Św. Jan od Krzyża: cierpienie dla Chrystusa |
|
2016-12-14
Wiosną 1591 r., ostatniego roku jego życia na tej ziemi, św.
Jan od Krzyża opowiada swemu bratu Franciszkowi takie oto wydarzenie: "W
klasztorze (Segovia) mieliśmy pewien obraz z dźwigającym krzyż Chrystusem.
Pewnego dnia, gdy przed nim stałem, pomyślałem, że obraz ten lepiej będzie
powiesić w kościele, żeby nie tylko bracia zakonni, lecz również wszyscy, którzy
przychodzą do kościoła, mogli się przed nim modlić. Wkrótce potem wprowadziłem
mój pomysł w czyn. Kiedy już go przeniosłem do kościoła, poczułem, jak gdyby Pan
nasz przemówił do mnie z obrazu: Bracie Janie, proś Mnie, o co zechcesz, a Ja ci
to podaruję. Odpowiedziałem Mu: Panie, pragnę dla Ciebie znosić trudy i wzgardę.
O to prosiłem naszego Pana. A On tak wszystko urządził, że cierpię raczej z
powodu niezasłużonego uznania, jakie mi się okazuje" (wypowiedź jednego ze
współbraci podczas procesu beatyfikacyjnego).
Na wielu obrazach przedstawiających św. Jana od Krzyża wkrótce
zaczęto umieszczać napis: "Et pati et contemni - cierpieć i zostać
wzgardzonym!".
Co się kryje za takim życzeniem? Co skłoniło św. Jana do tego,
żeby życzył sobie cierpienia i zlekceważenia?
Cierpieć niedolę i być zlekceważonym - to jest codzienne
doświadczenie w warunkach życia w szesnastowiecznej Hiszpanii, przynajmniej dla
maluczkich i ubogich, do których należeli również św. Jan i jego rodzina.
Pomyślmy tylko o tym, ilu ludzi pochłaniały choroby i epidemie, o tym, że w
wielu rodzinach siedmio- czy ośmiodzietnych tylko jedno lub dwoje dzieci
osiągało wiek młodzieńczy; a zostać zlekceważonym - to już i tak było
"doświadczeniem stanowym" ludu, który dla wielkich tego świata liczył się tylko
o tyle, o ile pomnażał ich władzę i pieniądze. Ojciec Jan nie musiał więc sobie
życzyć cierpienia i wzgardy. On i jego bliscy w klasztorze i w rodzinie mieli
tego już pod dostatkiem! Otóż najważniejsze w tym tak dziwnie dla nas brzmiącym
życzeniu są słowa: "DLA CIEBIE".
Nie o samo cierpienie prosił św. Jan, ale o dar, żeby
cierpienie, które już jest obecne i nieodwołalne, móc tak znosić, by nie
podważało ono zaufania i miłości do Boga. Nie chodzi tutaj o zamiłowanie do
cierpienia, ale o miłość do Boga pomimo cierpienia i wzgardy. "Dla Ciebie
cierpieć trudy i wzgardę" - oznacza to: chciałbym żyć z Tobą, Panie, w dobrych i
złych dniach, w zdrowiu i chorobie, wtedy gdy zaznaję czci i wtedy gdy zaznaję
wzgardy. Słowa te są podobne do tych, które oblubieńcy mówią sobie przed
ołtarzem na ślubnym kobiercu.
Ta często w ciągu ostatnich czterech stuleci powtarzana
formuła: "Cierpieć i być wzgardzonym!" zagubiła to "dla Ciebie, Panie" i przez
to wprowadziła ludzi w postawę cierpiętniczą, mylnie braną za pobożność,
postawę, która musi być odpychająca dla każdego zdrowo odczuwającego człowieka.
Prawdziwa mistyka krzyża nie szuka krzyża, ale w krzyżu i cierpieniu szuka
wspólnoty z Chrystusem. A prawdziwym mistykom krzyża obca jest myśl, by przez
samo znoszenie i szukanie cierpienia można było wyjednać u Boga zbawienie dla
siebie i dla Kościoła. Tajemnica krzyża jest obecna w ich życiu, ponieważ
przeżywają oni tajemnicę wspólnoty życia z dźwigającym krzyż Chrystusem. "Panie,
dokąd Ty idziesz, tam muszę iść również ja" - modli się św. Teresa od Jezusa - i
"co Ty cierpisz, to również ja chcę cierpieć. Idźmy więc razem, Panie" (przekaz
ustny).
Ulrich Dobhan OCD, w: Reinhard
Körner, Jan od Krzyża. Szczerze wierzyć
|