiego wstrząsu, nie jest tak, że wierni
niczego nie rozumieją. Wierni aktywnie uczestniczą w takiej Mszy, chociaż
niektórzy nie rozumieją wszystkiego po łacinie, ale zachwycają się jej pięknem.
Tak samo jak dzisiejsza młodzież, bawi się i śpiewa angielskie piosenki, nie
rozumiejąc tekstu, co w niczym im nie przeszkadza. Musimy pamiętać że udział we
Mszy św. to nie tylko rozumienie słów, ale oznacza on wewnętrzne zjednoczenie z
ofiarą Jezusa Chrystusa.
– Mimo piękna liturgii tradycyjnej
ksiądz biskup celebruje również Msze św. w rycie Pawła VI.
–
Tak, wielokrotnie zwolennicy liturgii „przedsoborowej” oskarżali mnie o
koncelebrowanie Mszy św., dlatego napisałem Orientację Duszpasterską, tłumacząc
moje stanowisko. Dla mnie najważniejsza jest nadzwyczajna forma rytu rzymskiego
i staram się go propagować, księża z administratury odprawiają Msze tylko w tym
rycie, ja jednak jestem biskupem Kościoła katolickiego, pozostając w komunii z
innymi biskupami. Jedną z form jej okazywania jest koncelebrowanie Mszy św.
Koncelebruję ją, ale nigdy nie odprawiałem sam Mszy św. w nowym rycie i nie ma w
tym nic nadzwyczajnego, chyba że ktoś uważa, że nowy obrządek jest grzechem, ale
wtedy popełnia się błąd teologiczny, mówiąc, że Ojciec Święty i biskupi z całego
świata popełniają grzech każdego dnia. Ci tradycjonaliści, którzy mnie o to
oskarżają, trwają właśnie w tym błędzie teologicznym. Fakt, że niekiedy
koncelebruję Mszę z innymi biskupami, ani nie jest aktem zdrady, ani nie
popieram błędów liturgicznych wywołanych przez niektórych księży. Oczywiście nie
uważam, aby Msza św. według nowego rytu była grzechem lub że jest nieważna i w
związku z tym nie mogę w niej uczestniczyć.
– Dokument z
Aparecidy mówi o konieczności podjęcia misji ogólnokontynentalnej. Jak będzie
ona wyglądała w Waszej administraturze personalnej? Jakie jest największe
bogactwo liturgii „przedsoborowej”?
– Powtarzając słowa
kardynała Ratzingera, największym bogactwem jest poczucie sacrum. Kardynał
mówił, że tym, co najbardziej przyciąga ludzi do rytu tradycyjnego, jest
poszukiwanie sacrum. Ryt ten jest bardzo rygorystyczny i nie pozostawia miejsca
na różnego rodzaju błędy czy nadużycia w liturgii. Jeśli w rycie nie wszystko
jest napisane, pozostawia to miejsce do własnej twórczości księdza, on zaczyna
być gwiazdą i to jest niebezpieczne.
A co do misji, to uważamy, że my już
wykonaliśmy naszą rolę, zachowując liturgię „przedsoborową”. Są dwa sposoby
wejścia do Kościoła: przez intelekt i przez piękno. Ta pierwsza droga jest
trudniejsza. Przez piękno jest łatwiej: osoba wchodzi do kościoła i widzi
liturgię z całą jej urodą, jest kadzidło, Msza sprawowana z namaszczeniem i z
tym wszystkim, co liturgia tradycyjna daje, to dotyka serca
człowieka.
Nasze kościoły są pełne. Nikt nie ma obowiązku do nich iść,
lecz ludzie przychodzą, gdyż stwarzamy im taką możliwość i to stanowi część
naszej misji: ukazanie bogactwa liturgii. Nasi księża chodzą w sutannach,
kazania, które głosimy, są tradycyjne, spowiadamy w konfesjonałach, odwiedzamy
ludzi w domach i mamy również pracę społeczną. Prowadzimy 15 szkół, w których
uczy się trzy tysiące dzieci i młodzieży, prowadzimy szpital dla dzieci
upośledzonych, trzy domy starców, dwa domy dziecka. Mamy wiele dzieł
społecznych, które prowadzimy i to również jest naszą misją.
Oczywiście,
w duchu dokumentu z Aparecidy nasilimy nasze prace, w tym również we współpracy
z diecezją Campos, pamiętając, że podstawową misją jest odzyskanie tych
ochrzczonych, którzy nie chodzą już do kościoła. W dokumencie z Aparecidy
najważniejszy jest punkt 12, mówiący o tym, że naszym największym
niebezpieczeństwem jest brak duchowości w życiu człowieka. Dlaczego tylu
katolików przechodzi do sekt a wielu innych w ogóle traci wiarę w Boga? Ponieważ
nie wystarczy już zwykła tradycja. Brakuje poważnego traktowania wiary opartej
na pogłębieniu swojej formacji, na praktyce sakramentalnej. To jest misja:
pogłębić duchowość ochrzczonych. Jeśli osiągniemy to, że ludzie z naszej
administratury personalnej będą coraz lepsi, z pogłębioną duchowością, to już
spełnimy misję kontynentalną.
Z bp. Fernando Aréas’em Rifan
rozmawiał ks. Artur Karbowy
Bp Fernando Aréas Rifan urodził się
25 października 1950 w São Fidélis na terenie diecezji Campos (na północ od Rio
de Janeiro). Święcenia kapłańskie przyjął w tradycyjnym rycie rzymskim
(„przedsoborowym”) 8 grudnia 1974. Od początku związany był z działającym w tej
diecezji Bractwem św. Jana Marii Vianneya, skupiającym księży i kleryków
przywiązanych do liturgii tradycyjnej. Gdy 18 stycznia 2002 powstała apostolska
administratura personalna pw. Św. Jana M. Vianneya, ks. Aréas Rifan został
sekretarzem jej pierwszego biskupa – Licinio Rangela. Ze względu na jego chorobę
Jan Paweł II mianował ks. Aréasa biskupem koadiutorem z prawem następstwa dla
nowej jednostki kościelnej. Sakry udzielił mu 18 sierpnia tegoż roku w Campos
ówczesny prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, a zarazem
przewodniczący Papieskiej Komisji „Ecclesia Dei” (dla księży-tradycjonalistów)
kard. Dario Castrillón Hoyos.
Źródło: KAI, za
PiotrSkarga.pl