z Watykanu
Benedykt XVI o radości, którą daje świętość |
|
2018-10-04
Drodzy bracia i siostry,
w poprzedniej katechezie naświetliłem już opatrznościową rolę,
jaką Zakon Braci Mniejszych i Zakon Braci Kaznodziejów, założone przez św.
Franciszka z Asyżu i św. Dominika Guzmana, odegrały w odnowie Kościoła swoich
czasów. Dziś chciałbym przedstawić wam postać Franciszka, prawdziwego „giganta”
świętości, który nie przestaje fascynować wielu osób w każdym wieku i wszystkich
religii.
„Przyszło na świat słońce”. Tymi słowami w Boskiej Komedii
(Raj, Pieśń XI) wielki włoski poeta Dante Alighieri mówi o narodzinach
Franciszka, które nastąpiło pod koniec 1181 bądź na początku 1182 roku w Asyżu.
Pochodzący z zamożnej rodziny – ojciec był kupcem bławatnym – Franciszek
beztrosko spędził okres dojrzewania i młodość, hołdując rycerskim ideałom swoich
czasów. W dwudziestym roku życia wziął udział w kampanii wojskowej i dostał się
do niewoli. Rozchorował się i został zwolniony. Po powrocie do Asyżu rozpoczął
się w nim powolny proces nawrócenia duchowego, które doprowadziło do stopniowego
porzucenia światowego życia, jakie wiódł do tej pory. To wtedy doszło do znanych
epizodów – spotkania z trędowatym, któremu Franciszek, zsiadłszy z konia,
ucałował na znak pokoju i przesłania Ukrzyżowanego w kościółku św. Damiana. Trzy
razy Chrystus na krzyżu ożył i rzekł mu: „Franciszku, idź i napraw mój Kościół,
który, jak widzisz, cały jest w ruinie”.
Ten prosty fakt - słowa Pana, usłyszane w kościele św. Damiana
- kryje w sobie głęboką symbolikę. Św. Franciszek wezwany jest od razu do
naprawienia tego kościółka, lecz ruina tego budynku jest symbolem dramatycznej i
niepokojącej sytuacji samego Kościoła w owym czasie, gdy powierzchowna wiara nie
kształtuje ani nie przemienia życia, duchowieństwo jest mało gorliwe, miłość
stygnie, a wewnętrzne zniszczenie Kościoła pociąga za sobą także rozkład
jedności wraz z narodzinami ruchów heretyckich. Jednakże w centrum tego
zrujnowanego Kościoła jest Ukrzyżowany i przemawia: wzywa do odnowy, nawołuje
Franciszka do pracy fizycznej w celu konkretnej naprawy kościółka św. Damiana,
symbolu głębszego powołania do odnowy samego Kościoła Chrystusowego, z jego
radykalizmem wiary i z jego entuzjazmem miłości do Chrystusa. Wydarzenie to, do
którego doszło najprawdopodobniej w 1205 roku, nasuwa myśl o innym podobnym
wydarzeniu – z 1207 roku: snu papieża Innocentego III. Śniło mu się, że bazylika
św. Jana na Lateranie, matka wszystkich kościołów, wali się, a mały i nic nie
znaczący zakonnik podtrzymuje ją plecami, by nie runęła. Warto zauważyć z jednej
strony, że to nie papież przychodzi z pomocą, aby kościół się nie zawalił, lecz
mały i niepozorny zakonnik, którego papież rozpoznaje we Franciszku, gdy ten go
odwiedza. Innocenty III był potężnym papieżem, o wielkiej kulturze teologicznej
i wielkich wpływach politycznych, a jednak to nie on odnawia Kościół, lecz mały
i nic nie znaczący zakonnik: jest nim św. Franciszek, wezwany przez Boga. Z
drugiej strony jednak trzeba zauważyć, że św. Franciszek nie odnawia Kościoła
bez papieża czy wbrew niemu, ale wyłącznie w jedności z nim. Obie te
rzeczywistości idą w parze: Następca Piotra, Biskupi, Kościół zbudowany na
sukcesji apostolskiej i nowy charyzmat, jaki Duch Święty tworzy w tym momencie,
aby odnowić Kościół. Dzięki wspólnym działaniom rośnie prawdziwa odnowa.
Wróćmy do życia św. Franciszka. Ponieważ jego ojciec Bernardone
zarzucał mu zbytnią hojność w stosunku do ubogich, Franciszek, w obecności
biskupa Asyżu w symbolicznym geście zrzucił z siebie swe okrycie, wyrażając w
ten sposób zamiar wyrzeczenia się ojcowskiego dziedzictwa: tak jak w chwili
stworzenia Franciszek nie ma nic, tylko życie, które dostał od Boga, w którego
ręce je składa. Później żył jak pustelnik do czasu, gdy w 1208 roku nastąpiło
inne fundamentalne wydarzenie na drodze jego nawrócenia. Słuchając fragmentu
Ewangelii Mateusza – mowy Jezusa do apostołów, wysłanych z misją – Franciszek
poczuł powołanie do życia w ubóstwie i oddania się przepowiadaniu. Przyłączyli
się do niego inni towarzysze i w 1209 roku udał się on do Rzymu, aby przedłożyć
papieżowi Innocentemu III projekt nowej formy życia chrześcijańskiego. Został po
ojcowsku przyjęty przez tego wielkiego papieża, który, oświecony przez Pana,
wyczuł boskie pochodzenie ruchu stworzonego przez Franciszka. Biedaczyna z Asyżu
zrozumiał, że wszystkie charyzmaty otrzymane od Ducha Świętego należy oddać na
służbę Ciału Chrystusa, którym jest Kościół; dlatego działał w pełnej jedności z
władzą kościelną. W życiu świętych nie ma sprzeczności między charyzmatem
proroctwa a charyzmatem władzy, a jeśli występuje jakieś napięcie, umieją oni
cierpliwie poczekać na czas Ducha Świętego.
W rzeczywistości niektórzy historycy XIX wieku, a nawet
ubiegłego stulecia, starali się stworzyć za plecami Franciszka z tradycji tak
zwanego Franciszka historycznego, tak jak próbuje się stworzyć za Jezusem z
Ewangelii tak zwanego Jezusa historycznego. Taki historyczny Franciszek nie
byłby człowiekiem Kościoła, ale człowiekiem związanym bezpośrednio wyłącznie z
Chrystusem, człowiekiem, który chciał dokonać odnowy ludu Bożego bez form
kanonicznych i bez hierarchii. Prawda jest taka, że św. Franciszek pozostawał
rzeczywiście w jak najbardziej bezpośrednim związku z Jezusem i ze słowem Bożym,
za którym chciał iść sine glossa – takim, jakie jest w całym swym radykalizmie i
prawdzie. Prawdą jest też, że początkowo nie zamierzał tworzyć zakonu z
niezbędnymi formami kanonicznymi, lecz po prostu przez słowo Boże i obecność
Pana chciał odnowić lud Boży, zgromadzić go znów na słuchaniu słowa i werbalnym
posłuszeństwie Chrystusowi. Wiedział ponadto, że Chrystus nie jest nigdy „mój”,
lecz zawsze „nasz”, że „ja” nie mogę mieć Chrystusa i odbudowywać „ja” przeciw
Kościołowi, jego woli i jego nauczaniu, lecz tylko w jedności Kościoła,
zbudowanego na sukcesji apostolskiej odnawia się także posłuszeństwo wobec słowa
Bożego.
Prawdą jest też, że nie zamierzał tworzyć nowego zakonu, lecz
jedynie odnowić lud Boży dla Pana, który nadchodzi. Zrozumiał jednak w
cierpieniu i bólu, że wszystko musi mieć swój porządek [po włosku jest tu gra
słów: „ordine” to i zakon, i porządek], również prawo Kościoła niezbędne jest,
by nadać kształt odnowie i tak rzeczywiście wpisał się w pełni, z sercem, we
wspólnotę Kościoła, z papieżem i biskupami. Wiedział zawsze, że centrum Kościoła
jest Eucharystia, gdzie obecne stają się Ciało Chrystusa i Jego Krew. Przez
kapłaństwo Eucharystia jest Kościołem. Tam, gdzie kapłaństwo i Chrystus, i
jedność Kościoła idą w parze, tylko tam mieszka także słowo Boże. Prawdziwym
Franciszkiem historycznym jest Franciszek Kościoła i właśnie w ten sposób
przemawia także do niewierzących, do wierzących innych wyznań i religii.
Franciszek i jego bracia,
coraz liczniejsi, osiedlili się w Porcjunkuli, czyli w kościele Matki Bożej
Anielskiej – miejscu świętym z samej swej istoty dla duchowości
franciszkańskiej. Również Klara, młoda kobieta z Asyżu z rodziny szlacheckiej,
wstąpiła do szkoły Franciszka. Tak powstał drugi zakon franciszkański, zakon
klarysek – inne doświadczenie, które miało przynieść wspaniałe owoce świętości w
Kościele.
Również następca Innocentegoo III, papież Honoriusz III swoją
bullą „Cum dilecti” z 1218 r. poparł wyjątkowy rozwój pierwszych braci
mniejszych, którzy wędrowali, otwierając swe misje w różnych krajach Europy, a
nawet w Maroku. W roku 1219 Franciszek otrzymał zgodę na to, by udać się do
Egiptu i rozmawiać z muzułmańskim sułtanem Melekiem el-Kamelem, by głosić tam
Ewangelię Jezusa. Pragnę podkreślić ten epizod z życia św. Franciszka, który
jest bardzo aktualny. W czasach, gdy trwał konflikt między chrześcijaństwem a
islamem, Franciszek, uzbrojony świadomie jedynie w swoją wiarę i w swoją
osobistą skromność, skutecznie przemierzył drogę dialogu. Kroniki mówią nam o
życzliwym i serdecznym przyjęciu, jakie zgotował mu muzułmański sułtan. Jest to
wzór, z którego także dziś powinny brać przykład stosunki między chrześcijanami
a muzułmanami: krzewić dialog w prawdzie, we wzajemnym szacunku i zrozumieniu
(por. „Nostra Aetate”, 3). Zdaje się też, że w 1220 r. Franciszek odwiedził
Ziemię Świętą, rzucając w ten sposób ziarno, które miało przynieść bogate owoce:
jego synowie duchowi uczynili bowiem z Miejsc, w których żył Jezus,
uprzywilejowane środowisko swojej misji. Z wdzięcznością myślę dziś o wielkich
zasługach Kustodii franciszkańskiej w Ziemi Świętej.
Powróciwszy do Italii Franciszek przekazał rządy w zakonie
swemu wikariuszowi, bratu Pietro Cattaniemu, podczas gdy papież powierzył
kardynałowi Ugolino, przyszłemu papieżowi Grzegorzowi IX, opiekę nad zakonem,
który miał coraz więcej członków. Ze swej strony Założyciel, całkowicie oddany
przepowiadaniu, które prowadził z wielkim powodzeniem, ułożył Regułę,
zaaprobowaną następnie przez papieża. W 1224, w pustelni Verny Franciszek
widzi Ukrzyżowanego w postaci serafina i w czasie spotkania z ukrzyżowanym
serafinem otrzymał stygmaty; staje się w ten sposób jednym z Chrystusem
ukrzyżowanym: otrzymał więc dar, wyrażający jego głębokie utożsamienie się z
Panem.
Śmierć Franciszka – jego transitus – nastąpiła wieczorem 3
października 1226 w Porcjunkuli. Po pobłogosławieniu swych synów duchowych
zmarł, rozpostarty na gołej ziemi. W dwa lata później papież Grzegorz IX
zaliczył go do grona świętych. Wkrótce potem została wzniesiona w Asyżu wielka
bazylika ku jego czci, będąca po dziś dzień celem niezliczonych pielgrzymów,
którzy mogą czcić grób świętego i podziwiać freski Giotta – malarza, który
wspaniale ukazał życie Franciszka.
Powiedziano, że Franciszek reprezentuje alter Christus
[drugiego Chrystusa], był rzeczywiście żywą ikoną Chrystusa. Nazywano go także
„bratem Jezusa”. Był to w istocie jego ideał: być jak Jezus; rozważać Chrystusa
Ewangelii, kochać Go mocno, naśladować Jego cnoty. Chciał zwłaszcza nadać
podstawową wartość ubóstwu wewnętrznemu i zewnętrznemu, ucząc jej także swych
synów duchowych. Pierwsze błogosławieństwo z Kazania na Górze – błogosławieni
ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie (Mt 5,3) – znalazło
świetliste urzeczywistnienie w życiu i w słowach świętego Franciszka. Zaprawdę,
drodzy przyjaciele, święci są najlepszymi interpretatorami Biblii; to oni,
wcielając w swym życiu Słowo Boże, czynią je bardziej niż kiedykolwiek
atrakcyjnym, tak iż rzeczywiście przemawia ono do nas. Świadectwo Franciszka,
który ukochał ubóstwo, aby iść za Chrystusa z całkowitym oddaniem i wolnością,
jest w dalszym ciągu również dla nas wezwaniem do pielęgnowania ubóstwa
wewnętrznego, aby wzrastać w zaufaniu Bogu, łącząc także umiarkowany styl życia
z zachowaniem dystansu wobec dóbr materialnych.
We Franciszku miłość do Chrystusa wyraża się w sposób
szczególny w adoracji Najświętszego Sakramentu Eucharystii. W Źródłach
franciszkańskich można przeczytać wzruszające wyrażenia jak to; „Niech cała
ludzkość się lęka, niech drży cały wszechświat i niebo niech nie posiada się z
radości, gdy na ołtarzu, w ręku kapłana, jest Chrystus, Syn Boga żywego. O
cudowna łasko! O pokorna wzniosłości, że Pan wszechświata, Bóg i Syn Boży, tak
się ukorzył, ukrywając się dla naszego zbawienia, pod skromną postacią chleba”
(Franciszek z Asyżu, Pisma).
W trwającym obecnie Roku Kapłańskim chciałbym także przypomnieć
zalecenie, skierowane przez Franciszka do kapłanów: „Gdy zechcą odprawiać Mszę,
czyści w sposób czysty, niech sprawują ze czcią prawdziwą ofiarę najświętszego
Ciała i Krwi Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Franciszek z Asyżu, Pisma).
Franciszek okazywał zawsze wielki szacunek kapłanom i polecał, aby zawsze ich
szanowano, nawet wówczas, gdy osobiście byli mało tego godni. Jako uzasadnienie
tego głębokiego szacunku przyjmował on fakt, że otrzymali oni dar konsekrowania
Eucharystii. Drodzy bracia w kapłaństwie, nie zapominajmy nigdy tego nauczania:
świętość Eucharystii wymaga od nas bycia czystymi, życia w sposób spójny z
Tajemnicą, którą sprawujemy.
Z miłości do Chrystusa rodzi się miłość do osób, jak również do
wszystkich stworzeń Bożych. Oto inna cecha charakterystyczna duchowości
Franciszkowej: poczucie powszechnego braterstwa i umiłowanie stworzenia, które
natchnęło go do słynnej Pieśni Słonecznej albo Pochwały Stworzeń. Jest to
przesłanie bardzo aktualne. Jak przypomniałem o tym w swej ostatniej encyklice
„Caritas in veritate”, zrównoważony jest tylko taki rozwój, którzy szanuje
stworzenie i nie szkodzi środowisku (por. nn. 48-52), a w Orędziu na tegoroczny
Światowy Dzień Pokoju podkreśliłem, że również budowa mocnego pokoju wiąże się z
poszanowaniem stworzenia. Franciszek przypomina nam, że w stworzeniu ujawnia się
mądrość i życzliwość Stwórcy. Zaplanował On przyrodę jako język, w którym Bóg
przemawia do nas, w którym rzeczywistość staje się przejrzysta i my możemy mówić
o Bogu i z Bogiem.
Drodzy przyjaciele, Franciszek był wielkim świętym i radosnym
człowiekiem. Jego prostota, jego pokora, jego wiara, jego umiłowanie Chrystusa,
jego dobroć do każdego mężczyzny i każdej kobiety czyniły go radosnym w każdej
sytuacji. Między świętością a radością istnieje bowiem głęboki i nierozerwalny
związek. Pewien pisarz francuski powiedział, że na świecie jest tylko jeden
smutek: ten, że nie jesteśmy świętymi, to znaczy nie jesteśmy blisko Boga.
Spoglądając na świadectwo św. Franciszka, rozumiemy, że to właśnie jest
tajemnicą prawdziwej szczęśliwości: stawać się świętymi, bliskimi Bogu!
Niech Maryja Panna, czule umiłowana przez Franciszka, wyjedna
nam ten dar. Zawierzmy się Jej słowami Biedaczyny z Asyżu: „Święta Maryjo,
Dziewico, wśród niewiast na świecie nie urodziła się podobna Tobie, Córko i
Służebnico najwyższego Króla, Ojca niebieskiego, Matko najświętszego Pana
naszego Jezusa Chrystusa, Oblubienico Ducha Świętego: módl się za nami (...) do
Twego najświętszego, umiłowanego Syna, Pana i Mistrza” (Franciszek z Asyżu,
Pisma).
Benedykt XVI
katecheza wygłoszona podczas audiencji ogólnej w dniu
27.01.2010
|